Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia śląskiej emigracji: Minnesota, knieje, wilki jakieś i dzikość śląskiego serca

Marcin Zasada
Znamy niezwykłe losy Ślązaków, którzy w połowie XIX wieku zdobywali Dziki Zachód. A teraz historia nieznana, efekt moich własnych badań i poszukiwań: 20 lat po nich do Ameryki ruszyli ich sąsiedzi. Na północ, w ślad za Che Guevarą z Wrocławia

Mała Silesia była zimna. Do tego surowa i zarośnięta jak twarz pradziadka z rodowego portretu. I dzika, dziksza niż prowincja Oberschlesien mogła być, zanim jej bebechy zaczęły wypruwać górnicze maszyny. Mała Silesia narodziła się jakieś osiem tysięcy kilometrów od domu, w stanie Minnesota, miejscu dalekim również od wyobrażenia amerykańskiej arkadii. Ślązacy zostawili w niej Opole, przepis na kołocza i rzeszę potomków ze swojsko brzmiącymi nazwiskami.

Śląski poseł pisał: "Przybywajcie do Minnesoty". I przybywali

"Gdy wylądowali na swojej nowej ziemi, jedyną wolną przestrzenią, jaką zobaczyli, było niebo nad ich głowami. Stali pośrodku dębów, wiązów i lip, które rosły tu setki lat" - pisała o Ślązakach Clara K. Fuller w wydanej w 1915 roku "Historii Morrison i Todd County, Minnesota". Tymi pierwszymi, którzy osiedlili się w miejscowości North Praire w hrabstwie Morrison, była familia Schwientków. Takie nazwisko wpisano im w dokumentach imigracyjnych, może w rodzinnym Opolu byli Świątkami albo Świentkami. Z chwilą, gdy opuścili nowojorską Ellis Island, około 1868 roku, Jan stał się Johnem, jego żona Małgorzata została Margaret, a synowie - Johnem juniorem, Frankiem i Albertem. Po Schwientkach zjawili się kolejni: Bienkowie, Czechowie, Gaidowie, Kampowie, Kuklokowie, Pollokowie, Sobiechowie, Tomallowie, Wieczorkowie i Wodarzowie, żeby wymienić tylko kilka z kilkuset rodzin, których nazwiska można dziś odnaleźć choćby na cmentarzach w różnych zakątkach Minnesoty.

Przybywali najczęściej z Opola lub jego okolic - z Fałkowic (niem. Falkowitz), Starych Siołkowic (Alt Schalkowitz), Dobrzenia Wielkiego (Gros Dobern), Krogulnej (Krogullno-Gründorf), Domaradza (Dammratsch), Bąkowic (Bankwitz), ale też spod Strzelec Opolskich i Raciborza. Podobnie jak ich ziomkowie, którzy w 1854 roku ruszyli na Dziki Zachód, osadnicy w Minnesocie musieli postawić wszystko na jedną kartę. Sprzedawali więc ziemię i cały dobytek, kupowali bilet na statek i zostawiali trochę oszczędności koniecznych do rozpoczęcia nowego życia za wielką wodą.

Dlaczego wyjeżdżali? Z pewnością nie z powodów politycznych. Większość z nich nawet nie zdążyła zaznać skutków kulturkampfu Bismarcka, który urzędowego namaszczenia na dobrą sprawę nabrał dopiero ok. 1872 roku. Większość Ślązaków trafiła do Minnesoty zanim w ogóle rok wcześniej doszło finalnie do zjednoczenia państw niemieckich w cesarstwo. Pobudki emigrantów były podobne, jak w przypadku wcześniejszego exodusu do Teksasu: wyłącznie ekonomiczne. W samych tylko Prusach liczba ludności w latach 1816-1871 wzrosła 2,5-krotnie (prawie 25 mln w 1871 r.). Na górnośląskiej wsi więcej ludzi oznaczało mniej ziemi i postępujący proces rozdrabniania gospodarstw. Wielu zmusiło to do odważnych decyzji. A w Ameryce można było zacząć wszystko od nowa. Tak mówili.
Kto mówił i czemu akurat Minnesota? To dopiero historia. Stoi za nią niejaki Eduard Pelz. Saksończyk z urodzenia, śląski poseł do pruskiego parlamentu z wyboru, pisarz, podróżnik i dobrze prosperujący wydawca z Wrocławia. A nadto albo raczej przede wszystkim - XIX-wieczny Che Guevara. W latach 40. rewolucyjne instynkty kazały mu stanąć po stronie słynnego powstania tkaczy śląskich - Pelz nie tylko drukował ulotki, ale i brał udział w demonstracjach. Po aresztowaniu, nazwano go "intelektualnym zarzewiem tkackiej rewolty" i wydalono z kraju.

