Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzuć robotę, to zarobisz

Michał Wroński
Fot. ARC
Do końca marca ze śląskiego zakładu Przewozów Regionalnych musi odejść 250 pracowników. Na razie decyzję o dobrowolnym rozstaniu się z firmą podjęło około stu osób.

Kolejne natomiast kuszone są wysokimi odprawami i propozycją dwóch alternatywnych ofert pracy.
W tej chwili jest więc kiepsko, bo jeśli w ciągu najbliższych tygodni nie uda się jednak zebrać zakładanej liczby ochotników do odejścia z zakładu, w śląskich Przewozach Regionalnych mogą rozpocząć się zwolnienia grupowe.

Teraz są zachęty do odejścia, potem już mają być zwolnienia grupowe

Gorączkowe cięcie zatrudnienia trwa we wszystkich zakładach spółki. W skali całego kraju z firmy Przewozy Regionalne odejść ma nawet siedmiuset pracowników. Największą załogę (około 2500 osób) ma śląski oddział przewoźnika i stąd też właśnie na Śląsku skala redukcji jest tak widoczna.

- Największe przerosty zatrudnienia występują w działach administracji, informacji oraz w kasach. Staramy się to jakoś usystematyzować, bo nie może być tak, że każda sekcja w zakładzie ma swój własny magazyn, gdzie na etacie zatrudnionych jest dwóch pracowników, którzy pilnują np. paru kostek mydła i płynu do zmywania. Dlatego też chcemy łączyć takie rozczłonkowane struktury, eliminując dublujące się stanowiska, bo przecież przerost zatrudnienia generuje wysokie koszty funkcjonowania zakładu - tłumaczy Przemysław Gardoń, dyrektor śląskich Przewozów Regionalnych.

Dla tych pracowników, którzy przed końcem marca zgodzą się na dobrowolne odejście z firmy, czeka odprawa w wysokości półrocznej pensji i dodatkowe 15 tysięcy złotych.

- Mamy też umowę z firmą, która ma zapewnić tym osobom szkolenia i przedstawić im minimum po dwie oferty pracy - dodaje dyrektor Gardoń.
Jak zastrzega, w ramach prowadzonej restrukturyzacji nie ma zgody na odejścia maszynistów, elektromonterów czy kierowników pociągów - dla tych osób akurat pracy jest pod dostatkiem. Pozostali muszą przemyśleć, czy lepiej wziąć pieniądze i układać sobie życie zawodowe od nowa, czy też pozostać w firmie, ryzykując, że za jakiś czas i tak trzeba będzie pożegnać się z zajmowanym dziś stanowiskiem, tyle że na gorszych warunkach.

Władze śląskiego zakładu spółki nie ukrywają bowiem, że jest już gotowy scenariusz na wypadek, gdyby nie udało się skłonić zakładanej liczby pracowników do dobrowolnego opuszczenia spółki - wtedy część osób może zostać zwolniona z obowiązku świadczenia pracy (przy zachowaniu części wynagrodzenia), a w skrajnym przypadku grupa pracowników może w ogóle stracić zatrudnienie.

Najprawdopodobniej personel z likwidowanych kas biletowych nie będzie już kierowany do obsługi mobilnych terminali biletowych. Do tej pory propozycję pracy w charakterze jeżdżącego w pociągu sprzedawcy biletów (mają oni uzupełniać sprzedaż prowadzoną przez konduktorów) przedstawiono kilkudziesięciu kasjerkom. Zainteresowanie nie było jednak zbyt wielkie, a efekty ich pracy nie satysfakcjonują dyrekcji zakładu.

- Te osoby niestety dalej generują koszty. Podejście części z nich do swoich obowiązków budzi zresztą sporo zastrzeżeń - przyznaje dyrektor Przemysław Gardoń.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera