18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Good night, Dżerzi

Redakcja
Janusz Głowacki
Janusz Głowacki Fot. Tomasz Bolt
Pod podszewką tzw. wielkości, znaleźć można najdziwniejsze tajemnice. O tym, jak Jerzy Kosiński swoją wielkość tworzył, i o tym, jak Janusz Głowacki Kosińskiego portretuje, pisze Henryka Wach-Malicka

To było wejście pierwsza klasa. Już zanim książka Janusza Głowackiego opuściła drukarnię, mówiono, że Good night, Dżerzi będzie hitem. Bo w Polsce często wszystko, co może kogoś zdemaskować, zdekonspirować, zdetronizować (i co tam jeszcze...) musi być hitem. W dodatku Głowacki miał przywalić Kosińskiemu. Temu Kosińskiemu.

W Ameryce, jak w szpitalu wariatów, wybierasz sobie kim chcesz być, i jesteś

Dżanus i Dżerzi
W rzeczywistości książka okazała się nie całkiem taką, na jaką część potencjalnych czytelników czekała. Dobrze skonstruowana powieść, błyskotliwa i nie do końca jednoznaczna, w rzeczy samej garściami czerpie z rzeczywistości. W tym z życiorysu Dżerziego, vel Jerzego (Nikodema) Kosińskiego, vel Józefa Lewinkopfa, vel Josepha Novaka, vel - istnieje podejrzenie, że jeszcze kilka nazwisk może się tu pojawić.
Ale tak naprawdę Good night, Dżerzi to opowieść o tym, jak łatwo i z sukcesem przyszło Kosińskiemu wymyślić swoją fikcyjną biografię, a potem sprawić, by inni w nią uwierzyli. I o tym, jak nie potrafił tego zrobić sam Janusz (Dżanus) Głowacki, który wkroczył na drogę emigranta w Nowym Jorku, w podobnym jak Kosiński momencie życia. Jest to wreszcie książka o tym, jak Ameryka kocha (i umie) tworzyć bohaterów, a potem sycić się ich upadkiem. Albo odwrotnie, rzecz jasna

Jak cudne są zmyślenia
Zanim na rynku ukazała się powieść Głowackiego podbarwianie rzeczywistości przez Kosińskiego opisała już w latach 90. XX wieku Joanna Siedlecka; w dokumentalnej książce Czarny ptasior. Tytuł w oczywisty sposób nawiązywał do najbardziej znanej i najbardziej kontrowersyjnej powieści Kosińskiego - Malowanego ptaka. Siedlecka udowodniła, że Kosiński w czasie II wojny światowej wcale nie był tam, gdzie pisał, że był. I nie cierpiał tak, jak mówił, że cierpiał. I rodzice wcale mu nie umarli, a Polacy rodzinie Lewinkopfów, wtedy już Kosińskich, pomagali, nie zaś szczuli ich psami. I w ogóle było inaczej, inaczej, inaczej.

Sam Kosiński długo miał zresztą do swoich konfabulacji stosunek lekko protekcjonalny. Przyłapany na jednym kłamstwie, nieomal natychmiast wymyślał następne. A nawet dwa, na wszelki wypadek. W rezulatacie do dziś trudno połapać się w jego biografii, choć ciągle wychodzą na jaw kolejne zmyślenia. Niektóre nawet zabawne, większość jednak mocno nieprzyzwoita i trudna do usprawiedliwienia.
Mitoman i plagiator
O ile to, że Kosiński uwodził i wykorzystywał (dla pieniędzy, dla sławy, czasem dla sadystycznej przyjemności) kobiety, pozostaje prywatną sprawą jego i jego partnerek, o tyle przestępstwa na polu literackim budzą przynajmniej sprzeciw. Wiadomo, że z zimną krwią uprawiał plagiat.
Że nie znając języka angielskiego, dawał ogłoszenia z prośbą o pomoc w tłumaczeniu, a potem drukował te przekłady jako własne (nie płacąc i nie podając nazwiska tłumacza). Że jako Joseph Novak, zadebiutował zbiorami wstrząsających reportaży ze Związku Radzieckiego, które w całości, łącznie z nazwiskami rozmówców, zmyślił. Że jego powieść Wystarczy być to nic innego jak poczciwa Kariera Nikodema Dyzmy, inteligentnie przerobiona na potrzeby amerykańskiego rynku.
Nawiasem mówiąc, jedno jest pewne, potwierdzone przez świadków - Kariera Nikodema Dyzmy Tadeusza Dołęgi-Mostowicza była ukochaną książką Kosińskiego.

Amerykańskie przyzwolenie
Kosiński nie był głupcem i wiedział, gdzie zaczyna swoje drugie życie po wyjeździe z Polski. Miał też rozeznanie w potrzebach, modach, a przede wszystkim w zasadach, na jakich funkcjonuje w Stanach Zjednoczonych tzw. rynek artystyczny. Jeden z bohaterów powieści Good night, Dżerzi, wydawca Dennis, mówi: nie przepadam za swoją pracą (...), ale mam chwile, które sprawiają mi pewną radość. Kiedy, na przykład, uda mi się wykreować zupełne zero i postawić je na świeczniku, to zaspokaja moją próżność. I Kosiński miał ten cudowny zmysł, którym wyszukiwał ludzi, podobnych Dennisowi. A potem proponował im to, co mogło zaspokoić ich próżność. Doskonale wiedział, że Malowany ptak będzie sukcesem. Zainteresowanie Holocaustem trwało, więc na pewno książkę kupią ci,którzy żądają rozliczenia winnych straszliwej zagłady. A ci, których oburzy opis Polaków, prześladujących żydowskiego chłopca, będą protestować. Czyli wywołają skandal. Czyli, trudno o lepszą promocję.