Pelz uciekł do Nowego Jorku, gdzie poznał ludzi obmyślających strategię ściągnięcia emigrantów z Europy do dziewiczej, pięknej, urodzajnej krainy 10 tysięcy jezior. Na początku lat 60. wydał dla nich broszurę zatytułowaną "News about Minnesota", w której zachwalał atuty dalekiego lądu potencjalnym przybyszom, podkreślając, że jego klimat, przyroda i urok czynią go najbardziej zbliżonym do warunków środkowo-zachodniej Europy. Wydawnictwo trafiło do Niemiec, było trzykrotnie wznawiane i rozeszło się w sumie w ponad 150 tys. egzemplarzy. Efekt? Niemcy zaczęli masowo pielgrzymować do Minnesoty, do początku XX wieku byli tam najliczniejszą grupą imigrantów. Kilka broszur Pelza trafiło też oczywiście na Górny Śląsk. I śląscy rolnicy dali się uwieść zapewnieniom o bezkresnych polach, żyznej glebie oraz słońcu, które nigdy nie zachodzi.

Mała Silesia - z Niemcami, Polakami i plebanem z Czech

Amerykańscy sąsiedzi nazywali ich "Szlązakami" albo "Polandersami" i podziwiali, że z Niemcami potrafią dogadać się po niemiecku, a z Polakami po polsku. Lokalne gazety końca wieku chwaliły śląską zaradność. Dziennik "St. Paul Daily Globe" pisał: "Zakładają swoje kolonie, najczęściej z Silesii, polskich Prus (sic!) z odwagą Cezara albo Napoleona". Ta odwaga przydawała się szczególnie w kiełznaniu północnej dziczy. Zima bywała uciążliwa, słońca mniej niż zapowiadał Pelz, ale gleba dość urodzajna, woda krystalicznie czysta, a powietrze rześkie niczym pierwszy weselny bruderszaft. Ziomkowie z Panny Marii bez zastanowienia zamieniliby na Minnesotę swój jałowy, czerstwy Teksas. Przywoływana wcześniej monografia hrabstwa Morrison wspominała o Ślązakach: "Leśną głuszę przekształcili w uprawne pola. A proste domy zrębowe - w solidne domostwa. Dawne ścieżki to teraz drogi, tak w North Praire, jak i w Swan River, Flen-sburgu, Elm Dale, Bowlus, Little Falls i Platte".

