Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Generał policji i paliwowa mafia. Walka w sądzie trwa

Aldona Minorczyk-Cichy
tymi sprawami żyliśmy przez ostatnie lata. afery gospodarcze, korupcja, pranie brudnych pieniędzy, wyłudzenia. wielkie namiętności i zdrady. Dzisiaj w cyklu "życie po aferze" gen. Mieczysław K., były szef śląskiej policji. Jutro prokurator Jerzy Hop

Zatrzymanie gen. Mieczysława K., szefa śląskiej policji, w maju 2005 roku zszokowało nie tylko jego byłych podwładnych. To był pierwszy generał policji, który znalazł się za kratkami! W dodatku oskarżono go o korupcję, sprzedaż tajnych informacji mafii, zdradę. Ciężki kaliber. Dzisiaj już wiemy, że większości zarzutów śledczy nie zdołali przed sądem obronić. Inne skierowano do ponownego rozpatrzenia. Generał broni swojego dobrego imienia w sądzie. Żąda od Skarbu Państwa dwumilionowego zadośćuczynienia za tymczasowe aresztowanie i 117 tys. zł za wyrządzoną szkodę.

- Przez prawie 2,5 roku nie widziałem się z rodziną. Codziennie pisałem listy, a każdy znaczek kosztuje. Wystarczy to pomnożyć przez liczbę dni, jakie byłem w areszcie - mówił dziennikarzom pół roku temu. To postępowanie zostało zawieszone ze względu na toczący się proces.

Większości oskarżeń nie zdołano udowodnić

Jak informuje sędzia Michał Tomala, rzecznik Sądu Okręgowego w Szczecinie, drugi proces gen. K. i innych oskarżonych toczy się od maja tego roku. W poprzednim generał został prawomocnie skazany na półtora roku pozbawienia wolności za używanie przemocy wobec funkcjonariuszy policji podczas zatrzymania. - Uniewinniony został prawomocnie od przestępstwa ujawnienia tajemnicy i przyjęcia korzyści majątkowej. Uchylona została sprawa w zakresie przekroczenia uprawnień przez oskarżonego jako funkcjonariusza publicznego w zamian za przyjętą korzyść majątkową. To art. 231 par. 2 Kodeksu karnego zagrożony karą od 1 do 10 lat pozbawienia wolności - podkreśla sędzia Tomala.

Co słychać u generała? Nie chce rozmawiać z mediami. Próbowaliśmy się z nim skontaktować za pośrednictwem jego dawnego obrońcy oraz córki. Mecenas stwierdził, że nie ma z nim kontaktu. Córka, sędzia w jednym z częstochowskich sądów, odmówiła rozmowy. Starzy znajomi generała nie przyznają się do kontaktów z nim. Twierdzą,że dawno wykasowali jego numer telefonu. A jak to wszystko się zaczęło?

Maj 2005 roku. Czwartkowy wieczór. Dwaj funkcjonariusze ABW pojawiają się przed domem K. w podczęstochowskich Izbis-kach. Generał stawiał opór. Jak twierdzili śledczy, zdołał przeładować broń i wymierzyć w oficera. Został obezwładniony.

Następnie przewieziono go do Krakowa, gdzie został przesłuchany. Nie przyznał się do stawianych zarzutów, ale odpowiadał na pytania. A zarzutów było sporo: ujawnienie tajemnicy państwowej i służbowej, korupcja i zmuszanie funkcjonariuszy do zaniechania czynności służbowych. Groziło mu za to 12 lat więzienia. Trafił do Aresztu Śledczego na Montelupich w Krakowie.

Miał dopaść mafię, ale to ona dopadła jego

W 2009 roku generał zdecydował się porozmawiać z dziennikarzem "Polityki" i komentatorem "Dziennika Zachodniego" Janem Dziadulem. Generał przedstawił mu swoją wersję wydarzeń. Twierdził, że jako pierwszy w Częstochowie wydał wojnę mafii paliwowej. Z mafią miał się kontaktować na polecenie gen. Marka Papały. - Ale niestety, to mafia dopadła mnie - przekonywał dziennikarza.

Mieczysław K. pracę w policji zaczął od Komendy MO w Katowicach-Śródmieściu. Następnie awansował do komendy wojewódzkiej w Częstochowie. W 1990 roku został zastępcą komendanta wojewódzkiego, a potem szefem częstochowskiego garnizonu. Zajmował się m.in. weryfikacją funkcjonariuszy SB.

Miał dobrą opinię wśród współpracowników. Cieszył się charyzmą. Słynął z trzymania podwładnych żelazną ręką. Wielu z nich po prostu się go bało. Potrafił też zwolnić z pracy z byle powodu. Po reformie administracyjnej awansował na stanowisko Śląskiego Komendanta Policji. Pierwszą naradę z komendantami miejskimi rozpoczął od walnięcia pięścią w stół i tubalnego: "Ja wam pokażę, jak się pracuje!".

