W ostatnich tygodniach widok trybun podczas wielu spotkań pierwszej ligi budził smutek. Liczby frekwencji doszły do granic absurdu w sobotni wieczór w Krakowie, gdy na meczu Garbarni z Podbeskidziem stadion przy Reymonta "wypełnił" się w... 0,007%! Spotkanie oglądało mniej więcej tyle samo kibiców gości, co gospodarzy, choć z Bielska-Białej przyjechało zaledwie stu fanów.
W takich okolicznościach, w doskwierającym mrozie, Górale podeszli do pojedynku z ostatnim w tabeli beniaminkiem na zasadzie "wygrać i zapomnieć". Wiedzieli, że nikt nie będzie rozliczał ich ze stylu gry, ale z ewentualnej wpadki i straty punktów w drugim kolejnym meczu - jak najbardziej. Garbarnia nie zamierzała jednak oddać pola gry za darmo. Już w pierwszym kwadransie podopieczni Bogusława Pietrzaka niespodziewanie starali się przejąć inicjatywę, grali wysokim pressingiem i dwa razy zmusili do wysiłku Wojciecha Fabisiaka. To zapowiadało, że Góralom w starciu z beniaminkiem wcale nie będzie łatwo.
Lekarstwem na kłopoty znów okazał się jednak Łukasz Sierpina. Bez niego ofensywa Podbeskidzia w ostatnich trzech meczach w zasadzie nie funkcjonowała - tydzień wcześniej w Olsztynie zdobył on obie bramki dla bielszczan, a gdy z powodu pauzy za kartki zabrakło go w środę w Niecieczy, drużyna spod Klimczoka przegrała 0-1. W Krakowie pomógł mu Marcin Cabaj. Po podaniu Valerijsa Sabali Sierpina oddał raczej nieudany, słaby strzał w światło bramki, ale doświadczony bramkarz Garbarni przepuścił piłkę między palcami. Dzięki temu kapitan Podbeskidzia zrównał się z Sabalą na pierwszym miejscu w klasyfikacji strzelców pierwszej ligi (obaj mają po osiem goli).
W drugiej połowie bielszczanie mogli skupić się na uszczelnianiu obrony i wyprowadzaniu groźnych kontrataków. A że beniaminek nie może się pochwalić zbyt dużym potencjałem w ofensywie, a Górale w szybkich atakach czują się bardzo dobrze, to drugi gol wydawał się być tylko kwestią czasu. Na kwadrans przed końcem bielszczanie wyszli do szybkiego ataku w przewadze liczebnej, Sierpina zagrał do Przemysława Płachety, a po jego strzale piłka trafiła w poprzeczkę, odbiła się od pleców Cabaja i... wpadła do siatki. Drugi gol zdobyty kuriozalny sposób skutecznie podciął skrzydła Garbarni, która do końca nie sprawiła Góralom żadnego zagrożenia. - Wiedzieliśmy, co mamy dziś zrobić. Chcieliśmy zagrać jak drużyna i wywieźć z Krakowa trzy punkty. W przerwie powiedzieliśmy sobie, że wychodzimy na boisko z nastawieniem jak przy wyniku 0:0 i znów trzeba będzie coś strzelić. Udało się, a potem kontrolowaliśmy spotkanie - mówił Płacheta.
Dzięki wygranej Podbeskidzie zakończyło rok na piątym miejscu w tabeli i zachowało całkiem niezłą pozycję wyjściową do ataku ścisłej czołówki w rundzie wiosennej. Trener Krzysztof Brede musi jednak znaleźć sposób na to, by jego zespół wygrywał z większą regularnością, bo jesienią Góralom najbardziej brakowało właśnie stabilnej formy.
Garbarnia Kraków 0-2 Podbeskidzie Bielsko-Biała
Łukasz Sierpina 23', Marcin Cabaj 75' (sam.)
Garbarnia: Marcin Cabaj - Paweł Pyciak, Arkadiusz Garzeł, Krzysztof Kalemba, Rafał Górecki - Filip Wójcik, Marek Masiuda, Karol Kostrubała (57' Tomasz Ogar), Patryk Serafin, Serhij Krykun (72' Łukasz Pietras) - Jakub Wróbel (83' Grzegorz Gawle).
Podbeskidzie: Wojciech Fabisiak - Bartosz Jaroch, Kamil Wiktorski, Mavroudís Bougaḯdis, Paweł Oleksy - Przemysław Płacheta (87' Przemysław Mystkowski), Guga Palavandishvili, Adrian Rakowski, Roberto Gandara, Łukasz Sierpina (80' Kacper Kostorz) - Valērijs Šabala (85' Grzegorz Goncerz).
żółte kartki: Kalemba, Masiuda, Pietras - Jaroch, Palavandishvili.
sędziował: Jacek Małyszek (Lublin)
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Magazyn sportowy KIBIC
Awantura piłkarek na meczu Czarni Sosnowiec - GKS Katowice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?