MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Mercik: W sejmiku mamy dbać o poszanowanie różnorodności i bogactwa tradycji naszego regionu

Teresa Semik
Dr inż. Henryk Mercik z Ruchu Autonomii Śląska jest od 2015 r. członkiem zarządu województwa śląskiego odpowiedzialnym m.in. za kulturę. Z wykształcenia architekt, były konserwator zabytków w Chorzowie. Radny Sejmiku Województwa Śląskiego i były wiceprzewodniczący tego sejmiku w latach 2014-2015. Pierwszy wiceprzewodniczący Ruchu Autonomii Śląska. Mówi o sobie: „Jestem Ślązakiem i tu stawiam kropkę”.
Dr inż. Henryk Mercik z Ruchu Autonomii Śląska jest od 2015 r. członkiem zarządu województwa śląskiego odpowiedzialnym m.in. za kulturę. Z wykształcenia architekt, były konserwator zabytków w Chorzowie. Radny Sejmiku Województwa Śląskiego i były wiceprzewodniczący tego sejmiku w latach 2014-2015. Pierwszy wiceprzewodniczący Ruchu Autonomii Śląska. Mówi o sobie: „Jestem Ślązakiem i tu stawiam kropkę”.
Ręczne sterowanie kulturą prowadzi donikąd, a są takie pokusy - mówi Henryk Mercik, członek zarządu województwa śląskiego.

Marszałek województwa śląskiego przyznał stypendia w dziedzinie kultury (po 10 tys. zł każde) na „zaprojektowanie współczesnych męskich marynarek na bazie śląskich strojów”, albo na „stworzenie nowoczesnego modułowego systemu mebli” czy film o Alzheimerze. Jak wiele ma to wspólnego z kulturą?
Moim zdaniem - wiele. Strój regionalny jest elementem naszego dziedzictwa kulturowego. Ktoś wpadł na całkiem niezły pomysł, by go wykorzystać do artystycznych przetworzeń. Taki pomysł wart jest wsparcia. Odwróciliśmy się od kultury ludowej, bo kiedyś nam wmówiono, że to jest „obciach”.

Czy to nie jest zadanie dla „Cepelii”, zakładów odzieżowych albo meblarskich?
Niestety, całe dziedzictwo „Cepelii” zostało roztrwonione z transformacją ustrojową. Szkoda. Teraz musimy zacząć od początku troszczyć się o ludowe wzornictwo.

Oczekujemy od władz regionu wydarzeń kulturalnych, którymi ten region zasłynie w kraju, z których będziemy dumni. A marszałek wspiera jakieś lokalne festiwaliki dla garstki widzów, jakieś spektakle, o których mało kto wie, czy edukacyjne: „Idzie Grześ przez wieś”. Dlaczego wydajemy pieniądze na fajerwerki?
Pojawia się pytanie, w jaki sposób rozdzielać pieniądze, które województwo ma do dyspozycji. Być może potrzebne są tu zmiany. Myślę jednak, że nie powinniśmy wspierać tylko dużych organizatorów i łożyć jedynie na duże przedsięwzięcia. Bez wspierania tego, co dzieje się w kulturze lokalnej, nie zbudujemy wielkiej kultury.

Jaka właściwie jest rola władzy politycznej w zarządzaniu kulturą?
Władza powinna mieć świadomość tego, co jest dobre, a co złe dla rozwoju kultury.

Lud nie musi chcieć tego, co władza.
Na pewno władza polityczna nie powinna ingerować w repertuar, a bywają takie pokusy i w samorządzie, i w rządzie. Z pewnością ja nigdy tego robił nie będę. Jakiekolwiek ręczne sterowanie kulturą, konfrontowanie z własnym światopoglądem, prowadzi donikąd. Czym innym jest wybór dobrych dyrektorów instytucji kultury, bo zaufanie jest podstawą wszelkiego rządzenia.

Przez ostatnie lata instytucje kultury woj. śląskiego musiały zaciskać pasa, bo budowaliśmy ogromnym wysiłkiem finansowym Muzeum Śląskie. Czas już ten pas poluzować?
Zbudowaliśmy Muzeum Śląskie, ale konieczna jest modernizacja Muzeum Górnośląskiego. Musimy podjąć się tej inwestycji, bo inaczej będziemy mieli dwa różne światy muzealne, a tego nie chcemy. Wyremontowaliśmy Teatr Rozrywki, ale natychmiastowej naprawy wymaga scena w Operze Śląskiej. Każda z 19 instytucji kultury woj. śląskiego ma swoje potrzeby. Jest pewne tylko to, że żadnej z nich nie chcemy zlikwidować.

