Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec płatnych zajęć w przedszkolach. Rodzice wzburzeni. Ale jest sposób!

Grażyna Kuźnik i Martyna Dyszka
Zgodnie z nową ustawą przedszkolną, wychowawcy będą musieli stale się douczać, bo zastąpią trenerów. W prywatnych przedszkolach już tak jest
Zgodnie z nową ustawą przedszkolną, wychowawcy będą musieli stale się douczać, bo zastąpią trenerów. W prywatnych przedszkolach już tak jest Karina Trojok
Rodzice masowo protestują przeciw likwidacji płatnych zajęć w przedszkolach publicznych. Zmiany, które mają zapobiegać dyskryminacji, weszły w życie w nowym roku szkolnym. Ale wywołały falę oburzenia. Czyżby zaczął nam się podobać podział na biednych i bogatych już od wczesnego dzieciństwa? Do przedszkola publicznego i prywatnego poszły i sprawdziły osobiście - Grażyna Kuźnik i Martyna Dyszka

Katarzyna Żurecka ma w miejskim przedszkolu nr 8 w Bytomiu córkę, chodził tam również jej syn. Uważa, że miał więcej szczęścia. W przedszkolu mógł uczyć się języka angielskiego i judo. Właśnie tam poznał ten sport, teraz ma zajęcia w klubie "Czarnych". To jego pasja. A co będzie z córką? Jej właśnie odebrano taką szansę.

- Rodzice są załamani przepisami, które likwidują płatne zajęcia dodatkowe - przyznaje Żurecka, przewodnicząca rady rodziców. - Będziemy protestować do skutku. To równanie w dół. Zajęcia w przedszkolu są tanie, stać na nie prawie wszystkich. A lekcje poza nim to spory wydatek i wysiłek organizacyjny. Trzeba zmęczone dziecko wieźć po południu gdzieś na koniec miasta.

Za angielski w przedszkolu płaciła za pół roku 90 złotych. Zajęcia odbywały się dwa razy w tygodniu. Koszt judo to 40 zł na miesiąc. Czy były dzieci, których rodziców nie było jednak na to stać?

- Zawsze mogli zwrócić się do rady rodziców o pomoc, gdyby ich dziecko chciało takich zajęć - zaznacza Żurecka. - Ale się nie zwracali.

- Bo się wstydzą - mówi matka dziecka z innego przedszkola. Jest samotna, ma troje dzieci, dwójkę przedszkolaków, trzecie już w szkole. Na wszystko brakuje, ale chce trzymać fason. Woli powiedzieć, że córka nie chce czegoś się uczyć niż przyznać, że jest na to za biedna.

- Ma wtedy przechlapane u innych dzieci i u pań wychowawczyń też - zapewnia matka. - Ja bardzo się cieszę, że mam z głowy te płatne zajęcia, wymyślone przez rodziców z kasą i chorymi ambicjami. Ikebana! Karate! Balet! Byle się chwalić na Facebooku.

Jej zdaniem wystarczy, że dzieci w przedszkolu będą się po prostu razem bawić. To teraz im najbardziej potrzebne, bo uczą się bycia z innymi. Dzieciństwo jest takie krótkie.

W internecie również wrze. - A sam rodzicu ucz potomka angielskiego, a sam idź z nim na basen, na tańce, układaj bukiety, jak ci tak zależy. Ale ci się nie chce - piszą zwolennicy zmian.

- Ja nie będę równał się poziomem z tymi, co wolą wypić kolejną flachę niż dać na naukę dziecka. A do tego zmusza mnie państwo, do zostania na poziomie meneli - denerwuje się ich przeciwnik.

Od września obowiązuje ustawa, która zmienia zasady prowadzenia w publicznych przedszkolach płatnych zajęć. Głównie były z angielskiego, tańca towarzyskiego, rytmiki, muzyki, różnych sportów, takich jak tenis, sztuki walki, jazda konna, pływanie czy szachy. Teraz rodzice płacą najwyżej złotówkę za godzinę, więcej nie można.

Według autorów ustawy, część płatnych dotąd zajęć powinni przejąć nauczyciele, w ramach swoich obowiązków. Po to przecież kończyli wyższe studia, są profesjonalistami. Wiele zajęć, jakie prowadziły firmy z zewnątrz, są w bezpłatnej ofercie programowej przedszkoli.

Sami wychowawcy są jednak sceptyczni. - Ja języka ani dudu i nie będę się wygłupiać. Zajęć z muzyki miałam może 30 godzin na całych studiach. Baletu pouczę, ale mam nadwagę i będzie komedia. To samo pływanie - nie ukrywa jedna z nauczycielek przedszkolnych.

Resort edukacji nie wymieni nagle kadry i dlatego zapewnia, że za potrzebne zajęcia dodatkowe zapłaci samorząd. Dotacja w 2013 roku wynosi 414 zł na jednego przedszkolaka w wieku od 2,5 do 6 lat.

Samorządy już się boją

- Mamy przykre doświadczenia z państwową dotacją na uczniów - mówi Jakub Jarząbek, rzecznik katowickiego magistratu. - Oględnie mówiąc, nie wystarcza na wszystkie potrzeby szkół. To rodzi obawy, że i w sprawie przedszkolaków będzie podobnie.
Jak publiczne przedszkola poradzą sobie bez firm z zewnątrz?

