Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec procesu ws. Komisariatu Autostradowego Policji w Gliwicach. Sąd oddalił powództwo. Mecenas: „W policji nie istnieje pojęcie mobbingu”

Redakcja
Lucyna Nenow
Zakończył się cywilny proces w sprawie naruszenia dóbr osobistych i doprowadzenia byłych już funkcjonariuszy Komisariatu Autostradowego Policji w Gliwicach, Tomasza Barana i Andrzeja Biegaja, do utraty zdrowia. Emerytowani policjanci domagali się 180 tysięcy złotych zadośćuczynienia od Skarbu Państwa. Sąd Okręgowy w Gliwicach oddalił powództwo.

Sąd ocenił materiał dowodowy i uznał, że działania ówczesnego komendanta komisariatu nie naruszyły dóbr osobistych emerytowanych funkcjonariuszy i nie doprowadziły do pogorszenia się ich stanu zdrowia. W związku z tym powództwo zostało oddalone, a wyrok jest prawomocny.

Były komendant Robert Tarapacz w mailu do naszej redakcji napisał, że „zakończyła się sprawa kłamstw wobec jego osoby”. - Szkoda, że ucierpiała na tym moja rodzina - skomentował emerytowany już funkcjonariusz.

Reprezentująca emerytowanych policjantów mecenas Małgorzata Łukasik podkreśla natomiast, że „w policji nie istnieje pojęcie mobbingu, dlatego też proces dotyczył naruszenia dóbr osobistych i rozstroju zdrowia”. - Jeżeli chodzi o zeznania byłych i obecnych policjantów, to ta pierwsza grupa mówiła przed sądem o sytuacjach, które naszym zdaniem nosiły znamiona mobbingu. Funkcjonariusze, którzy wciąż pełnią służbę, poza salą mówili nam, że boją się powiedzieć jak wyglądała sytuacja w komisariacie. W trakcie zeznań podkreślali natomiast, że wielu sytuacji nie pamiętają - mówi mecenas.

Komisariat autostradowy w Gliwicach: Brudy policji wypłynęły w sądzie

Były już komendant Komisariatu Autostradowego Policji w Gliwicach jeszcze przed rozpoczęciem cywilnego procesu mówił nam, że ta afera to zemsta ze strony byłych policjantów. - Nie toleruję lenistwa, jak każdy przełożony, i jestem już tym zmęczony - podkreślał emerytowany już policjant.

Proces ruszył w październiku ubiegłego roku. Emerytowani policjanci mówili m.in., że byli wysyłani na... piesze patrole na autostradzie A1 i autostradzie A4. Sędzia Katarzyna Sztymelska podczas jednej z rozpraw pytała o to byłego komendanta.
Świadek zeznawał, że taka służba była związana z awaryjnością policyjnego taboru (policjanci musieli jeździć po 4-5 w radiowozie - dop. red.) i dlatego też wysyłano piesze patrole w okolice punktów poboru opłat. Wyzywanie podwładnych od debili, idiotów i łapówkarzy? Były komendant zapewniał, że nigdy tego nie robił. W przypadku pytań o niewpisywanie wypracowanych nadgodzin do karty pracy czy też dzwonienie do policjantów w godzinach nocnych zasłaniał się natomiast tym, że nie pamięta takich sytuacji.
Dotarliśmy też do zeznań złożonych przez byłych i obecnych policjantów KAP. Wyłania się z nich obraz represyjnej policji, nastawionej przede wszystkim na nakładanie mandatów.

Mobbing w policji? Co się działo w Komisariacie Autostradowym w Gliwicach

- Otrzymałem polecenie, że mam karać wszystkich kierowców i nikogo nie pouczać - mówił przed sądem jeden z byłych funkcjonariuszy.

- Dowiedziałem się, że maksymalnie można dać 7 procent pouczeń. Chodziło o statystyki. Padły takie słowa pół żartem, pół serio, że pouczenia mogą być traktowane jako branie łapówek. Tak przynajmniej mówił komendant - zeznawał funkcjonariusz. Dodał, że w gliwickim komisariacie było więcej postępowań dyscyplinarnych. - Takimi postępowaniami chciano zaostrzyć rygor i dyscyplinę. To się wiąże, jeśli postępowanie kończy się obniżeniem wynagrodzenia - mówił policjant.

Atmosfera w jednostce była fatalna. Policjant, który wciąż pracuje w gliwickim KAP, mówił przed sądem: - Komendant nakłaniał nas do tego, byśmy pisali na siebie donosy. Niekoniecznie kreowali różne sytuacje, ale szukali ich, aby w razie czego wypunktować - podkreślał funkcjonariusz.

- Wszyscy śmialiśmy się, że są ludzie, którzy mieli postępowania dyscyplinarne, są w trakcie takich postępowań lub dopiero będą je mieć - powiedział przed sądem kolejny z zeznających mundurowych.

Według innego funkcjonariusza, komendant twierdził, że jeśli policjanci będą legitymować kierowców, to „będą mandaty, będzie wszystko”.

- Mówiło się o tym w trakcie odprawy. Pod koniec kwartału, gdy przychodziły nagrody, to komendant patrzył na to, ile wylegitymowano osób, pod warunkiem, że funkcjonariusz nie podpadł w inny sposób - zeznawali policjanci. Dodawali: - Za czasów poprzedniego komendanta była bardzo cienka granica między wrogiem publicznym a dobrym pracownikiem. Były komendant nie przestrzegał dyscypliny, tracił autorytet. Nie było jednak żadnej reakcji ze strony jego przełożonych...

Fakty są jednak takie, że Sąd Okręgowy w Gliwicach oddalił powództwo, a wyrok jest prawomocny.

Uczestnicy COP24 w Katowicach próbują mówić po śląsku i polsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo