Jean Swinney dobiega czterdziestki, mieszka z matką na przedmieściach Londynu i jest dziennikarką lokalnej gazety. Ale nawet uprawiając tak ciekawy zawód można wieść bardzo nudne życie. Jean odpowiada za zapełnianie rubryk „Porady domowe” i „Przysięgi małżeńskie”. Po powrocie z pracy zajmuje się matką. Robi zakupy, obiad, odbiera buty matki od szewca (zastanawiając się po co jej tak wiele par butów wyjściowych, skoro praktycznie nie rusza się z domu), czasami popracuje w ogródku. Jej jedyna siostra od wielu lat mieszka z rodziną w Afryce, więc to na Jean spada opieka nad starszą panią. Ta jest czasami zrzędliwa, czasami nawet znośna, narzeka na sąsiadów, krytykuje wszystko, a przede wszystkim wymaga nieustannej obecności Jean. Toleruje jedynie jej wyjścia do pracy. Nic więc dziwnego, że koledzy z redakcji przestali zapraszać Jean do pubu, bo wiedzieli, że i tak odmówi. Przecież wieczorami Jean słucha z matką radia albo czyta jej powieści.
I nagle do redakcji przychodzi list, który wywraca życie Jean do góry nogami. Niejaka Gretchen Tilbury napisała, że całe życie była przekonana, iż jej 10-letnia obecnie córka przyszła na świat bez udziału... mężczyzny.
Redaktor naczelny zlecił Jean temat. Ta od razu rzuciła się w wir pracy, miała za zadanie dotrzeć do rodziny Gretchen, jej koleżanek, które leżały z nią kilka miesięcy w szpitalu (to wtedy miała być poczęta córka Gretchen), a głównie asystować przy wszystkich badaniach lekarskich. Kto by pomyślał, że taka sprawa zmieni totalnie życie Jean? Dziennikarka pozna smak przyjaźni, miłości, męskiego zaufania, a przede wszystkim odzyska wolność (okaże się wówczas, że nawet jej matka może posiedzieć parę godzin z sąsiadką).
Autorka świetnie poprowadziła fabułę. Zwracają uwagę niespodziewane zwroty akcji, urocze kolejne małe historie, które wpłyną na bieg głównych zdarzeń. Powieść jest napisana pięknym językiem, dobrze oddane są realia życia w latach 50. ubiegłego wieku.
I pojawia się ten dyskretny, angielski humor, który delikatnie ubarwia książkę. Zwróćmy uwagę choćby na takie fragmenty: „Miała na sobie futro, które równie dobrze można by nosić na rosyjskich stepach”. (…). „W szufladzie biurka znalazła zbiór znaczków bez pieczątek, odklejonych od kopert nad parą w celu ponownego wykorzystania. Chwilowe skrupuły wobec tej praktyki – było to niemal na pewno nielegalne, poza tym zdradzało brak szacunku do królowej – uciszyła myślą, że była to tego rodzaju sprytna i oszczędna metoda, jaką królowa na pewno by pochwaliła”.
Przy tej książce na pewno nikt nie będzie się nudził, jej czytanie to duża przyjemność. Polecam!
Nie przeocz
- W tych śląskich miastach bieda aż piszczy? Oto najbiedniejsze miasta w Śląskiem 2023
- Opuszczona stadnina i ośrodek jazdy konnej w Śląskiem. Jaką skrywają historię?
- Zamek Welczków na brzegu Kanału Gliwickiego w Gliwicach-Łabędach. Jak teraz wygląda?
- Tu tysiące górników ze Śląska spędzało wspaniałe wakacje. Zostały wspomnienia...
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?