Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska, piątkowy (22 maja) Gość Dnia redaktora DZ Marcina Zasady w Radiu Piekary, odniósł się do słów, jakie pod adresem Śląska padały z ust rządzących w kontekście epidemii np. porównujących sytuację w województwie z tym, co działo się we Włoszech.
- Słyszałem już, że jesteśmy agentami niemieckimi, rosyjskimi, a nawet czeskimi. Ale te związki ze słoneczną Italią to rzeczywiście oryginalny pomysł – stwierdził. - Być może pan minister i koledzy z rządu powinni poczytać rocznik statystyczny, jakieś podstawowe dane na temat naszego regionu. Wtedy nie trzeba będzie uciekać się do jakichś włoskich odniesień – ocenił.
Dodał, że każdy, kto zna ten region Górnego Śląska to wie, że to najsilniej zurbanizowany region w Polsce w dodatku o specyficznej strukturze zatrudnienia. I nie trzeba Alberta Einsteina, by z tych przesłanek wywieść tezę, że to właśnie w rym regionie jakiekolwiek wirusy mają szansę rozprzestrzeniać się dynamicznie. - Najwyraźniej w Warszawie nie lubią prostych odpowiedzi na ważkie pytanie i muszą odwoływać się do jakichś skomplikowanych konstrukcji – powiedział.
Pytany przez Marcina Zasadę o aktywność RAŚ w czasie epidemii stwierdził, że choć w czasie obostrzeń trudno prowadzić normalną działalność stowarzyszenia, to ciężko było nie zareagować na „grę na pewnych stereotypach, którą podjął warszawski rząd, a która skutkowała spodziewaną w takich sytuacjach falą hejtu”.
- Rząd zrobił ze Ślązaków i innych mieszkańców województwa kozła ofiarnego własnej nieudolności, braku przygotowania i nieznajomości tego regionu. To coś niesamowitego. Po tylu latach władania tym kawałkiem Europy Środkowej, rządzący w Warszawie wciąż nie wiedzą, że mamy do czynienia z tym skrawkiem ziemi, gdzie w dużym zagęszczeniu żyje dość sporo ludzie, że część z nich pracuje w kopalniach czy innych zakładach wielkoprzemysłowych. To tak, jakby premier i jego ministrowie mówili o jakichś Antypodach – powiedział.
Musisz to znać
Przyznał, że jedną z możliwości pokazania niezadowolenia jest głosowanie w wyborach prezydenckich na innego kandydata, niż obecny prezydent. - To krok, ale nie jedyny. Musimy otrząsnąć się z tego, co Kazimierz Kutz nazywał „śląską dupowatością” i stać się świadomymi obywatelami. To już nie te czasy, gdy za śląskość bito po łapach w szkole. To czasy, w których wygrywa ten, który potrafi się zorganizować i być stanowczy – zaznaczył.
Jerzy Gorzelik odniósł się także do pytania Marcina Zasady o dziwną zależność – mieszkańcy województwa, którzy w wyborach samorządowych głosowali na RAŚ, który wskazuje, że „PiS to zło dla śląskiej tożsamości”, a potem ci sami ludzie w wyborach parlamentarnych głosują na PiS, który podkreśla, że „RAŚ to zakamuflowana opcja, separatyści i zło”. Jak pogodzić coś takiego w jednym człowieku?
Ocenił, że różne wybory wyzwalają różne emocje.
- Co elektryzuje wyborcę ogólnopolskiego, również tego z Górnego Śląska? Wystarczy spojrzeć na tzw. media publiczne, które umiejętnie grają na różnych emocjach. Mamy do czynienia ze stanem wojny kulturowej, w której aborcja, małżeństwa jednopłciowe to tematy, które są wykorzystane sposób świadomy i cyniczny, by mobilizować ludzi, którzy boją się zmian lub tego, że nic się nie zmieni. To odwoływanie się do lęków, które w nas drzemią. Na tym polega wojna kulturowa - nie szuka się rozwiązania problemu, ale zajmuje się stanowiska i wzywa pod swoje sztandary. W przypadku wyborów samorządowych mamy do czynienia z innym kompleksem problemów – stwierdził.
Zaznaczył, że to kłopot dla ugrupowań górnośląskich, które dotąd starały się nie zaangażować w wojny kulturowe i nie zajmować kwestiami światopoglądowymi: jak zachować się wobec takich polaryzacji? - Górnoślązacy, także ci bardzo przywiązani do swojej tożsamości, są różni: inni są w dużych miastach, inni w powiatach ziemskich. To ujawniają te wyniki wyborów parlamentarnych, ale nie tylko. Także statystyki udziału w praktykach religijnych – stwierdził Gorzelik.
W jego opinii autonomia dla Śląska umożliwiłaby na skuteczniejszą walkę z epidemią. - Jeśli decyzje podejmowane są bliżej obywateli, to - opierając się na lepszej diagnozie sytuacji - z reguły są dość trafnymi decyzjami. U nas nikogo nie trzeba przekonywać, że praca na kopalni wiąże się z ryzykiem w sytuacji epidemii rozprzestrzenienia się wirusa, bo na kopalnie nie zjeżdża się pojedynczo w windzie. Poza tym, wiemy, w jakim zagęszczonym regonie mieszkamy. To wydaje się czymś niezrozumiałym dla tych, którzy podejmują decyzję z perspektywy Warszawy. Oni widzą Polskę jaką całość, nie dostrzegają tego wewnętrznego zróżnicowania – powiedział szef RAŚ.
Obejrzyj dokładnie
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?