- Wiele zajęć możemy prowadzić własnymi siłami, oprócz nauki języka obcego i judo - zaznacza Elżbieta Samociuk, dyrektorka bytomskiego Przedszkola nr 8 z oddziałami integracyjnymi. - Zresztą języka nie ma w podstawie programowej przedszkoli. Ale sport, muzyka, plastyka są. W poprzednich latach przychodził do nas rodzic, który za darmo prowadził lekcje piłki nożnej, w pobliżu mamy orlika. Może znajdą się rodzice chętni do pomocy w organizowaniu dodatkowych zajęć?

Przedszkole prowadzi już w swoim zakresie zajęcia fotograficzne, garncarskie, plastyczne, szachowe, badawcze, geograficzne, kulinarne, mu-zyczno-taneczne. - Jest tego sporo. Co do zajęć płatnych dodatkowo, poczekamy na interpretację nowych przepisów - dodaje dyrektor Samociuk.

Problemów z nowymi zasadami nie mają rodzice dzieci z przedszkoli prywatnych. Płacą i wymagają.

W Niepublicznym Przedszkolu Językowym "Mundo Marino" w Katowicach pomysłów na dodatkowe płatne zajęcia dla 80 dzieci, w tym cudzoziemskich, nie brakuje.

Jest tutaj język angielski i hiszpański, karate, nauka pływania, gimnastyka korekcyjna, zajęcia taneczne. Ile kosztują? Opłaty są tajemnicą.

- Nie podam cen, ale są przystępne dla rodziców i kalkulujemy je w skali pół roku - mówi dyrektor Małgorzata Mrozek.
Zajęcia dodatkowe odbywają się jednak po godz. 15 i trwają zwykle ponad pół godziny. Gimnastyka rozwojowa i nauka pływania prowadzona jest w sąsiedztwie, w Centrum Sportowym Bażantowo.

Bardzo ważne są tutaj języki. - Kiedyś zajęcia z angielskiego były dwa razy w tygodniu, teraz są codziennie, bo wtedy przynosi to wspaniałe efekty - wyjaśnia dyrektor Mrozek.

Wszystkie zajęcia dodatkowe prowadzą tzw. trenerzy zewnętrzni, po studiach i praktycznych kursach trenerskich. Wychowawcy przedszkolni też muszą się wciąż dokształcać.

- Same studia to za mało - uważa Magdalena Chrobot, kierownik "Mundo Marino". - Nauczyciele biorą udział w warsztatach, konferencjach, różnych formach doskonalenia zawodowego. Stale się rozwijają.

Brzmi pięknie. Przeciwnicy nowej ustawy obawiają się, że teraz nawet mniej zamożni rodzice zacisną pasa, żeby tylko posłać dziecko do prywatnego przedszkola. Gdzie nikt się nie wtrąca, jakiego tańca można się tam uczyć i ilu języków. W publicznych przedszkolach pozostaną dzieci rodziców biednych albo takich, którzy nie przejmują się ich nauką. To wpłynie na jeszcze większe podziały.

Na internetowej stronie petycji pojawiły się apele rodziców do minister edukacji Krystyny Szumilas o wycofanie przepisów. Dwie petycje podpisało już ponad 18 tys. osób. Ta liczba szybko rośnie.

Jedno z pism głosi: "Nie zgadzamy się z obecnym brzmieniem ustawy, która w imię źle pojętej równości odbiera możliwość i prawo poszerzania wiedzy dzieci. Nie zgadzamy się z poświęcaniem popołudniowego czasu rodzin na wożenie dzieci na zajęcia dodatkowe, które do tej pory mogły odbywać się w przedszkolach. Nie zgadzamy się z takim rozwiązaniem, które pogłębia różnice w poziomie edukacji dzieci z przedszkoli publicznych i niepublicznych".

Przeciwników ustawy gorąco wspiera Radio Maryja. Konflikt zatacza coraz szersze kręgi, i już nie tylko o dzieci w nim chodzi.

Ale zwolennicy ustawy też mają argumenty. Aleksandra Sołtysiak ze Stowarzyszenia Kobiet "Konsola" twierdzi, że płatne zajęcia dodatkowe w przedszkolach były niezgodne z artykułem 33 Konstytucji, który gwarantuje równy dostęp do oświaty.
Pyta: - Dlaczego biedniejsza Zuzia musi nagle opuścić swoją grupę i iść do innej? Wraca i widzi, że koledzy coś nowego potrafią, a ona nie. Dlaczego dyskryminujemy dziecko już od przedszkola?

Oburza ją również to, że płatne zajęcia odbywają się w godzinach pracy przedszkola, czyli w czasie już opłaconym: - Czy to uczciwe? Czy kupując chleb, dopłacamy za mąkę?

Inni dodają, że nie można zmusić dziecka, żeby pasowało do terminarza czy wybujałego ego rodzica. I że często na liczne zajęcia gonią maluchy ci, którzy mają problemy ze sobą. Ich dzieci rosną pod presją, że mają być najlepsze, niezwykłe, przynosić rodzinie dumę. To trudne. Stąd bierze się później plaga depresji u młodzieży.

Nie wolno zapominać, że to w trakcie samodzielnej zabawy dziecko staje się pomysłowe i twórcze, co pomaga w życiu. Ale na takie beztroskie zajęcia dzieci mają coraz mniej czasu.



*POGODA NA WRZESIEŃ 2013
*Koszmarny wypadek w Jasienicy: Jechał pod prąd i zginął w płomieniach [ZDJĘCIA +18]
*MISS POLKA 2013: Najpiękniejsze dziewczyny Polski wybrane! [ZOBACZ ZDJĘCIA]
*Kolejka Elka już działa! Zobacz całą trasę z lotu ptaka [ZDJĘCIA+ WIDEO]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!