Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz Franek Król stworzył parafię w Rogoźnej [ZDJĘCIA]

Szymon Kamczyk
Szymon Kamczyk
Był rok 1937, kiedy 22-letni Franek Król rozpoczął nowicjat w Zakonie Ojców Kamedułów w podkrakowskich Bielanach. Niewiele brakowało, a jego życiowa droga wyglądałaby zupełnie inaczej. Od początku jednak odczuwał powołanie do kapłaństwa, dzięki czemu dzisiaj mieszkańcy Rogoźnej mogą cieszyć się swoim kościołem i parafią.

Historia ks. Króla z drogą duchową rozpoczęła się w 1937 roku, choć to z domu rodzinnego wyniósł wiarę i chrześcijańskie wartości. Jako pierwszy syn Królów, dostał imię po ojcu – Franciszku, który pracował jako rolnik, a jednocześnie był organistą w kościele w Pogwizdowie, niedaleko Bochni. Młody Franek Król po zdaniu matury rozpoczął naukę zawodu, ale nie trwało to długo, bo uciekł do zakonu Kamedułów. – Tam odszukał go wujek, próbując przekonać go o zmianie planów. To się mu udało i Franek wyjechał na studia świeckie do Włoch – wspomina Mieczysława Warzyszyńska, siostra ks. Franciszka. Po studiach w Rzymie Franciszek Król nie mógł otrzymać święceń kapłańskich, bo nie był przypisany do żadnej miejscowej parafii. Postanowił więc wrócić do Polski, gdzie po roku nauki w krakowskim seminarium przyjął święcenia. Było to w Wielkanoc 5 kwietnia 1947 roku.

Po święceniach trafił najpierw do parafii w Kamienicy, potem do Brzezin Śląskich, a następnie do diecezji wrocławskiej. Na Śląsk wrócił w 1958 roku. Pełnił posługę w parafii w Piotrowicach i w końcu u Św. Apostołów Filipa i Jakuba w Żorach. Jego zadaniem była opieka nad mieszkańcami Rogoźnej, gdzie był rektorem miejscowej kaplicy. Oficjalnie proboszczem został w 1972 roku. – Brat nie miał gdzie mieszkać, początkowo mieszkał u państwa Smyczków. Podjął jednak decyzję o budowie domu za pieniądze ze sprzedaży rodzinnej działki. Zaproponował mi, abyśmy zrobili to razem i tak też się stało. My zostawiliśmy sobie górę, a brat miał dół, gdzie zrobił kancelarię. Przyjeżdżaliśmy do Rogoźnej na każde urodziny, wakacje, odpust. Kiedy przyszedł czas na budowanie kościoła, odstąpiliśmy kawałek ogrodu, który wspólnie z bratem zakupiliśmy jeszcze przed budową domu – mówi siostra pierwszego proboszcza z Rogoźnej.

Ks. Król zaczął załatwianie dokumentów – najpierw projektu kościoła, potem pozwolenia, co jednak nie było łatwe. Na początku zaczęto budować kościół na dziko w ogrodzie. Kiedy mury pięły się już na dwa metry, władza nakazały rozebrać budynek. Potem wyznaczono nowe miejsce i powstała dokumentacja. Z trudem udało się załatwić pozwolenie i rozpoczęto budowę.W 13 grudnia 1973 roku budynek przeszedł odbiór powiatowego architekta, a trzy dni później poświęcił go bp Henryk Bednorz. Niestety księdzu Królowi nie było dane długo cieszyć się parafią. Zmarł w 1985 roku. Zasłabł przy ołtarzu. Dostał zawału podczas nabożeństwa majowego, co było wielkim szokiem dla parafian. Pogrzeb pierwszego proboszcza odbył się na cmentarzu świętych Filipa i Jakuba. Tam do dziś znajduje się grób ks. Franciszka.

Niedawno wspominaliśmy byłego proboszcza z Rogoźnej ks. Józefa Szulika, którego pogrzeb odbył się 9 sierpnia. Napisaliśmy, że ks. Szulik był nie tylko pasterzem, ale także budowniczym, co mogło wydać się sprzeczne z historią. Oczywiście budowniczym kościoła w Rogoźnej był ks. Franciszek Król, którego historię życia opisujemy dzisiaj, natomiast ks. Szulik dokończył kościół i zbudował m.in. dom parafialny oraz probostwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!