Zabawne, jak bardzo Mała Silesia, jaką budowali od zera w Minnesocie, była podobna do tej dużej, z której przyjechali. Gdzieniegdzie Ślązacy dzielili ląd z Niemcami, w innych zakątkach - z przybywającymi coraz liczniej z rozdartego zaborami kraju Polakami (np. w miejscowości Winona oraz założonych przez nich enklawach Sobieski, Wilno czy Pulaski). No i z Czechami, którzy po sąsiedzku organizowali się w Little Falls. Prawdziwa Mała Silesia tętniła w North Praire, gdzie jako pierwsi trafili przywołani wcześniej Schwientkowie. Osadę założyli Niemcy, obok nich w latach 70. sprowadzili się Ślązacy, potem przyjechali tam polscy imigranci, a proboszczem parafii św. Krzyża był Czech, ks. Edward Nagi. Wspólny język przybysze z Oberschlesien znaleźli szybko z Kaszubami. Pospołu budowali swoje wioski - w Wells w hrabstwie Faribault, w New Brigthon w Ramsey, swojsko brzmiące Gnesen w St. Louis County, Edison w Swift County i przede wszystkim: Opole, założone w latach 70. XIX wieku w hrabstwie Stearns. Do dziś to jedyna śląska nazwa zachowana na mapie stanu Minnesota.
Szczątkowe informacje na temat kulturowego melanżu, w centrum którego znaleźli się śląscy rolnicy, przynosi lektura siódmego tomu monumentalnego dzieła "Historya Polska w Ameryce" autorstwa ks. Wacława Kruszki. Na początku ubiegłego stulecia duchowny opisał setki polskich parafii działających w Stanach Zjednoczonych. Ślązacy? Na przykład: "Parafia św. Wawrzyńca w Duelm, Minnesota. Kościół polski poświęcił tu Biskup Trobec roku 1900. Było wtedy 40 farmerów, przeważnie Szlązaków, reszta Niemcy". Albo: "Parafia w Delano - Szlązacy wraz z Niemcami w 1874 roku pobudowali tu kościół pod wezwaniem św. Piotra (…) W roku 1883 zaszło nieporozumienie pomiędzy ks. Sochą i niektórymi Polakami, co przyczyniło się do pobudowania polskiego kościoła Matki Boskiej Częstochowskiej. Po nim zawiadował parafią przez dwa lata ks. Rynda, Czech; następnie przez krótki czas ks. Venigh, kuty Niemiec, ale dobry kaznodzieja (…) Do parafii w Delano należy około 100 familii, we Franklin 60 familii. Wszyscy z Górnego Szląska, od Opola". Jak pokazuje ostatnia wzmianka, w Nowym Świecie nie brakowało odwiecznych problemów rodem ze Starego Kontynentu. Warto dodać, że Kruszka wspomina w swojej monografii o kilkunastu księżach-"Szlązakach", którzy służyli rozsiani po całej Minnesocie. Choćby ks. Augustyn Gospodar ("Chłop jak dąb" - pisze o nim) czy ks. Józef Dudek ("Gorliwy i pracowity kapłan, o wyższym polocie ducha i niezwykłym zapale kaznodziejskim"). Jeden z nich, ks. C. Breitkopf ("Rodak ze Szlązka") stał się bohaterem polonijnej afery, gdy w polskim kościele miał wygłosić takie oto kazanie: "Przysłany jestem (…), abym jak Bismarck nauczał Polaków, bo są ciemni. Nie sądźcie, że Bismarck był zwyczajnym człowiekiem, on był mężem, który umiał Niemcy połączyć, a że wystąpił przeciw kościołowi w starym kraju, to z natchnienia ducha Bożego. Bismarcka wam tu potrzeba w każdej polskiej kolonii w Ameryce, bo wasza jest jedyna narodowość, co potrzebuje oświaty". Kruszka komentuje: "Istotnie, my Polacy choć pod wielu względami jesteśmy oświeceni, to jeszcze ciemni, pozbawieni światła rozumu politycznego". To dopiero dyplomacja.

Jak syn Ślązaków lotniczą pasją zaraził Charlesa Lindbergha

Inne, rodzinne legendy można usłyszeć od potomków śląskich imigrantów z Minnesoty. Schwientkowie znają historię wuja Simona (Szymona), który w 1889 roku przyszedł na świat na statku SS Rhaetia, płynąc do Ameryki z rodzicami: Vincentem i Albiną, z domu Gamroth. Niesamowita jest też saga rodu Kukloków, zapoczątkowana za Oceanem przez patriarchę Petera (Piotra) i jego małżonkę Johannę, z domu Zwak.