W oczekiwaniu końca
Fakt, że Ameryka każdemu daje szansę, wykorzystał więc Kosiński w stu procentach. Na jego sukces - bo nim upadł, odniósł sukces - złożył się tyleż silny charakter, co sprzyjające okoliczności. Puszczona w ruch machina konfabulacji wywołała jednak zmianę jego osobowości. Świadomie wywoływał skandale, podrzucał tropy, którymi mogli pójść ci, którzy chcieli go zdekonspirować, powoli tracił kontrolę nad nałogami. Dziennikarze, którzy pierwsi rozpoczęli demistyfikację pisarza, mówią, że w ostatnich miesiącach życia sprawiał wrażenia człowieka śmiertelnie zmęczonego. Że chyba zaczynała mu ciążyć biografia, którą tak misternie tworzył wcześniej, zacierając ślady i unikając ludzi, znających prawdę.

Jakby nagle chciał to wszystko ujawnić, przekreślić i zadrwić z amerykańskiego uwielbienia, które dość szybko i triumfalnie przeciekło także do jego rodzinnego kraju. Jerzy Kosiński popełnił samobójstwo 3 maja 1991 roku. Wypił morze alkoholu, zażył środki na sen, na głowę włożył foliowy worek. Zanim zmarł, zadzwonił do swojej przyjaciółki Urszuli Dudziak z informacją, że zadzwoni następnego dnia. Tej śmierci też nikt nie potrafi rozszyfrować. Chciał, czy nie chciał umrzeć? Ale Raul w powieści Głowackiego mówi: im dalej od prawdy, tym bliżej do Dżerziego.
W Polsce kontrowersjom wokół postaci i dorobku (?) Jerzego Nikodema Kosińskiego długo towarzyszyło dyskretne milczenie. Może dlatego, że uwielbienie dla każdej amerykańskiej kariery jest u nas bardzo silne i niepisanym zwyczajem nie wypada jej podważać.

To zaczyna się jednak zmieniać. Podnoszą się głosy, że osoby publiczne, stając się publicznymi, tracą prawo do prywatności. No i wciąż pozostaje grupa tych, którzy strasznie lubią dowalić sławniejszym od siebie. Ale Good night, Dżerzi to akurat nie jest lektura dla nich.

Janusz Głowacki

Rocznik 1938, miejsce urodzenia - Poznań. Miejsce zamieszkania - Warszawa i Nowy Jork (od 1983).
Dramaturg, prozaik, scenarzysta filmowy.
Jego sztuki, m.in. Polowanie na karaluchy i Antygona w Nowym Jorku grane były przez czołowe teatry amerykańskie. Tłumaczony na wiele języków, otrzymał też wiele międzynarodowych nagród literackich. Słynie z poczucia humoru i dystansu do świata.

Jerzy Nikodem Kosiński

(Józef Lewinkopf)
Urodził się w 1933 r. w Łodzi, w rodzinie przemysłowca. W czasie II wojny światowej, ukryty przez ojca w domu polskiej rodziny, w Dąbrowie Rzeczyckiej, przetrwał tam okupację. Studiował historię i nauki polityczne, a w 1957 r. wyjechał do USA, gdzie zrobił karierę literacką i towarzyską.
Był też fotografikiem i próbował sił w aktorstwie. Znany z książek Malowany ptak i Wystarczy być.

O nich wiemy więcej z filmów i na nowo pisanych biografii, które często wywoływały spore zaskoczenie

Paweł Jasienica
Nena, wielka miłość i żona Pawła Jasienicy, współpracowała ze SB. Z nieprawdopodobną konsekwencją pisała donosy na męża i całe środowisko literackie. Pisarz, który zmarł 8 miesięcy po ślubie z agentką, prawdopodobnie wiedział o jej podwójnej roli. Ta historia stała się inspiracją filmu Różyczka Jana Kidawy-Błońskiego

Ryszard Kapuściński
Pisząc reportaże ze świata, Ryszard Kapuściński często je fabularyzował, łącząc prawdę z literackim uogólnieniem. Znakomity publicysta nie zawsze jednak informował o tym czytelnika. Krytycznej analizy jego twórczości dokonał Artur Domosławski w książce Kapuściński non-fiction. Znalazły się tam też szczegóły z prywatności pisarza.

Zbigniew Herbert
Przy całym szacunku dla poezji mistrza, Joanna Siedlecka udowodniła w książce Pan od poezji, że Zbigniew Herbert, w czasie II wojny światowej nie był w partyzantce, a nogę złamał na wycieczce w parku. Ujawniła też jego bujne życie erotyczne. Wdowa po poecie bezskutecznie próbowała zablokować wydanie książki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!