Łazy, Zawiercie: Przed pierwszym dzwonkiem zlikwidowali i... stworzyli klasę

- Nie robi się takich rzeczy na kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego. Jak można tak traktować nas i nasze dzieci? W czym jesteśmy gorsi od pozostałych? - pyta Marzena Sławek, matka jednego z uczniów, który liczył na naukę w klasie o profilu technik-elektryk.

- Dlaczego nasze dzieci nie mogą kształcić się w tym zawodzie, o którym marzyli? Czy muszą iść tam do szkoły, gdzie im ktoś karze? - zastanawiała się z kolei inna matka, Danuta Grabowska.

Zaskoczeni decyzją rodzice, już następnego dnia szukali ratunku. Niestety ich apele przeszły bez echa. - Najgorsze jest to, że wszystko mamy już przygotowane. Syn bardzo się cieszył, gdy dostał się na ten wymarzony kierunek i do tej właśnie szkoły - mówi Barbara Zdanowska.

Niewesołe miny mają też uczniowie.

- Zostały nam dwa dni do rozpoczęcia roku szkolnego i nie mamy co ze sobą zrobić. Pytałem już w innych szkołach i niestety listy są już zamknięte, a tam gdzie jest miejsce, nie chcę się uczyć - mówi Borys Sławek.

Jego kolega Grzegorz Kaczor nie wierzy jeszcze w to, co się stało i zaznacza, że był to cios poniżej pasa. - Czuję się jak wyrzutek, bo nikt nie liczy się z naszym zdaniem. Chciałem się uczyć na tym kierunku i inne nie wchodziły w grę. Co teraz mam zrobić? - zastanawia się.

Wczoraj w Zespole Szkół im. R. Gostkowskiego w Łazach z rodzicami i uczniami spotkał się naczelnik Wydziału Edukacji Starostwa Powiatowego w Zawierciu - Jerzy Muc, lecz nie potrafił rozwiać wszystkich wątpliwości, zasłaniając się tym, że decyzję, o tym, że klasy jednak nie będzie podjął zarząd powiatu.

Rodzice chcieli w takiej sytuacji spotkać się ze starostą zawierciańskim i dlatego też zadzwonił do niego radny Rady Miejskiej w Łazach Konrad Knop, który zaangażował się w pomoc uczniom. - Muszę najpierw porozmawiać z dyrektorem i zobaczyć co nawywijał - powiedział w rozmowie telefonicznej starosta Rafał Krupa i stwierdził, że czas na spotkanie znajdzie dopiero dzisiaj.

Wobec tego, że nie przyjechał do szkoły, rodzice i uczniowie postanowili pojechać do budynku starostwa. Rafał Krupa podkreślał, że powiat zawierciański jest bardzo biedny i nie stać go na wyłożenie, bagatela 25 tys. złotych. Stwierdził, że nie było żadnej zgody na otwarcie klasy i musi porozmawiać o tym z dyrektorem, który ma do niego przyjechać do gabinetu.
Co ciekawe, sam dyrektor nic o takim "wezwaniu na dywanik" nie wiedział... - Tak się nie robi i nie powinno się stawiać w takiej sytuacji uczniów i ich rodziców - podkreśla Anna Wietrzyk, rzeczniczka prasowa Śląskiego Kuratorium Oświaty w Katowicach. - Generalnie z tych informacji, które uzyskaliśmy, uczniowie tej klasy powinni się normalnie uczyć od 3 września. Arkusz organizacyjny szkoły zatwierdzony 31 maja zakładał powstanie 2 klas technikum i na podstawie tego prowadzony był nabór. Zwróciliśmy się do zarządu powiatu o decyzję w sprawie likwidacji klasy, ale takiej nie otrzymaliśmy - dodaje Anna Wietrzyk.

Rodzice spędzili kilka godzin w budynku Starostwa Powiatowego i stwierdzili, że jeśli klasa zostanie jednak zlikwidowana, to 3 września wyślą swoje dzieci na lekcje do... gabinetu starosty zawierciańskiego.

Sprawą zainteresował się również Rzecznik Praw Dziecka, który czeka na wyjaśnienia ze strony starostwa.

Postawiony pod murem zarząd zwołał wczoraj późnym popołudniem posiedzenie, na którym... cofnął decyzję o likwidacji kierunku. - Ewidentnie był to błąd dyrektora. Szkoda nam jednak tych dzieci i podjęliśmy decyzję, że klasa ruszy 3 września - zaznacza Rafał Krupa, starosta zawierciański.

*Tauron Nowa Muzyka ZNAJDŹ SIĘ NA ZDJĘCIACH
*Beerfest 2012 zakończony ZOBACZ ZDJĘCIA
*KONKURS FOTOLATO 2012: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!