Prezydent Eugeniusz Moś na konwencji pojawił się półtorej godziny po rozpoczęciu całej imprezy. Zanim jednak wszedł na salę, kilku liderów list wyborczych musiało ją opuścić. Na Mosiu ciążą bowiem zarzuty przyjmowania korzyści majątkowych i nakłaniania do fałszywych zeznań. Mógł opuścić areszt, ale nadal ma sądowy zakaz kontaktowania się zarówno ze swoją zastępczynią Urszulą Gniełką, jak i z zamieszanym w aferę korupcyjną radnym Jerzym L.
Specjalny serwis wyborczy w dziennikzachodni.pl
- Kochani wiecie o tym, że chciano mnie wyeliminować. Chciano nie dopuścić do tego, bym wystartował w wyborach, a moje dobre imię splugawić - zaczął Eugeniusz Moś.
W tym momencie wstał Grzegorz Gniełka (zbieżność nazwisk z Urszulą Gniełką jest przypadkowa), kandydat na radnego z PiS. - Skandal i oszczerstwo - krzyknął.
W tej samej chwili doskoczyło do niego kilku mężczyzn i po trwających kilkanaście sekund przepychankach siłą wyrzuciło za drzwi sali.
- Nie było innego wyjścia. Gdyby nie został wyrzucony siłą, to prawdopodobnie próbowałby usunąć nas - komentowała na gorąco Alina Moś-Kerger, rzeczniczka sztabu Porozumienia.
Prezydent Moś wyraźnie poruszony zdarzeniem szybko zakończył swoje wystąpienie. Tematu toczącego się postępowania przeciwko sobie Eugeniusz Moś niestety nie chciał poruszać. - O tym będziemy rozmawiać w przyszłym tygodniu na konferencji - uciął krótko.- Czy liczę na zwycięstwo? Nie startowałbym, gdybym na nie nie liczył.
Sam Grzegorz Gniełka zachowaniem zwolenników prezydenta był zbulwersowany całym zajściem. - Pomijając fakt, że kandyduję, mam prawo wysłuchać programu merytorycznego kandydata na prezydenta. Mam prawo zaprotestować jeśli on mi się nie podoba - powiedział.
- Uważam, że to skandal, a sytuacja jest paranoiczna i niedopuszczalna - tłumaczy Gniełka. Przyznaje też, że pokierowały nim emocje. - Słowa, które pan prezydent wypowiadał w ogóle nie powinny mieć miejsca. Sam pomysł tego spotkania uważam za śmieszny - dodaje.
Doktor Tomasz Słupik, politolog z Uniwersytetu Śląskiego, uważa, że używając siły stronnicy prezydenta Mosia posunęli się za daleko. - Konwencja przecież nie była imprezą zamkniętą. Wobec osoby, która nie zachowywała się w sposób agresywny, a tylko głośno artykułowała swoje poglądy, powinno się zastosować inną formę perswazji - uważa.
Źle ocenia też decyzję prezydenta o samym starcie w wyborach. - Sam fakt, że prezydent Moś kandyduje to skandal. Jest postacią na tyle kontrowersyjną, że powinien liczyć się z tym, że w trakcie kampanii wyborczej może dochodzić do podobnych sytuacji.
Czytaj więcej o szamotaninie w Świętochłowicach i programie wyborczym Eugeniusza Mosia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?