Na te i inne pogodowe rewolucje, szczególnie na upały,katowiczanie już w międzywojniu mieli swoje sposoby. Trzeba jednak przyznać, że władze pomagały: były kąpieliska, baseny, łaźnia, natryski. Do tego sporo atrakcji: koncerty, tańce, pokazy sztucznych ogni.
Najstarszą instytucją higieniczną w mieście była Łaźnia Miejska przy ul. Mickiewicza 5 zbudowana jeszcze w 1895 r. Można w niej było zażyć kąpieli parowej lub w wannie, a tych było 20, umyć się pod natryskiem lub popływać w krytym basenie - wtedy największym w Polsce - szerokim na 6 metrów i długim na 12,5 metra.
Tylko w 1936 r. z usług łaźni skorzystało 84 tys. osób!
W tym samym roku w mieście sporządzono spis zakładów kąpielowych. Okazało się, że w 38 instytucjach o charakterze publicznym - szkołach czy zakładach pracy - znajdowało się 917 natrysków, 132 wanny i trzy baseny.
Czyli basenów, nie wanien, było więcej niż dziś. Wakacje 2011 to zaledwie dwa czynne: Bugla i Rolna. A jeśli porównamy liczbę mieszkańców - w 1939 r. katowiczan było 134 tys. - dziś niecałe 300 tys., to można przypuszczać, że choć tłoczno, to naszym przodkom było pewnie na basenach przyjemniej niż nam stłoczonym dziś.
A nie ma wątpliwości, pluskać się przed wojną lubiliśmy i to bez umiaru. Okazuje się bowiem, że w 1936 r. Katowice plasowały się w czołówce polskich miast, jeśli chodzi o zużycie wody - statystyczny mieszkaniec wylewał jej 92 litry na dobę! Jeśli nie pod natrysk, to na kąpielisko. Na początku lat 30. otwarta została Bugla, reklamowana jako kąpielisko, restauracja i letnisko. Organizowano tu dansingi, koncerty, grały orkiestry, były pokazy sztucznych ogni. Wstęp na Buglę kosztował 50 groszy - bilet dla dorosłych, 30 groszy- dla młodzieży, a dzieci do lat 14 wstęp miały za 20 groszy. Miesięczny karnet kosztował 5 zł.
Dziś dorośli płacą tu 12 złotych, a dzieci - 6 zł, nie ma koncertów, na dansingi nadziei brak, na fajerwerki też.
Drugim kąpieliskiem była Dolina Trzech Stawów. W 1927 r. Dolinę reklamowano w prasie jako Muchowiec - Dolinę Szwajcarską. Miejsce stopniowo zagospodarowywano, aż w 1933 r. zmieniono jego nazwę na znaną obecnie. Powstała przystań żeglarska, urządzono plażę, parkingi dla samochodów i rowerów. Wejście na kąpielisko nie było jak dziś bezpłatne, płaciło się 20 i 10 gr.
Jeśli nie na kąpielisko, to poochłodę szło się w międzywojniu do lasu. Najchętniej w weekendy, a jeszcze lepiej w niedzielę. Najlepiej gromadnie - w grupach, gdy wycieczkę organizował zakład pracy albo organizacja - albo rodzinnie. A lasów było dostatek...
Wędrowało się do Ochojca, Murcek albo Giszowca. Ale również do lasów panewnickich lub kochłowickich. Ludzie maszerowali z gitarami, mandolinami i koszami pełnymi prowiantu.
Bywało, że podobne wyprawy odbywały się na drabiniokach i rolwagach, czyli wozach drabiniastych i platformach ciągniętych przez konie. Na takich wieziono ze sobą wielkie kotły, w których gotowano grochówkę.
Jeśli nie las, to działka. Model wypoczynku "na działce" lubimy do dziś. Przed wojną największe ogrody działkowe znajdowały się w Załężu, Bogucicach, Załęskiej Hałdzie i przy ul. Raciborskiej.
Korzystałam z książki "Katowice między wojnami" Wojciecha Janoty.
A jak Wy wspominacie lato w Katowicach sprzed 20, 30, a może 50 czy 70 lat? Może pamiętacie historie opowiadane przez Waszych dziadków?
Czekamy na Wasze wspomnienia. Piszcie mejle na adres [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?