Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarosław Makowski: Jak koronawirus zmieni nasze miasta, czyli miejska solidność czasu zarazy

Jarosław Makowski
Jarosław Makowski dla DZ: Miasta i koronawirus... Czy śląskie miasta już wiedzą, że podstawowym kryterium decydującym o ich atrakcyjności będzie poczucie bezpieczeństwa, jakie mogą zaoferować mieszkańcom?
Jarosław Makowski dla DZ: Miasta i koronawirus... Czy śląskie miasta już wiedzą, że podstawowym kryterium decydującym o ich atrakcyjności będzie poczucie bezpieczeństwa, jakie mogą zaoferować mieszkańcom? Marzena Bugała
Koronawirus i samorządy. Powiedz mi, jak miasto dba o bezpieczeństwo i zdrowie mieszkańców, a powiem ci, czy chciałbym w takim mieście zamieszkać. Czy miasto daje nam w pandemii poczucie bezpieczeństwa? Czy śląskie miasta już wiedzą, że to będzie podstawowe kryterium decydujące o ich atrakcyjności? - pyta Jarosław Makowski, publicysta i działacz miejski.

Powiedz mi, jak miasto dba o bezpieczeństwo i zdrowie mieszkańców, a powiem ci, czy chciałbym w takim mieście zamieszkać. Czy śląskie miasta już wiedzą, że to będzie podstawowe kryterium decydujące o ich atrakcyjności?

Ta rywalizacja od dawna się toczy. A jej bohaterami, ba, poniekąd rywalami, jest państwo v. miasto. Już przed pandemią było oczywiste, że znaczenie miast rośnie. Dokładnie pamiętam rozmowy z młodymi ludźmi. Kiedy ich pytałem, gdzie chcieliby mieszkać, to nie wskazywali kraju, ale właśnie miasto. Oczywiście mówili o zamieszkaniu w Barcelonie, Londynie czy Berlinie. Dla nich Barcelona mogłaby się znajdować w Wielkiej Brytanii, a Londyn w Hiszpanii. Szło o to, że to miasta przyciągają ludzi ze względu na wysoką jakość życia, ofertę kulturową i gospodarczą, prestiż, ale także swoistą tożsamość mieszczucha. Czy nadejście pandemii koronawirusa zburzy ten rosnący potencjał miast? Czy też przeciwnie: kryzys pokazuje, że to właśnie miasta są tymi ośrodkami, które lepiej radzą sobie z sytuacjami niepewności i ryzyka?

Musisz to znać

By odpowiedzieć na te pytania, skupię się na mieście w którym mieszkam i które znam najlepiej - także z racji, że jestem radnym - czyli Katowicach. Oczywiście wychodząc od analizy lokalnej, postaram się jednak przedstawić wnioski, które będą miały już charakter ogólniejszy. Jeśli bowiem coś może działać w Katowicach w ramach miejskich innowacji, to również sprawdzi się w Hamburgu czy Nowym Jorku. I odwrotnie. Zacznijmy jednak od prostego faktu, który wiąże się z pojawieniem koronawirusa w naszych miastach.

Po pierwsze: więź miejska

A więc, po pierwsze, wobec zagrożenia zewnętrznego i mało istotne, czy to jest powódź, huragan, czy wirus, rośnie poczucie lokalnych więzi i solidarności. To w takich sytuacjach rodzi się świadomość wspólnego losu. Do ludzi, mieszkańców miasta, dociera ta prosta prawda, że miasta to ich większy - wspólny - dom. Dom, którego muszą przed zagrożeniem bronić, w którym muszą się urządzić tak, by czuć się bezpiecznie, w którym muszą przestrzegać nowych reguł, by nie zwalczyć zagrożenie. Innymi słowy: sytuacja krytyczna buduje więź i solidarność, która jest niezbędna, by tworzyć miejską wspólnotę i kapitał zaufania ludzi mieszkańców do władz, jak i między sobą.

Tę nową miejską solidarność widzimy także w Katowicach, gdzie ludzie pomagają sobie wzajemnie, gdzie mamy społeczne szycie maseczek dla seniorów, gdzie Związek Górnośląski organizuje akcję Jedzenie dla Medyka, a fundacja Wolne Miejsce rozwozi obiady dla samotnych i potrzebujących - lub też osób, które zostały poddane kwarantannie. Ta nowa więź, jaka się tworzy, nie może być przez miasto zmarnowana, ale musi być wzmocniona. Zresztą: widzimy ją choćby teraz, gdy solidaryzujemy się z górnikami, którzy - ze względu na charakter swojej pracy - są narażeni na zarażenie koronawirusem.

Po drugie: poczucie bezpieczeństwa

Po drugie, władze miast musiały odpowiedzieć na naturalną w czasie kryzysu potrzebę bezpieczeństwa. I znów: Nie jest tajemnicą, że wielu Polaków z nieufnością patrzy, jak państwo wykorzystuje lęk przed wirusem, by przemycać przepisy i zakazy, ograniczające naszą wolność. Przepisy, które pomagają podejmować władzy decyzje bez żadnych konsekwencji czy inwigilować ludzi. Najbardziej kuriozalnym przepisem był zakaz wchodzenia do lasu, który po kilku dniach został uchylony. Takie działania nie budują zaufania do państwa. Inaczej w miastach: codzienne raporty z podejmowanych działań, jak robił to sprawnie choćby prezydent Wrocławia Jacek Sutryk sprawiły, że mieszkańcy poddawali się nowemu reżimowi organizacyjnemu (mniej ludzi w pojazdach transportu publicznego), czy sanitarnemu - dezynfekcja przestrzeni miejskiej: od ławek poczynając a na przystankach kończąc. Mieszkańcy w działaniach podejmowanych przez miasto dostrzegli troskę o ich bezpieczeństwo, w działaniach podejmowanych przez państwo próbę zamachu na swoją wolność. Dlatego nie zdziwię się, jeśli rola samorządności po doświadczeniu koronawirusa zdobędzie nowych zwolenników.

