Choć wakacje i cieszymy się finiszem mundialu, to polityka nie zna odpoczynku i dopada nas, czy tego chcemy, czy nie. Teoretycznie nie powinno jej jeszcze być, ale kampania przed wyborami samorządowymi trwa w najlepsze, mimo że to wbrew prawu.
CZYTAJ:
Profesor Wódz: Jesteśmy w środku kampanii, choć nie ma daty wyborów
Znamy już prawie wszystkich kandydatów na prezydentów, burmistrzów czy wójtów, więc to, co robią, ma z wyborami związek. Duże partie polityczne grają na wielkiej ogólnopolskiej scenie pod swoich ludzi do samorządów; rząd rozwiązuje nierozwiązywalne dotąd problemy, karmi wyborczą kiełbasą; opozycja jeździ po kraju i wytyka zachłanność partii rządzącej.
Oficjalnie kampania rozpoczyna się w dniu zarządzenia wyborów, a kandydat może zacząć swoją po zarejestrowaniu komitetu wyborczego. Przed tym terminem naruszałby zasadę równości. Za takie lekceważenie prawa grozi odpowiedzialność karna, a Państwowa Komisja Wyborcza może nie przyjąć sprawozdania finansowego takiego kandydata. Ale to tylko teoria, przepisy są martwe. Patryk Jaki i Rafał Trzaskowski w najlepsze prowadzą kampanię wyborczą i walczą o fotel prezydenta Warszawy. W moim Chorzowie od kilku tygodni z wielu billboardów mruga do wyborców Leszek Piechota, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta miasta. A, nie, nie... Pomyliłem się - Leszek Piechota mruga jako senator Rzeczpospolitej, i tylko informuje, że ma biuro senatorskie, bo przecież wbrew prawu oficjalnej kampanii prowadzić jeszcze nie może.
Potyczki kandydatów w niby-kampanii to jedno, a wsparcie partii rządzącej to już prawdziwa ciężka artyleria wytoczona w wojnie wyborczej. 300 plus dla każdego ucznia to już nie czcze obietnice wyborcze do realizacji kiedyś w przyszłości, ale konkretne pieniądze, które wyborcy z pewnością docenią i wezmą pod uwagę jesienią przy urnie.
W podziale rządowej kiełbaski wyborczej Śląsk też coś dostał od centralnej władzy. W minioną niedzielę premier Mateusz Morawiecki, po pielgrzymce Radia Maryja, wprost z Jasnej Góry przyjechał do Katowic i zadeklarował, że za pomnik Wojciecha Korfantego w Warszawie zapłaci rząd. I bardzo dobrze. Ulżyło nam. Bo żenujący spektakl pod tytułem „Kto ma zapłacić za pomnik wielkiego Ślązaka w stolicy” ciągnął się od miesięcy - organizowano zrzutki w śląskich miastach, żebrano o miejskie pieniądze w Warszawie, błagano o pomoc rząd. Wojciech Korfanty na taki magiel nie zasłużył, szczególnie w stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, przecież był jedną z najważniejszych osób, które przyczyniły się do powstania II RP. Piłsudski, Witos, Dmowski nie czekali na społeczną zrzutkę - za ich pomniki płaciło państwo.
Ale nie narzekajmy, o kampanii i wyborach szybko zapomnimy, a pomnik wielkiego Ślązaka w Warszawie pozostanie na zawsze.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Zobacz najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w programie TyDZień
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?