Czyli teraz lepiej nie będzie, bo do tego wciąż budujemy Stadion Śląski?
Musimy dokończyć Stadion Śląski, to oczywiste. Trzeba sobie zdać sprawę, że budżet województwa śląskiego jest na miarę budżetu Katowic. Nie została dokończona reforma samorządowa, a bez tej reformy nie da się zwiększyć dochodów województwa. Staramy się sprawiedliwie dzielić tę niewielką pulę, którą mamy do dyspozycji.

Wystarczy przejrzeć, kto dostał finansowe wsparcie na przedsięwzięcia kulturalne, by stwierdzić, że sprawiedliwie to znaczy: teraz pieniądze otrzymują propagatorzy Ruchu Autonomii Śląska: Jerzy Ciurlok, słynny „Ecik”, Stowarzyszenie „Przymierze dla Śląska” , Marian Makula na swoje widowisko „Elwer szoł”, czy malarz dziki, jakich wielu, Jarosław Kassner, ale jest mężem czołowej aktywistki RAŚ.
Mówi pani o dwóch różnych konkursach. Jednym jest konkurs ofert na zadania publiczne w dziedzinie kultury, a drugim - stypendia marszałka. Warunkiem przyznania wsparcia jest złożenie wniosku przez zainteresowanych i jego pozytywne rozpatrzenie przez kilkunastoosobową komisję. W konkursie ofert przyznano 93 dofinansowania. W tym dla stowarzyszenia, które ma wyprodukować widowisko „Elwer szoł”. Stypendiów przyznaje się corocznie 20 i staramy się, żeby trafiały do twórców z różnych dziedzin: muzyków, pisarzy, malarzy, projektantów. Jak widać, panowie Ciurlok i Kassner musieli po prostu złożyć dobre wnioski.

Bodaj po raz pierwszy województwo śląskie postanowiło szerszym gestem wesprzeć mniejszość niemiecką. Czyj to był pomysł?
Nie mniejszość niemiecką, tylko różne mniejszości narodowe i etniczne. To był nasz pomysł, regionalistów. W sejmiku woj. śląskiego jesteśmy m.in. po to, by dbać o poszanowanie różnorodności i bogactwa tradycji naszego regionu. Konkurs zorientowany na zachowanie wielokulturowości regionu oraz kultury mniejszości narodowych i etnicznych odbył się po raz pierwszy, ale chciałbym zwrócić uwagę, że najwyżej oceniony został projekt fundacji „Brama Cukermana” - to ona otrzymała też najwyższą kwotę dofinansowania. Jestem przekonany, że obiektywnie doceniliśmy to, co wartościowe.

Kto właściwie decyduje, na jakie przedsięwzięcia kulturalne idą pieniądze?
Do każdego konkursu powołuje się komisję, gdzie większość stanowią zewnętrzni eksperci, niektórzy związani z wojewódzkimi instytucjami kultury, ale i naukowcy. W komisji zasiada radny sejmiku, jest dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Marszałkowskiego i jestem ja, jako członek zarządu województwa. Propozycje przedłożone przez komisje zatwierdza zarząd województwa śląskiego i na koniec - sejmik.

Czy radni kiedykolwiek zakwestionowali listy z nazwiskami stypendystów marszałka?
Nigdy.

Nadmiar zaufania, bo są na nich nieprawidłowości. Stypendium, po 10 tys. zł, na napisanie książki pod tym samym tytułem: „Dzikusy. Nowa sztuka ze Śląska” otrzymały dwie różne osoby - Marta Lisok i Jarosław Kassner.
To pomyłka pisarska wynikająca z urzędniczego pośpiechu. Jarosław Kassner nie pisze książki. W ramach stypendium namaluje pięć obrazów ginącego Śląska.

Z listy beneficjentów marszałka śląskiego wynika, że w regionie rozwija się tylko tradycyjna kultura śląska, interesuje nas nawet życie „wspólnot skupionych wokół śląskich barów” i są na to pieniądze. Co z kulturą Beskidów?
Wspieramy to, co żywe i aktywne. Każde dofinansowanie udzielane jest na wniosek. Dobre wnioski powstają tam, gdzie już się coś dzieje, gdzie jest ferment i coś bulgocze. Trzeba działać i składać wnioski - tylko tak mogę to skomentować.

