Pierwszy raz pod namiotem. Połowa lat 80. ubiegłego wieku. Mam 11, może 12 lat. Rodzice wysyłają mnie na obóz do Stegny. To spełnienie chłopięcych marzeń o życiu, jakie wiedli Pan Samochodzik czy Indianie z książek Alfreda Szklarskiego. Pierwsza noc pod namiotem - kompletnie nieprzespana. I to nie tylko dlatego, że wrażeń mnóstwo - zamiast łóżka kanadyjka, śpiwór zastąpił pierzynkę, a rolę ściany pełni zwykły brezent.
Ale również dlatego, że nieopodal naszego obozowiska jest lotnisko wojsk radzieckich. Tej mojej pierwszej nocy w namiocie lotnicy urządzają sobie nocne loty, więc kiedy ich MIG-i ileś tam podchodzą do lądowania, to huk jest taki, że własnych myśli nie słychać, a cały namiot drży w posadach, jakby trzęsienie ziemi nawiedziło Stegny. Co za noc! Nie przebiły jej żadne inne noce w namiocie, mimo że później przez prawie dwie dekady sypiałem podczas letnich wypadów pod brezentem.
Pierwszy raz autostopem. Pociągiem, autokarem, samochodem, samolotem. Po prostu szybko i wygodnie. Nie to co jazda autostopem, która zmusza do nieustannej improwizacji, kreatywności, elastyczności, anielskiej cierpliwości i odporności na wszelkie niedogodności. Ów niezrównany smak podróżowania autostopem poznałem mając naście lat, kiedy wybrałem się z bratem do Jarocina. Bez grosza w kieszeni, ale za to z plecakiem pełnym... świeżych ogórków. Jechaliśmy tym autostopem, jechaliśmy, aż w końcu do Jarocina nigdy nie dojechaliśmy. Ale ileśmy w ciągu tych trzech czy czterech dni podróży odwiedzili miejscowości i ile poznaliśmy ludzi, to nasze. Tego nam nikt nie odbierze.
Pierwszy raz za granicą
Najbardziej banalne, normalne, pospolite 10-dniowe zorganizowane wczasy w Chorwacji stać się mogą czymś niezwykłym pod warunkiem, że są pierwszymi wczasami poza granicami kraju. Tu wszystko już zna-my, wszystko widzieliśmy. Od gór po morze, od Mazur po Jurę Krakowsko-Częstochowską - wszystko takie swojskie i oklepane. A tam... pełna egzotyka. Począwszy od ludzi mówiących innym językiem, poprzez koty, które są smuklejsze od naszych, a na nieustannym upale skończywszy. Tak, tej Chorwacji to już nic nie przebije. No, może wyprawa w Himalaje.
Pierwszy raz w domu
Kiedy rok w rok człowiek przez długie miesiące kombinuje gdzie by tu latem wybyć, a później przez długie tygodnie organizuje wszystko, by ten swój wakacyjny wypad odpalić, to wreszcie przychodzi taki moment, kiedy mówi: "Chrzanię to. Nigdzie nie jadę". Miałem tak w ub. roku. Zostałem w domu. Było super.
Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO
*Pamietacie zabawki z PRL? ZOBACZCIE ZDJĘCIA
*Gdzie jeździliśmy kiedyś na weekend? ZOBACZ ZDJĘCIA ARCHIWALNE
*KONKURS FOTOLATO 2012: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?