MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: "Niewłaściwy" kolor skóry

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat arc.
Czy ktoś jeszcze nie wydał opinii o imigrantach? Mam na myśli nie tylko polskich polityków czy dziennikarzy. A zatem: czy ktoś jeszcze nie zdążył wykrzyczeć swego zdecydowanego „nie” lub „tak”? Nie widzę, nie słyszę… Czas więc na mnie.

Ale proponuję spojrzenie z innej strony. W ostatnich tygodniach podróżowałem z zabrzańskim Teatrem Nowym i ich spektaklem „Jasiu albo polish joke” Davida Ivesa (urodzonego i mieszkającego w USA Dawida Roszkowskie-go, autora m.in. scenariusza filmu „Wenus w futrze” Romana Polańskiego). Śląscy aktorzy dotarli do wielu miast Podkarpacia i Kielecczyzny, ocierając się też o Dolny Śląsk i Wielkopolskę, a niebawem także o Ukrainę. Po surowej selekcji, zmieścili się w prestiżowym projekcie „Teatr Polska” (sygnowanym przez stołeczny Instytut Teatralny im. Raszewskiego oraz Ministerstwo Kultury), którego celem jest docieranie do widzów „Rzeczpospolitej powiatowej” z cennymi przekazami artystycznymi, niosącymi ważkie tematy społeczne.

Zabrzański „Jasiu…” spełnił te kryteria i - sam raz czy drugi byłem tego świadkiem - poruszył zwłaszcza tych ludzi z polskiej prowincji, którzy poprzez swe biografie familijne zetknęli się z problemem emigracji do Stanów Zjednoczonych i owym dramatycznym rozdarciem serca, towarzyszącym tym, którzy nie wiedzą, czy na obczyźnie pozostać „prawdziwym Polakiem”, czy może jednak „udawanym Amerykaninem”. Bo o tym - w skrócie rzecz ujmując - jest ta intrygująca, ale i bulwersująca sztuka.

N a Śląsku też znamy te dylematy, choć ustawiamy je raczej w kontekście Niemiec i Niemców. Iluż to naszych ziomków przeżywało duchowe katusze, bo tutaj czuli się „niewystarczająco polscy”, a tam - w niejednym przypadku - okazali się „niedostatecznie niemieccy”. Młodsze generacje, te, które w tak wielkiej masie osiadły w ostatnich latach w Wielkiej Brytanii czy Irlandii, chyba jednak inaczej odczuwają rozbrat z krajem ojczystym, bo przecież - przynajmniej teoretycznie - zawsze mogą do niego powrócić, zachowawszy w sobie i swych dzieciach polską tożsamość. Nie wykupują biletów - jak to było kiedyś - tylko w jedną stronę i nikt na nich nie wymusza zmiany identyfikacji narodowej.

Rzecz jasna, każdy przypadek jest odrębny i sam byłem świadkiem, jak młoda polska mama na spacerze strofowała swe dziecko po angielsku, jakby języka w gębie zapomniała, albo chciała nam wszystkim pokazać, że jest z innego, lepszego świata, a już na pewno - przynależy do niego jej paroletni brzdąc. Czy takie zachowanie wynikało z niedostatku „uczuć patriotycznych”, czy może jednak było wyrazem nieuleczalnych kompleksów? I czy chorują na nie w takiej skali wyłącznie Polacy?
Nie znam jednoznacznych odpowiedzi na te pytania. Wiem jedno: kolejne generacje Polaków wychowywały się w pewnej izolacji i sztucznej - zważywszy na wielowiekowe tradycje i praktykę społeczną - monokulturze narodowej. Dlatego tak trudno przychodzi nam wyobrazić sobie, że naszym sąsiadem mógłby być ktoś, kto nie #mówi po polsku i wyznaje inną wiarę.

Niech nas nie zwiedzie bezprecedensowa mobilność Polaków, wyrażająca się nie tylko w poszukiwaniu pracy za granicą, ale i w masowych wyjazdach urlopowych z dala od naszych granic. A nie zahamowały ich nawet konflikty zbrojne i akty terroryzmu w Tunezji czy Egipcie. To #tylko pozór i magia wielkich liczb. W rzeczywistości, większość Polaków nie rusza się ze swych gniazd, więc skąd ma wiedzieć, jak naprawdę wygląda „obcy”? Z telewizji?!

Obcym może być każdy z nas. Parę lat temu znalazłem się na targowisku miejskim w Macedonii. W pewnym momencie spostrzegłem, że jestem w tym miejscu bodaj „jedynym chrześcijaninem”. Ja, Europejczyk, na wakacjach w Europie! Poczułem wtedy, że mój kolor skóry jest „niewłaściwy”, więc może powinienem z tego ludnego placu jednak się wycofać. I zrobiłem to! Chyba się czegoś przestraszyłem.

Po jednym z przedstawień zabrzańskiego „Jasia…”, podczas otwartej dyskusji, zauważyłem, że w samym środeczku teatru siedzi i pilnie nas słucha dziewczyna opatulona w chustę. Tak, muzułmanka na polskiej prowincji! Chciałem ją „zahaczyć” i wciągnąć w rozmowę. W porę ugryzłem się w język. Przecież poczułaby się tak, jak ja na owym macedońskim targu. Tam
przynajmniej nikt mnie nie pokazywał palcem. A jednak wydało mi się wtedy, że wszyscy wokół mnie to robią!

Krzysztof Karwat
publicysta


*Oto Rysio! Największe dziecko w Polsce urodzone do wody przyszło na świat w Zabrzu ZDJĘCIA
*Rolnik szuka żony w TVP: Łzy i rozpacz były prawdziwe
*Tragiczny wypadek w Katowicach: Samochód zmiażdżony ZDJĘCIA
*Ustroń: Ewakuacja supermarketu po ataku pająka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!