18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Internetowa menażeria

Marek S. Szczepański
Socjologowie przestrzegają przed cyberwykluczeniem i lekceważeniem sieci

Kilka lat przed śmiercią Stanisław Lem, wybitny pisarz i mistrz literackiej fantastyki, stwierdził, że nie był świadomy, jak wielu głupców zaludnia planetę do momentu, kiedy nie zajrzał do internetu. To przesadnie krytyczna i niesprawiedliwa ocena. Owszem, w sieci można spotkać licznych jej użytkowników niezdolnych do czytania ze zrozumieniem, odszukać bezwartościowe, czyli śmieciowe informacje i wpisy, czy natknąć się na prostackie oceny. Nie zmieniają one jednak przekonania, że wprowadzenie komputera i rozbudowa nowych środków komunikowania to prawdziwa rewolucja o bardzo pozytywnych skutkach.

Nic zatem dziwnego, że socjologowie jednoznacznie przestrzegają przed cyberwykluczeniem, ostentacyjnym lekceważeniem sieci i nowinek technologicznych. Wszak najcenniejszą dzisiaj umiejętnością jest zdolność do gromadzenia, przetwarzania i praktycznego wykorzystywania informacji. A internet jest medium o nieograniczonych możliwościach i zasobach.

Zawsze wzrusza mnie widok sędziwych uczestników uniwersytetów trzeciego wieku z zapałem surfujących w sieci, poszukujących bliskich dusz i wiedzy. Oczywiście, można żyć bez komputera, przyjmując pozę wyniosłej izolacji, lekceważenia i odrzucenia sieci. To też jest wybór i należy go szanować, pamiętając o rzeczywistych skutkach takiej absencji.

Internet to najbardziej demokratyczne medium, jakie zna współczesny świat. Można limitować do niego dostęp, można utrudniać lekturę niektórych portali, tak jak robi się to nie tylko w Chinach, można cenzurować wpisy, a obsceniczne - wyrzucać. Takie administracyjne działania, choć na krótką metę bywają skuteczne, nie mają szans w dłuższej perspektywie. Sieciowa demokracja wcześniej czy później zwycięży.
Trudno jednak lekceważyć odpowiedzialność za słowo lokowane w sieci, które może ranić, obrażać, zwłaszcza jeśli dotyczy konkretnej osoby i jest nieprawdziwe. Jesteśmy (mówię tutaj o sieciowych surferach) świadkami zjawiska, które można nazwać rozchamowaniem. Szczególny nacisk kładę na bardzo ostre słowo (c)ham, gdyż oddaje trafnie profil osób, które na internetowych forach piszą obelżywie i agresywnie o innych, kryjąc się bojaźliwie za nickami. Demokratyczna sieć daje im możliwość zaistnienia i złudne przekonanie o anonimowości i bezkarności. W rzeczywistym świecie lokują się często na marginesach życia społecznego i zawodowego, a internet sprawia, że mogą na chwilę poprawić samoocenę.

Nie zapomnę dyskusji sprzed lat o katastrofie samolotu pasażerskiego, który rozbił się u wybrzeży kraju znanego z pięknych plaż i olśniewających miejsc do nurkowania. Pojawiły się oczywiście wyrazy współczucia, symboliczne świeczki i wpisy pełne empatii. Ale obok nich jeden z rozchamowanych podjął wątek szokujący. Z udawaną - bądź nie - troską jął się zastanawiać, kto zapłaci za szkody ekologiczne związane z rozkładem zwłok ofiar tej tragedii. Byłem przekonany, że wątek ten zniknie i nie znajdzie komentatorów i dyskutantów. Byłem w błędzie.

W wirtualnym obiegu znaleźć bez trudu można netopoprawnych, przestrzegających skrupulatnie netykiety, czyli zasad dobrego funkcjonowania w sieci. Występują bardzo często pod wieloma nickami, ale niemal zawsze ich wypowiedzi cechuje co najmniej poprawność, jeśli nie, co jest stosunkowo rzadkie, elegancja. Takie wpisy pozwalają na powiększenie wiedzy, podjęcie dobrej rozmowy, zwłaszcza o rzeczach trudnych.

W życzliwej pamięci pozostawiam sieciowe dialogi rodziców dzieci z zespołem Downa, z rozszczepami kręgosłupa i innymi formami niepełnosprawności. Z drugiej jednak strony neto-poprawni zaludniają portale tematyczne, wypowiadając się ze znawstwem o poezji, prozie, malarstwie, modzie. Sieć zna też zdeklarowanych werystów. Łaciński termin verum oznacza prawdę i dążenie, godne pochwały, do jej głoszenia. To ludzie, którzy występują pod prawdziwymi nazwiskami, zamieszczają staranne, poprawne merytorycznie wypowiedzi, często odważne i prowokujące umysł do wysiłku. Są gotowi do rozsądnej i opartej na poważnych argumentach dyskusji.

I wreszcie trolle, czyli surferzy, którzy uczestniczą w różnych dialogach, ale nigdy lub prawie nigdy nie odnoszą się do kluczowych wypowiedzi. Ich zdania nie mają związku z toczącą się e-rozmową i nierzadko w dyskusję poruszającą problematykę współczesnego terroryzmu włącza się osoba, która pyta o adres sklepu z wózkami dla dzieci, czy zatroskana elegantka pragnąca zafundować sobie odlotowe tipsy. W sieci można zatem spotkać bardzo wielu uczestników: tych, którzy wzbudzają w nas uznanie, i tych, którzy swoim prostactwem porażają. Warto wtedy pamiętać o słowach Woltera, genialnego filozofa francuskiego, który mawiał: "Nie podzielam Twoich poglądów, ale zrobię wszystko, abyś mógł je głosić".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!