Częstochowa też się zaniedbuje? Sądząc po tytułach imprez lokalnych, jakie dofinansował marszałek śląski, to niemal pustynia kulturalna: spotkania folklorystyczne, przegląd twórczości chóralnej, konkurs legend…
Częstochowa też musi się zmobilizować. Dzieląc pieniądze na przedsięwzięcia kulturalne staramy się traktować wszystkie subregiony sprawiedliwie. Nikogo nie zamierzam faworyzować ani też wspierać jakichkolwiek podziałów. Wszelkie działania, które miałyby na celu oderwanie jakiejś części województwa śląskiego, uważam za niekorzystne, również w sferze kultury. Jeśli Częstochowa myśli, że sobie sama poradzi, to jest w błędzie. Jeśli ktoś myśli, że my bez Częstochowy będziemy silniejsi i będzie nam łatwiej, też się myli. Będziemy po prostu słabsi.

To z pana środowiska - Ruchu Autonomii Śląska - najczęściej słychać głosy, by nie tylko pozbyć się Częstochowy, ale także Zagłębia.
To są niemądre głosy. Nie możemy być słabsi, bo skorzysta na tym Kraków i Wrocław. Musimy to zrozumieć i patrzeć na siebie z pewnym zaufaniem.

„Dziennik Zachodni” pisał już o tym, że marszałek śląski lekką ręką płaci instytucjom spoza regionu. Teraz dostały wsparcie m.in. fundacje: Pro Musica Nova w Krakowie, Rozwoju Tańca w Warszawie, Ochrony Dziedzictwa Przemysłowego we Wrocławiu. Dlaczego?
To organizacje ogólnopolskie, ale działają na terenie województwa śląskiego. Pieniądze nie trafiają do Warszawy czy Wrocławia: są przeznaczone na kulturalne przedsięwzięcia organizowane na naszym terenie. Zwracam na to szczególną uwagę.

Niezmiennie od lat Katowice finansują festiwal perkusyjny w Opolu. Wystarczający powód jest ten, że dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach gra na bębnach? I to nie jest prywata?
Z Opolem współpracujemy i chcemy nawiązywać bliższe kontakty, o co niewątpliwie zabiegam. Kultura i edukacja to są najlepsze płaszczyzny do tej współpracy.

Patrzy pan ciągle w stronę Opola, szukając tam nici porozumienia i zrozumienia, a tymczasem młodzi opolanie wybierają Wrocław na swoją przyszłość, a nie Katowice. Mieszkańcy woj. śląskiego też mijają Opole bez żalu w drodze do Wrocławia. Opole stanie się nam bliższe?
Niestety, w Opolu o nas wiedzą niewiele, a my też nie wiemy, co proponuje Opole. Liczę, że to się zmieni. Jesteśmy niedużym regionem, z problemami, a naszym sąsiadem jest województwo najsłabsze w skali Polski pod względem demograficznym i gospodarczym. Na tej naszej słabości zyskują dwa kreatywne ośrodki: Kraków oraz Wrocław.

Historycznie, Opole powinno być naturalnym partnerem Katowic. Co dziś nas łączy?
Mamy dwie nagrody wspólne dla obu województw: teatralne Złote Maski oraz Nagrodę im. Karola Miarki za upowszechnianie kultury i nauki. Opole zaproponowało, by wspólny dla obu województw był także kolejny konkurs, ten na Muzealne Wydarzenie Roku. Bardzo bym chciał, żeby w przyszłym roku to zamierzenie doszło do skutku. Chciałbym też, aby katowicki miesięcznik „Śląsk” szerzej rozpostarł swoje skrzydła literackie i artystyczne na teren Opola. Musi być platforma wymiany informacji.
Industriada, święto Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego, to jedna z najciekawszych propozycji kulturalnych regionu. Kto o niej wie poza tutaj mieszkającymi? Na jednodniowe imprezy marszałek płaci niemało - stowarzyszenia: Sztyg.art w Chorzowie i Kopalnia Sztuki w Zabrzu otrzymały po 20 tys. zł, Towarzystwo Przyjaciół Siemianowic - 22 tys. zł.
Promowaliśmy tegoroczną Industriadę w Krakowie, mieliśmy gości z zagranicy, m.in. z Niemiec, ale zgadzam się, że impreza wymaga szerszej promocji poza regionem, bo na to zasługuje. Pewnie wymaga też naszej większej wiary w to, że jesteśmy gotowi wyjść z tą ofertą kulturalną na zewnątrz, może nawet do Republiki Czeskiej. Jestem przekonany, że to jest najbardziej oryginalne święto województwa w skali kraju. Z drugiej strony, liczny udział w Industriadzie mieszkańców naszego regionu zawsze cieszy mnie najbardziej. To aktywne zaangażowanie lokalnych społeczności dowodzi, że faktycznie w całym województwie łączą nas przemysłowe historie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!