Oboje przyszli na świat w Opolu, na Śląsku (Peter - 1838 r, Johanna - 1846 r.; ślub w 1864 r.), w 1872 roku przybyli do Ameryki i finalnie osiedlili się w Opolu, w hrabstwie Stearns. Na tamtejszym, opolskim cmentarzu w Minnesocie zostali też pochowani. Zanim Pan wezwał ich do siebie, Piotr kupił 40-akrowe ranczo i tak sprawnie gospodarzył, że pod koniec żywota pod swoim władaniem miał posiadłość dwukrotnie większą. Kuklok senior miał komu przekazać rodzinny majątek - dzieci spłodził aż 17 (!). Gdy w 1890 roku na świat przychodziła jego najmłodsza córka Julia, herr Peter był już dziarskim 52-latkiem. W jego nekrologu, opublikowanym w 1913 roku na łamach "Holdingford Herald", można przeczytać, że "był wybitnym, robotnym pionierem, uczciwym i szczerym człowiekiem, szanowanym przez całą miejscową społeczność".
Na miano innego lokalnego bohatera zasłużył Cyril Ludwig Stodolka (rocznik 1892), syn Piotra i Franciszki (z domu Wilczek). Stodolkowie pochodzili z Fałkowic, jak większość śląskich rodzin, osiedlili się w Minnesocie na początku lat 70. XIX wieku. Cyril był wynalazcą, genialnym konstruktorem i pionierem lotnictwa. Ze swoim bratem Edem zmontował dla siostry samochód, którym ta jeździła przez kilkanaście lat. W 1918 roku bracia Stodolkowie kupili samolot - dwupłatowy model J1 Curtis, za sterami którego Cyril dawał w całym stanie pokazy akrobatyczne. Częstym gościem na ich farmie w Little Falls był ich nastoletni, zafascynowany lataniem, sąsiad. Nastolatek nazywał się, uwaga: Charles Lindbergh.

Tak, ten sam, który w 1927 roku wsławił się pierwszym samotnym przelotem między lądami Ameryki Północnej i Europy bez międzylądowań. Amerykańska ikona, nazywany "Idolem XX wieku". Niewykluczone, że to właśnie śląscy emigranci zaszczepili u niego lotniczą pasję. Stodolka i Lindbergh przyjaźnili się przez lata, pewnego razu Charles awaryjnie lądował na posiadłości u Stodolków, gdy skończyło mu się paliwo. Cyril opowiadał (część jego wspomnień została zachowana przez organizację Minnesota Historical Society, zawiadującą muzeami na terenie całego stanu; jedno poświęcone jest Lindberghowi - w jego domu w Little Falls), ile godzin spędził z Charlesem na dyskusjach o samolotach i powietrznych marzeniach. Kilka z nich dotyczyło również jego słynnej przeprawy przez Atlantyk. Lindbergh wielokrotnie radził się Stodolki w takich kwestiach, jak dobór paliwa, ekonomia lotu czy konstrukcja silnika. Żeby było ciekawiej, to on poznał Cyrila z Amelią Earhart, pierwszą kobietą, która przeleciała nad Atlantykiem.

W Minnesocie też pieką kołocza

Co śląskiego, prócz Opola i potomków, zostało po Ślązakach w Minnesocie? Lektura "Kuryera Śląskiego" z 1920 roku dowodzi, że kolejne ich pokolenia utrzymywały więź z ziemią przodków - dziennik wydrukował odezwy Górnoślązaków z krainy 10 tysięcy jezior, którzy datkami i dobrym słowem wsparli plebiscytową batalię z Niemcami. "Wobec ciężkich chwil, jakie nasz kochany Śląsk przechodzi, zasyłamy z Opola naszym braciom walczącym o prawa narodowe na Śląsku nasze najgorętsze wyrazy uznania i zachęty do dalszej pracy" - brzmiały oświadczenia podpisywane w Browerville, Opolu, St. Wendell, Bowlus, Holdingford i North Praire.

Fascynującym świadectwem jest też zachowany w familijnych archiwach pamiętnik braci Matha i Teda Heschów, synów Mary Otremby (ur. w Goszczowicach; przyjechała do Minnesoty ok. 1871 r., gdzie wyszła za mąż za Paula Hescha), którzy w 1914 r., tuż przed wybuchem I wojny światowej, w poszukiwaniu rodzinnych korzeni wyruszyli na Śląsk. Przemierzyli go od Goszczowic i Opola, przez Górę św. Anny, Mysłowice i Katowice. "Kopalnie tu tak duże jak całe St. Paul (miasto w Minnesocie)" - pisali o Katowicach. To kapitalny temat godny dalszego zgłębienia.