Po trzecie: dobra organizacja miasta

Po trzecie, szybkość reakcji: państwo reaguje wolniej, miasto szybciej. Państwo potrzebuje decyzji politycznych, co jest czasami trudne przy głębokich antagonizmach, jakie mamy choćby w Polsce. W mieście ludzie mając poczucie, że to ich dom, szybciej więc znajdują kompromis. Kiedy w sejmie trwały przepychanki w sprawie tzw. tarcz antykryzysowych, w Katowicach jako radni zgłaszaliśmy pomysł powołania 3xP: pakiet dla przedsiębiorców, pakiet dla organizacji pozarządowych i pakiet dla kultury. To mechanizmy pozwalające w różnych obszarach pomóc miejskim podmiotom - od przedsiębiorców, poprzez aktywistów, do artystów - przejść łagodniej kryzys.

Gdy zaczął się kryzys, zachęcałem na swoich mediach społecznościowych do kupowania na wynos u lokalnych restauratorów. To samo robili mieszkańcy, wspierają swoje lokalne bistra. Miasto potem zrobiło listę takich miejsc w Katowicach, przyłączając się do promocji. A więc: miasto także, podglądając, jak samoorganizują się mieszkańcy i podchwytując ich pomysły, reaguje szybciej niż państwo.

Jedno jest pewne: koronawirus to nie ostatni globalny wstrząs
To wszystko sprawia, że dziś miasta lepiej dają sobie radę z niwelowaniem skutków koronawirusa. Ale ważne jest też to, jak będzie wyglądać sytuacja, kiedy wirus nie będzie już w takim stopniu wpływał na nasze życie, a zarazem jego konsekwencje wciąż będą odczuwalne. Dlatego kluczowe pytanie, przed jakim stoimy, brzmi: jak planować miasta po COVID-19?

Jedno jest pewne: koronawirus to pierwszy z globalnych wstrząsów, a nie ostatni. Za chwilę, jak wszystko na to wskazuje, będziemy musieli stawić czoła suszy. Dlatego miasta muszą być tak zarządzane, by były przygotowane na rozmaitego rodzaju kryzysy. Na pierwszy plan w tym kontekście wysuwa się kwestia bezpieczeństwa - miasta nie mogą już oszczędzać na służbach publicznych: od służb medycznych poczynając, a na bezpieczeństwie kończąc. To dziś musi stać się jednym z głównych priorytetów miejskiej polityki.

Dalej, czystość i higiena. Jeżeli, jak pisałem, miasto to większy dom, to musimy, jak w domu, dbać o czystość. Koniec z zaśmieconymi ulicami. Koniec z nieregularnym odbiorem śmieci, które zalegają na ulicach. Koniec z dzikimi wysypiskami śmieci. To zadanie nie tylko dla miejskich służb, ale także nas - mieszkańców. Bo często sami zaśmiecamy miejską przestrzeń. Przypomnijmy te słynne kąpiele w Rawie na katowickim rynku, choć jest zakaz. Krótko: miasto, które będzie miało opinie brudnego, zaśmieconego, będzie szerokim łukiem omijane przez potencjalnych nie tylko turystów czy inwestorów, ale także porzucane przez obecnych mieszkańców.

I rzecz ostatnia: nowa miejska przestrzeń. Będziemy potrzebowali jej więcej, by zachować odpowiedni dystans. Dlatego, jak świat długi i szeroki, centra miast przyjmują nową: kosztem parkingów i dróg dla aut, wydzielane są pasy i przestrzenie dla pieszych i rowerzystów. Paradoksalnie coś, o co już dawno apelowaliśmy jako miejscy aktywiści, dziś musimy wprowadzać ze względu na nasze bezpieczeństwo. Ta przestrzeń jest też potrzebna dla ogródków kawiarnianych, które muszą zacząć funkcjonować w nowym reżimie sanitarnym. Nowa polityka przestrzenna to szansa na uspokojenie życia w centrum miasta, zgodnego z naturalną potrzebą człowieka. To więcej zieleni, więcej łąk kwiatowych, więcej drzew. Zamiast więc szukać terenów zielonych poza miastem, musimy je stworzyć w centrum naszych miast. I znów: dla naszego bezpieczeństwa i zdrowia.

Nowy priorytet

I na koniec: powiedz mi, jak miasto dba o bezpieczeństwo i zdrowie mieszkańców, a powiem ci, czy chciałbym w takim mieście zamieszkać. To będzie jedno z głównych kryteriów decydujących o atrakcyjności naszych miast.

Jarosław Makowski jest filozofem, teologiem, miejskim aktywistą, radnym miasta Katowice z ramienia Koalicji Obywatelskiej. Ostatnio wydał: „Pobudka Kościele”.

Obejrzyj dokładnie

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera