Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kosmiczna transformacja katowickiego kina

Ola Szatan, MAZ
Kino "Kosmos" gości miłośników X Muzy od 1965 roku
Kino "Kosmos" gości miłośników X Muzy od 1965 roku Fot. Marek Barczyński
Cztery lata kultowe katowickie kino nosiło nazwę Centrum Sztuki Filmowej. Bez sensu, bo ludzie i tak chodzili do Kosmosu

To było kino z duszą - wspomina Karolina Zięba, mieszkanka Katowic. Bardzo ucieszyła ją kilka dni temu wiadomość o powrocie do starej nazwy placówki na katowickiej Koszutce. Bo ludzie byli do niej przyzwyczajeni. - Dla mnie "Kosmos" to był zawsze "Kosmos" - dodaje.

Takich osób jak ona pojawiło się dużo więcej podczas "Kosmicznej transformacji", która miała miejsce w zeszły weekend, gdy po czterech latach Centrum Sztuki Filmowej ponownie stało się dobrze znanym "Kosmosem". I chociaż wraz z nową erą "Kosmosu" na fasadzie budynku pojawił się nowoczesny neon, to wróciły stare wspomnienia.

- Urodziłem się na Koszutce, więc od początku mama zabierała mnie do tego kina, bo było najbliżej - tłumaczy 32-letni Michał Madej z Katowic.
- Pierwsze wspomnienia to "Batman" z 1991 roku. Poważne przeżycie, mały chłopiec, który szedł do kina na pierwszy kasowy film... Później chodziłem do tego kina jak udało się zebrać większą sumę pieniędzy albo jak organizowane były wyjścia ze szkoły. Cały mój pogląd na temat kina kształtował się dzięki "Kosmosowi" - dodaje Michał.

Kino "Kosmos" zaczęło gościć miłośników X Muzy od roku 1965 roku. Przez całe dekady w monumentalnej sali (prawie 400 miejsc) kolejne pokolenia widzów oglądały filmowe dzieła. Był częścią pejzażu Koszutki, i obok kina Rialto było najbardziej popularnym kinem w Katowicach.

- Pamiętam to kino doskonale - opowiada znany satyryk i felietonista Michał Ogórek, który przez wiele lat mieszkał w pobliżu. - Kiedy byłem w podstawówce, to kino ciągle się budowało. Nawet myślałem, że to takie kino w budowie, ale pamiętam jego otwarcie, gdy z całą szkołą poszliśmy na film "Kopernik" z Andrzejem Kopiczyńskim w roli głównej. Film był okropny, ale Barbara Wrzesińska kąpiąca się w balii naga na początku, ach, co to był za widok... Prawdziwy kosmos - śmieje się Michał Ogórek.
- To kino miało swój własny niepowtarzalny charakter - twierdzi Andrzej Gwóźdź, filmoznawca z Uniwersytetu Śląskiego. Jego pierwsze skojarzenie z "Kosmosem" związane jest z... księdzem.
- Na początku lat 70., gdy byłem w liceum, na radziecki film do "Kosmosu" zaprosił mnie ksiądz z mojej parafii - opowiada.

- Z czasem kino urosło do miejsca moich randek z dziewczyną. Było znakomicie położone w centrum miasta, a platforma przed kinem zawsze była miejscem spotkań - uśmiecha się filmoznawca.
Bo "Kosmos" rzeczywiście świetnie nadawał się do towarzyskich spotkań. Kino słynęło nie tylko z wielkiej mozaiki na piętrze. Była w nim również kawiarnia. - Zawsze jak tu wchodziłem, miałem wrażenie, że jestem w wielkim mieście, jakiejś metropolii - dodaje Gwóźdź.

Mariusz Ciszewski, pracownik Centrum Sztuki Filmowej, miłośnik kina, po raz pierwszy w "Kosmosie" był jako dziecko, na którymś z niedzielnych "Poranków".

- To kino wpisywało się w taką akcję propagandową budowy nowoczesnych kin w największych miastach w Polsce. Było jednym z trzech takich w Polsce. Podobne powstały w Warszawie i Krakowie. Katowicki "Kosmos" był jednym z najnowocześniejszych w Polsce. Miał ekran przystosowany do filmów panoramicznych, dlatego emitowano filmowe przeboje - stwierdza Mariusz Ciszewski. W latach 80. takie filmy pojawiały się z małym opóźnieniem w stosunku do zachodnich premier.

- Na początku lat 90., gdy byłem na studiach, wielkim hitem był pierwszy przegląd Jima Jarmuscha, a to nie jest kino łatwe i lekkie. Repertuar był naprawdę szeroki, ale nigdy nie było problemów z frekwencją - mówi Ciszewski.

Furorę zrobiły filmy, które pojawiły się w latach 90. "Cztery wesela i pogrzeb" z Hugh Grantem i Andie McDowell czy "Maska" z Jimem Carrey'em, a także "Podwójne życie Weroniki" Kieślowskiego czy "Gorzkie gody" Polańskiego. Nie tylko stricte komercyjne propozycje gromadziły w "Kosmosie" widownię do ostatniego miejsca.

Liderem w szybkości sprzedaży biletów był przegląd "Konfrontacje". Karnety rozchodziły się błyskawicznie. Często jedynym ratunkiem było załatwienie ich po znajomości albo w zakładach pracy, które miały do nich dostęp.

"Kosmos" był świetnym miejscem na wagary, zwłaszcza dla uczniów z okolicznych szkół, Ale nie tylko. - Najbardziej pamiętam wagary, podczas których wyświetlany był film "Miłość Swanna" Volkera Schlondorffa z Ornellą Muti w roli głównej. Wszyscy wagarowicze czekali na moment, kiedy Ornella pokaże swoje wdzięki - śmieje się Mariusz Ciszewski.

Wielu fanów kina podkreśla, że kino "Kosmos" charakteryzowały przede wszystkim długie kolejki po bilety. W latach 80. w takich kolejkach często stała Bożena Perska, z działu promocji kina.
- W czasach studenckich, w połowie lat 80. wiecznie stałam w zakręconym ogonku przed kinem, a to po karnety na "Konfrontacje" lub po bilety na "Przeminęło z wiatrem", gdy melodramat wszechczasów powrócił do rozpowszechniania - opowiada.

Kino "Kosmos" było też świadkiem hucznych pokazów premierowych. To tutaj swoją premierę miał film "Śmierć jak kromka chleba"' Kazimierza Kutza. - Przybył na nią Lech Wałęsa. To było wydarzenie nawet bardziej polityczne niż filmowe. "Kosmos" miał zawsze potencjał kina prestiżowego - podsumowuje Andrzej Gwóźdź.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!