Ponieważ nie znał nowych podwładnych, sprowadził z Częstochowy zaufane osoby. W mediach mówiono wówczas o "częstochowskim desancie". Mieczysław K. wydał walkę korupcji i nieprawidłowościom w policji. Założył pierwszy w kraju wydział do walki z korupcją. Spec-gliniarze z tego wydziału podbijali śląskie statystyki. Choć złośliwi twierdzili, że zamiast zabrać się za wysokich urzędników, łapali drobnych łapówkarzy, a prawdziwe afery przelatywały im między palcami. Pomysłem K. i ówczesnego wojewody śląskiego Marka Kempskiego były sławetne kwadraty bezpieczeństwa, oczyszczenie centr miast z agencji towarzyskich i narkomanów. Było to medialne, ale efekty przyniosło dość marne.

Do dymisji generał podał się w 2002 roku. W świetle kamer i błysków fleszy przeszedł na emeryturę. Oficjalna wersja głosiła, że zachorował na boreliozę.

Sędzia kontra prokuratura, dowody nie przekonały

Rzekome kontakty generała z baronami mafii paliwowej światło dzienne ujrzały w 2002 roku, kiedy oficerowie CBŚ rozpracowali szczecińską firmę BGM. Zajmowała się obrotem paliwami. W teczce właściciela spółki Jana B. znaleziono m.in. decyzje Marka Biernackiego, ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, oraz Jana Michny, komendanta głównego policji, o powołaniu do życia w CBŚ specjalnej grupy do walki z gangami paliwowymi. Jak informowano w 2005 roku - miał mu je przekazać gen. K. Na faksach był numer KWP w Katowicach.

Generał zaprzecza, jakoby miał z tym cokolwiek wspólnego. Twierdzi, że go wrobiono.

W krakowskim areszcie spędził prawie dwa i pół roku. Nie wytrzymał ciśnienia. Próbował popełnić samobójstwo, podciął sobie żyły na nogach i rękach. - Zupełnie się załamałem - przyznał Janowi Dziadulowi. - Na Montelupich, gdy już mocno krwawiłem, przyszła jednak refleksja, że nie mogę dać im takiej satysfakcji. Postanowiłem walczyć.

Proces zaczął się dopiero w 2006 roku. Oskarżał prok. Marek Wełna. Zebrano 60 tomów akt. Ta góra teczek zaczęła jednak topnieć w oczach. Sąd oddalił wnioski o przesłuchanie kilkudziesięciu świadków. Prokurator nie potrafił wskazać, na jaką okoliczność mieliby zeznawać. W końcu przewodniczący składu sędziowskiego odrzucił wniosek oskarżenia o prowadzenia procesu w trybie niejawnym. Odtajnił sporo dokumentów. W trakcie procesu generał wystąpił o odszkodowanie za przewlekłość postępowania i je dostał.

Osobno toczyła się sprawa dotycząca rzekomej protekcji w garnizonie, gdzie w roli głównej występował... notes generała. Prokuratorzy pokazywali przed kamerami notatnik, w którym miało się znajdować kilkaset nazwisk protegowanych K. do pracy w policji . Z propozycjami korupcyjnymi mieli przychodzić do komendanta politycy, duchowni i urzędnicy. Rozbiciem owego układu, którego dowodem istnienia miał być notes, zajęła się prokuratura w Poznaniu. W połowie 2008 roku Biuro ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej śledztwo umorzyło. Nie znaleziono korupcyjnych śladów, nie trafiono na żaden układ.

Janowi Dziadulowi generał mówił, że jest niewinny, że został wrobiony, że gdzieś w tle czuje smród służb specjalnych i nieskrywaną chęć polskich prokuratorów do zaistnienia w mediach, za wszelką cenę.

Duże odszkodowania

Gen. Mieczysław K. złożył skargę na przewlekłość postępowania. Sąd przyznał mu rację i zasądził 10 tys. złotych odszkodowania.

Przewlekłość śledztw i procesów oraz zbyt długie aresztowania tymczasowe to polska zmora, z którą nie możemy sobie poradzić od lat. Zwiększa się liczba skarg do Trybunału w Strasburgu. W sumie rocznie składamy ich od 4 do 5 tysięcy. W 2012 roku Trybunał skazał Polskę 56-krotnie za naruszenie Konwencji. Najwięcej wyroków dotyczyło naruszenia prawa własności, do wolności, poszanowania życia rodzinnego oraz prawa zakazującego nieludzkie i poniżające traktowanie.

Średni czas trwania postępowania sądowego (średnia dla spraw karnych, cywilnych, pracy, gospodarczych), najdłuższy jest w apelacji warszawskiej i wynosi 3,15 roku.

W apelacji szczecińskiej, gdzie toczył się proces gen. K., to także bardzo długo, bo aż 2,42 roku. W katowickiej nieco mniej - 2,31 roku. Dla porównania w najlepszej białostockiej - 1,77 roku.

Zbyt długie areszty

Średnio rocznie aż 3 tys. osób może domagać się od Skarbu Państwa odszkodowania za niesłuszne aresztowanie. Tylko w 2011 r. kosztowało to podatników 14,5 mln złotych! W 2009 r. sądy przyznały odszkodowania za niesłuszny areszt o łącznej wysokości 5,3 mln zł. W 2010 - 11,3 mln. Średnio w 14 procentach spraw aresztowych proces kończył się ostatecznie uniewinnieniem. W polskich aresztach przebywa tymczasowo ponad 7 tys. podejrzanych i oskarżonych. Zgodnie z Europejską Konwencją Praw Człowieka każdy aresztant "ma prawo być sądzony w rozsądnym terminie albo zwolniony na czas postępowania".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!