Dowodem na to, jak ważną społecznością w Minnesocie byli Ślązacy, jest również mnogość informacji ze Śląska w lokalnych i regionalnych gazetach na przestrzeni lat. Niezależnie, czy były to czasy plebiscytu, II wojny światowej, Gierka czy Solidarności, prasa w tej części Ameryki pisała o Śląsku dużo i często.
Najlepsze na koniec. Jakie danie można spotkać w wielu, nie tylko niemieckich restauracjach w Minnesocie? Beef Rollada z charakterystycznym nadzieniem. Zaś miejscowość Montgomery na południu stanu szczyci się mianem "Światowej stolicy… kolacza" i wyrabia go na tysiąc różnych sposobów. Sam kołocz natomiast, śląski, oryginalny, z nadzieniem makowym, przetrwał w wielu rodzinach jako element zwyczaju świątecznego czy weselnego. I jeszcze jedno: w Minnesocie mówi się specyficznym angielskim, nazywają go "Minnesota Accent" lub "Great Lake Accent". Jeśli ktoś pamięta kręcony w tamtych stronach film "Fargo" braci Coen, to brzmi on właśnie tak. I Amerykanie nie mówią tam "yes". Mówią "ja" (pisane "yah").
Może to robota Niemców. A może Szlązaków.

Część nazwisk śląskich rodzin, które wyemigrowały do Minnesoty w latach 70. XIX wieku (pisownia amerykańska):
Baron, Bartyla, Bednarz, Benusa/Bie-niusa, Bieniek, Blasczyk, Bobick/Bobik, Boros/Borasch, Brenny, Bursey/Bursy, Bzdok, Cekalla/ Czekala, Cichon/Cichy, Czech, Dombovy/ Dombowy, Doschka/ Doska, Dubiel, Fabian, Fautsch, Filip/Philip, Filla, Fussy, Gaida, Gallus/Golus, Gamroth, Gmyrek, Golla, Harmans/ Harmanza, Hyla, Jagusch, Jakubik, Jambor,
Janek, Janey/Jany, Janish, Janski, Jendro, Jendrysek, Jesok/Jezok, Jonietz, Kalis, Kampa, Karasch, Kasella, Kasparek,
Klimek, Klisch/Klescz/ Klyszcz, Kloss, Kokott, Kolodziej/Kollodge, Karoll, Kostreba, Kowalczyk, Kroll/Krol, Krystosek, Kuka, Kuklok, Kulig, Kulla, Kupka/Kopka, Langer, Lasota, Lempart, Lempka, Lux, Maciej, Manka/Mainka, Marsolek, Masog, Matros, Meyer, Misch/Mish/Mis, Moczko/Motzko, Mrosek, Mrosla/Mrozla, Opatz/Opacz, Otremba, Palluch, Patzold/Petzold, Pierzina, Pietrick, Pietron/Petron, Pietrzak, Pintok/ Pientok, Pogrzeba, Pollok, Posch, Prokott/Prokopp, Przybilla, Psyk/Psyck, Puchalla, Pyka/Peka, Radziej, Rossa, Roszczek, Rudek, Scepurek/Szczepurek, Scheitza/Shietza, Schelonka/Zielonka, Schibilla, Schlichting/ Szlichzin, Schwientek/Schwintek/Swintek, Skroch, Smieja, Sobania, Sobiech, Solorz/Szolors, Sowada/Zowada, Soyka/Sojka, Speda/ Spieda, Stanek, Stellmach, Stiller, Stodolka, Sura/Szurra, Surma, Suska, Switalla, Symalla/Szymala, Tomala/Tomalla, Trettel, Trutwin, Ulik, Urban, Walek/Wollak, Waletzki, Waletzko, Warzecha, Wavarek/ Wawarek, Welna, Wiatrak, Wieczorek, Wilczek, Wochnick, Wodarz, Wojtaszek, Wrobel, Wyrowski, Yorek/Jorek/Jurek, Yourczyk, Zur, Zwack/Zwak/Czwak

*Regionalna lista płac. Sprawdź, ile zarabiają [ZAROBKI OD 100 ZŁ DO 1 MLN ZŁ]
*Kuchenne Rewolucje w Tychach: Dom Bawarski Tychy Magdy Gessler [ZDJĘCIA + WIDEO]
*Najpiękniejsze polskie kolędy [POSŁUCHAJ i WYBIERZ]
*Najlepsze prezenty na święta Bożego Narodzenia [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!