Interwencje Straży Pożarnej w Mysłowicach w okresie wakacji. Ile ich było?

Wakacje dla wielu to czas odpoczynku, jednak dla strażaków to okres wzmożonej pracy. Pożary, zalane ulice czy przewrócone drzewa to zdarzenia, którymi muszą zająć się strażacy.

Państwowa Straż Pożarna w Mysłowicach podczas niecałych dwóch miesięcy wakacji przeprowadziła 269 interwencji, z czego liczba pożarów wynosi 29, reszta to miejscowe zagrożenia takie jak podtopienia ulic czy połamane drzewa.

Najgorszym dniem dla mysłowickich strażaków był bez wątpienia 17 sierpnia, podczas którego mundurowi musieli interweniować aż 40 razy, w tym do pożaru samochodu osobowego oraz pożaru wiaty śmietnikowej za pustostanem na ulicy Krakowskiej.

- W głównej mierze nasze interwencje dotyczyły miejscowych zagrożeń, między innymi: odpompowanie zalanych ulic czy posesji, usuwanie nawałnic, czyli połamanych drzew, które uszkadzały instalacje energetyczne i telekomunikacyjne — mówił mł. bryg. Wojciech Chojnowski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Mysłowicach.

Strażacy najwięcej pracy mają w miesiącach letnich. Według udostępnionych nam statystyk za 2022 rok w czerwcu takich interwencji było 145, w lipcu 136 a w sierpniu 125. Czym jest to spowodowane?

- Okres wakacyjny jest nieprzewidywalny. Jednak nasze działania nie tylko są związane z usuwaniem nawałnic, ale też ruchem na drogach. Obsługiwaliśmy również kolizje oraz wypadki drogowe. Wiadomo, to jest okres wakacyjny, więc natężenie ruchu, szczególnie w weekendy jest duże — tłumaczył Wojciech Chojnowski.

Za taką liczbę interwencji w sezonie letnim odpowiedzialna jest w dużej mierze pogoda. Podczas upalnych dni łatwiej o pożar. Mundurowi otrzymują również wezwania do uruchomionych czujek tlenku węgla.

Od 1 lipca 2023 roku przez okres wakacji strażacy z Mysłowic 5 razy interweniowali w przypadkach, w których ulatniał się tlenek węgla. Jednak liczba samych zgłoszeń jest w rzeczywistości o wiele większa. Na szczęście wszystkie dobrze się skończyły.

- Mieliśmy takie sytuacje, gdzie przyjeżdżaliśmy i tego tlenku węgla nie stwierdziliśmy. Okazało się, że czujka załączyła się, ale nie żeby ostrzec, tylko poinformować, że kończy się w niej bateria. Pamiętajmy, że czujka tlenku węgla ma swój okres działania i należy sprawdzać, kiedy trzeba wymienić te baterie. Dodatkowo żywotność czujek, a dokładnie sensorów, które się w nich znajdują, również mają swój określony czas. Niektóre wytrzymują tylko rok, inne do 10 lat — apelował oficer prasowy.

Tlenek węgla pojawia się głównie jako niepełny produkt spalania. Podczas upałów istnieje problem ze swobodną wentylacją w mieszkaniach. W dniach, gdy temperatura powietrza na zewnątrz jest bardzo wysoka, nagrzewają się dachy, kominy i przewody wentylacyjne. Gromadzi się w nich ciepłe powietrze, co skutkuje powstaniem w przewodach tzw. poduszki powietrznej, czyli braku ciągu. Wskutek powyższego spaliny przedostają się do pomieszczeń mieszkalnych.

Niektóre interwencje mundurowych były spowodowane przypalonymi potrawami w garnkach. Strażacy zaznaczali, że warto zainwestować nie tylko w czujkę tlenku węgla, ale również w czujkę dymu, którą należy zamontować w kuchni. Dzięki temu narzędzie będzie mogło nas ostrzec, jak zapomnimy, że zostawiliśmy jedzenie na gazie.