Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grażyński i śląska sanacja w nowej "Naszej Historii"

Marek Twaróg
Fascynująca rozmowa red. Tomasza Borówki z profesorem Zygmuntem Woźniczką w nowym numerze miesięcznika „Nasza Historia” z pewnością żadnego czytelnika nie pozostawi bez refleksji. Bo przecież dyskutować o Grażyńskim, to dyskutować o Korfantym.

Mówić o Śląsku Grażyńskiego, to mówić o Śląsku Korfantego, a zatem dotknąć jednego z najważniejszych symboli naszej ziemi. Dotknąć wielkiego śląskiego sporu, który do dzisiaj pojawia się prawie w każdej dyskusji historycznej. Jest z nami, a nawet jest w nas, w rodzinach, które 95 lat temu znalazły się w matni wielkich dziejowych wyborów.

Chyba jesteśmy jedynym regionem Rzeczpospolitej, który w dyskusjach o swoich korzeniach rzadziej sięga po symbole w postaci domowej wodzionki, umeblowania antryju czy fasonu jakli albo kabotka, a częściej po dwie wielkie osobistości polityczne. Nie ma zmiłuj, w takich rozmowach często bierzemy się za czystą politykę i to politykę sprzed prawie wieku.

Korfanciorze i niekorfan-ciorze. Oto dawny podział. Lecz w gruncie rzeczy taki sam podział istnieje dzisiaj. Ślązak Korfanty i robiący nam porządki gorol Grażyński.

Woźniczka dodaje: „Ciągle żywy jest mit biednego Korfantego otrutego przez strasznego Grażyńskiego”. To prawda, poprzez Korfantego widzimy całą swoją śląskość. To Korfanty ze swoją wizją, strategią, a także ze swoim niedopasowaniem do sanacji, niezrozumieniem przez Warszawę i tą strasznie niepolską nieoczywistością. Ze swoimi manierami, przedsiębiorczością, krnąbrnością i wykształceniem… O, jakże lubimy widzieć śląskość właśnie z tą postacią w tle.

Też lubię, dowartościowuje mnie to, bo - myślę - dowartościowuje mój Śląsk.

Ta wielkość Korfantego i jego mit to w jakimś stopniu wynik ostrego sporu z Gra-żyńskim. Sporu, który wymuszał stanowcze przedstawianie interesów, mocny język i brutalne niekiedy działania, ocenione później przez historię.

Interesujące, że Grażyński nie doczekał się żadnego mitu. Był w końcu donośnym głosem, odrębnym w naszym śląskim dwudziestoleciu. W końcu dał szanse tym, którym Korfanty mógł nie dać, rozumiał postawy, których korfanciorze nie rozumieli. Stworzył nowe instytucje i miejsca, a do dzisiaj piękna część Katowic to perełki, które powstały za wojewody Grażyńskiego.

Ciekawe, że nie ma akolitów, którzy dziś budowaliby jego mit, chociażby w kontrze do Korfantego.

Profesor Zygmunt Woźniczka chyba niechcący dotyka w rozmowie jeszcze jednej fascynującej kwestii. Ponadlokalnej, ponadregionalnej wielkości obu polityków. Dotyka więc kwestii siły ówczesnych elit, a zatem - nie może być inaczej - słabości dzisiejszych śląskich elit politycznych.

„Grażyński był nie tylko graczem na scenie regionalnej, ale również politykiem ogólnopolskim, podobnie jak Korfanty. Był nie tylko wojewodą, a politykiem sanacyjnym formatu ogólnopolskiego” - zauważa Zygmunt Woźniczka.

I to może być kolejna z kilku mądrych refleksji, jakie oferuje nam ta rozmowa. Siła tamtego Śląska fundowana była nie tylko na prawie administracyjnym, ale też na sile elit, które hartowały się w świecie głębokich podziałów i sporów.

Może dziś, gdy marzymy o tym, by mieć silny, liczący się w Polsce i Europie hajmat, warto zacząć nie od zmian prawnych, ale właśnie od siebie, od budowania elit.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!