Kompania Węglowa nie zamknie kopalń, ale będzie przenosić górników

Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, do której należą obie kopalnie, uspokaja jednak:
- Nie ma mowy o zamykaniu tych zakładów ani o zwalnianiu pracowników - zapewnia Madej.

Ilu górników miałoby zostać przeniesionych? Do których kopalń i na jak długo? Tego już nie chce powiedzieć.

- Będziemy to wiedzieć około połowy czerwca, kiedy dyrekcje obu kopalń przedstawią zarządowi Kompanii programy restrukturyzacyjne - mówi Madej.

A restrukturyzacja, jak twierdzi, jest w obu zakładach konieczna. Rzecznik KW nie chce ujawnić wysokości ponoszonych przez nie strat, ale przyznaje:
- Ich sytuacja finansowa nie jest dobra. Nie są ekonomicznie efektywne - mówi Madej. Przypomina zarazem, że wcześniej podobne programy naprawcze wdrożono w innych zakładach Kompanii: KWK Halemba-Wirek w Rudzie Śląskiej, Sośnica-Mako- szowy w Zabrzu oraz Rydułtowy-Anna w Rydułtowach.

Informacje o planach restrukturyzacji KWK Piekary (2,7 tys. pracowników) i KWK Brzeszcze (ponad 3 tys. pracowników) pojawiły się kilka tygodni temu, po tym, jak atmosferę wokół górnictwa podgrzał Tomasz Tom-czykiewicz, sekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki. Podczas wizyty w Katowicach stwierdził on, że kilka kopalń na Śląsku jest trwale nierentownych, a ich zarządy muszą dostosować wydobycie do realnego popytu i nie bać się "odważnych decyzji" o ograniczeniu zbędnych mocy.
Słowa Tomczykiewicza wywołały medialną burzę, wielu zinterpretowało je jako zapowiedź likwidacji kopalń. Związkowcy zapowiadali już nawet walkę w obronie górniczych miejsc pracy. Czy powinniśmy wiązać tamte wydarzenia z decyzjami zarządu KW? Jarosław Grzesik, szef górniczej Solidarności, nie jest o tym przekonany.

- W przypadku każdej z obu przeznaczonych do restrukturyzacji kopalń sytuacja jest zupełnie inna - mówi Grzesik. Jak dodaje, w Piekarach sprawa jest raczej przesądzona i bez przenosin części załogi się nie obejdzie. - To już schyłkowa kopalnia. W ciągu najbliższych 5-7 lat wyczerpie się jej złoże. Tak naprawdę pozostały tam jeszcze dwa rejony wydobycia, ale one są daleko od szybów, a to oznacza wysokie koszty transportu - tłumaczy Grzesik.
Co innego w Brzeszczach.
- Tam przenoszenie górników byłoby błędem - ocenia szef górniczej Solidarności. Jak dodaje, w tym drugim przypadku źródłem kłopotów kopalni są plany budowy na jej polach wydobywczych trasy ekspresowej S1. A to - jak szacują związkowcy - oznacza wyłączenie z eksploatacji blisko 15 mln ton węgla i w efekcie radykalnie skraca żywotność zakładu.

Co prawda oficjalna decyzja w sprawie lokalizacji spornego odcinka trasy S1 jeszcze nie zapadła (drogowcy rozważają cztery warianty), lecz górnicy obawiają się, że w praktyce sprawa jest już przesądzona. Dowodem na to ma być pismo zarządu Kompanii do dyrekcji kopalni, w którym jako koronny argument na rzecz restruktu- ryzacji wskazać miano właśnie "zagrożenie" wynikające z budowy drogi.

- W naszej ocenie możliwe są dwa wyjaśnienia tej sytuacji. Albo decyzja w sprawie przebiegu drogi już zapadła i jest dla nas niekorzystna, albo politycy naciskają na zarząd Kompanii Węglowej, żeby zamknąć kopalnię pod pretekstem przyczyn ekonomicznych, a wtedy będą mogli budować drogę, gdzie im się podoba i nikt nie będzie protestował - komentuje Stanisław Kłysz, szef Solidarności w KWK Brzeszcze.

Dla niego konsekwencją wprowadzenia zapowiadanej restrukturyzacji będzie nie poprawa kondycji zakładu, ale jego likwidacja.

- Z naszych informacji wynika, że restrukturyzacja ma polegać m.in. na przeniesieniu nawet dwóch trzecich załogi do sąsiednich kopalń i na likwidacji oddziałów przygotowawczych. To w prostej linii droga do zamknięcia zakładu. Bez pracowników przygotowujących nowe fronty robót zostaje nam maksymalnie 1,5 roku fedrowania - ocenia Kłysz.

Zapowiada, że w związku z planami zarządu KW w najbliższych dniach związki zawodowe zorganizują w Brzeszczach dużą manifestację. - Likwidacja kopalni to śmierć dla całego miasta - podkreśla Kłysz.

Władze Kompanii Węglowej w końcu zabrały głos w sprawie nachalnej kampanii zachęcającej jej byłych i obecnych pracowników do sprzedaży praw do akcji tej spółki.

Akcji, których - dodajmy - nikt jeszcze na oczy nie widział! Przypomnijmy bowiem, że na razie nieznany jest zarówno dokładny termin wejścia KW na giełdę, jak też kryteria, które uprawniać będą do otrzymania bezpłatnych akcji pracowniczych oraz ich jednostkowa wartość. Dlatego też spółka zwraca uwagę, że sprzedaż praw do akcji za 1000 złotych (a takie ceny oferują obecnie kuszący górników prywatni inwestorzy i duże firmy inwestycyjne) może być bardzo kiepskim interesem.

- Zarząd Kompanii Węglowej ostrzega, że skorzystanie z tego typu ofert może być niekorzystne dla zbywających. Może się też wiązać z konsekwencjami finansowymi, w tym podatkowymi, których wysokość trudno obecnie oszacować - głosi komunikat na stronie internetowej Kompanii Węglowej.

Wcześniej podobne ostrzeżenia na łamach DZ formułowali m.in. ekonomiści zajmujący się tematyką giełdową, podkreślając, że sprzedający prawa do akcji KW mogą zostać obciążeni obowiązkiem uregulowania podatku od późniejszego zbycia tych walorów przez ich nabywców.

Czy restrukturyzacja kopalń jest konieczna? SKOMENTUJ KONIECZNIE

*WIELKI FINAŁ: Najpiękniejszy Rynek w woj. śląskim ZAGŁOSUJ i ZMIEŃ WYNIK
*MISS ŚLĄSKA I ZAGŁĘBIA 2013: TEGO NIE ZOBACZYCIE W TELEWIZJI
*Maluch z Allegro: Fabrycznie nowy Fiat 126 z 1979 r. i wielki skandal
*Dni Miast 2013 [PROGRAM IMPREZ]: Chorzów, Będzin, Ruda, Sosnowiec, Wodzisław i inne!