To była sobotnia noc. Od Gliwic w kierunku Wrocławia jechał bus Renault trafic. W pewnym momencie samochód przewrócił się na jezdnię i sunąc po niej znalazł się na przeciwległym pasie ruchu. Wtedy w dach tego auta wjechał autokar zmierzający w kierunku Gliwic. Siła uderzenia była tak duża, że bus został całkowicie zmiażdżony. Zginęły wszystkie jadące nim osoby. Rannych zostało też siedem osób podróżujących autokarem – kierowca i sześcioro pasażerów.
Według prokuratury, do tragedii doszło, kiedy oskarżony Jerzy S. (kierowca volkswagena), zdecydował się na wyprzedzanie poprzedzającego go pojazdu i nie zauważył jadącego z naprzeciwka trafica. Obaj kierowcy podjęli manewry obronne, kiedy kierujący busem zjechał na pobocze, bus przewrócił się, a następnie sunąc po jezdni, zderzył się dachem z jadącym z naprzeciwka autobusem. Kierowca volkswagena usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy zagrażającej zdrowiu i życiu wielu osób, której skutkiem była śmierć dziewięciu osób, a także spowodowanie obrażeń ciała u kolejnych siedmiu. Grozi mu kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
ZDJĘCIA Z WYPADKU W KLESZCZOWIE
Po odczytaniu zarzutu z aktu oskarżenia Jerzy S, złożył wyjaśnienia. Oświadczył, że nie przyznaje się do winy.
- To było straszne przeżycie. Jestem kierowcą od 44 lat. Przejechałem około 2 milionów kilometrów bez żadnego wypadku – powiedział Jerzy S.
Jak opisywał, do tragedii doszło gdy wraz z żoną wracał znad morza do Cieszyna. Było to ok. godziny 22.45. Kiedy podjął decyzję o wyprzedzeniu jadącego przed nim samochodu, nie widział, by jakikolwiek pojazd zbliżał się z przeciwnej strony. Jak opisywał, w pewnej chwili poczuł jakiś huk, otworzyły się poduszki powietrzne i stracił kontrolę nad autem, które zjechało z jezdni i po chwili wpadło do rowu. Jak dodał, po pewnym czasie doszedł do wniosku, że przed wypadnięciem z drogi nie doszło do zderzenia z żadnym innym autem, ale uszkodzone zostało koło w jego samochodzie.
Podobnie zeznawała wczoraj jego żona, pierwszy świadek w tym procesie. Według niej samochód prowadzony przez jej męża gwałtownie zjechał w lewo na skutek pęknięcia opony lub najechania na jakąś przeszkodę.
Według obrony, zmiana pasa ruchu przez samochód prowadzony przez Jerzego S. nie była skutkiem jego decyzji, ale wynikiem wystrzału opony i zablokowania kół. - W ten sposób doszło do otarcia się dwóch pojazdów o siebie (volkswagena, którym jechał oskarżony i Renault, którym jechało 9 osób) – powiedział Polskiej Agencji Prasowej mec. Henryk Skudrzyk, obrońca oskrżonego.
W procesie jest 48 pokrzywdzonych, kilku bliskich ofiar zdecydowało się pełnić w nim rolę oskarżycieli posiłkowych. Na czwartkowej rozprawie obecny był jeden z nich.
- Przewód sądowy został dzisiaj otwarty. Sąd przesłuchał oskarżonego Jerzego S. i pierwszego świadka Ewę S. Kolejny termin rozprawy został wyznaczony 13 października - mówi Monika Twardawa z Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Nie przeocz
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?