Tuż przed II wojną światową niemiecka kinematografia zre-alizowała film propagandowy pod tytułem: „Heimkehr”. Film zrealizowany w obozie dla uchodźców tuż przy granicy z Polską. Uchodźców niemieckich, którzy rzekomo prześladowani musieli uciekać przed
terrorem do Rzeszy Hitlera. Film o wstrętnych Polakach prześladujących mniejszości narodowe, mundurowych bijących matki z dziećmi i polskich politykach nakręcających spiralę owych prześladowań. Film został zrealizowany z rozmachem, pod patronatem samego Heinricha Himmlera. W 1941 roku, podczas Tygodnia Sztuki Filmowej w Wenecji, film został zauważony i otrzymał nagrodę. Pozostając w sferze niemieckiej kinematografii, chciałbym wspomnieć jeszcze o jednej postaci.
W III Rzeszy działała z powodzeniem słynna na całym świecie Berta Helene Amalie „Leni” Riefenstahl - niemiecka reżyserka, scenarzystka i producentka filmowa. We wrześniu 1939 roku wraz ze swoją ekipą filmową zjawiła się na krótko w Polsce. W mundurze Wehrmachtu, uzbrojona w pistolet i krótki bagnet przy pasie, z wojskową ekipą kręciła dziennik kampanii wojskowej w Polsce. W niemieckim archiwum federalnym Bundesarchiv zachowały się zdjęcia z tej kampanii. Filmowała paradę zwycięstwa w Warszawie, przebywała wraz z Adolfem Hitlerem w sopockim Grand Hotelu. Po II wojnie światowej spędziła cztery lata we francuskim areszcie. Oskarżano ją o wykorzystywanie 117 cygańskich więźniów obozu koncentracyjnego do filmu „Niziny” („Tiefland”), których po wykonaniu ujęć na potrzeby filmu odesłano do obozów i zamordowano. Po II wojnie światowej „Lenie” Riefenstahl była ostro krytykowana za swoje bliskie kontakty z nazistowskim reżimem. Sama jednak uważała, że nic złego nie robiła i nigdy nie przeprosiła za rolę, jaką odegrała w propagandzie III Rzeszy.
82 lata po tamtych wydarzeniach powstaje w Polsce film, tym razem fabularny, pod tytułem „Zielona granica”. Film o podobnej tematyce i narracji. I znowu widzimy uchodźców, zrozpaczone matki z dziećmi, brutalnych strażników ganiających niewinnych imigrantów po lasach i polityków nakręcających… I ten właśnie obraz zostaje zauważony, ni mniej ni więcej, w tej samej Wenecji, na tym samym festiwalu filmowym i także otrzymuje nagrodę.
Nie widziałem całego filmu. Obejrzałem wszystkie możliwe zwiastuny, przeczytałem opisy i opinie. Te złe i te dobre. Na temat opinii i hejtu nie będę się wypowiadał - nie moja to rola. To są czyjeś poglądy i nie będę ich ani przytaczał, ani oceniał. Mogę napisać o tym, co widziałem. A widziałem z bliska pracę funkcjonariuszy straży granicznej właśnie tam, na obszarze największego obecnie zagrożenia dla naszej bezpiecznej codzienności. Pracę ciężką, niewdzięczną i na pewno nie zapłaconą. A właściwie służbę, nie pracę. Służbę krajowi i jego obywatelom.
I dlatego nie pójdę do kina, nie obejrzę filmu pani Holland. Nie poprę szczucia, zakłamania, antypolskiej propagandy i znieważania dobrego imienia polskiej straży granicznej. Nie kupię biletu do kina, nie przyłożę ręki do sukcesu kasowego czegoś takiego. Nie mam słów.
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?