Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lektyka dla inwestora

Marek S. Szczepański
Kilka tygodni temu obejrzałem krótki film zapraszający inwestorów do lokowania swych pieniędzy i biznesowych namiętności w 17-tysięcznym Radzionkowie.

W ten sposób Cidry, bo tak potocznie nazywa się mieszkańców tego śląskiego miasteczka, rozpoczęły kampanię promocyjną finansowaną, a jakże, z pieniędzy europejskich. Na filmie wyraźnie widać specjalną lektykę przygotowaną dla inwestora, kwiaty, kolorowe drinki i piękne hostessy. Taka feta to oczywisty żart i przewrotność, ale zmusza do namysłu jak i czym olśnić posiadaczy dużych kont bankowych, gotowych jeszcze je pomnażać.

W każdej polskiej społeczności znajdują się dwie ważne kategorie mieszkańców. Pierwsza z nich to ludzie bojaźni, najczęściej najstarsi, najmniej wykształceni i, co zaskakujące, o najdłuższym stażu pracy w firmie państwowej. To oni przyjmują każdą większą zmianę w swoim otoczeniu z lękiem, a duża inwestycja stanowić może istotne zagrożenie dla spokojnego życia. Zupełnie inaczej na kapitały, i te rodzime, i te zagraniczne reagują ludzie nadziei i odwagi. To zazwyczaj absolwenci uczelni wyższych, dobrze wykształceni, o niskim stażu pracy w firmach państwowych, oczekujący na nowe i inteligentne miejsca pracy, otwarci na zmianę i do niej przygotowani.

Sukces miasteczka, miasta czy metropolii zawsze wiąże się z jakością ludzi nimi zarządzających, a przede wszystkim z postawami wobec nowych inwestorów i zmian w ogóle. Z jednej bowiem strony, można konserwować, ba, hibernować stan obecny i nie narażać społeczności na zmiany. Z drugiej jednak, odważnie ją zmieniać, nawet wtedy, gdy komfort rządzenia zostanie zakłócony. A zatem inwestycyjna konserwa potyka się z inwestycyjną odwagą, a niekiedy nawet rewolucją. Uważam jednak, że pielęgnowanie ciszy jest najgorszą postawą w polityce lokalnych samorządów.

Aby zachęcić do lokowania pieniędzy, nie wystarczy mieć kawałek najbardziej nawet atrakcyjnej działki. Kluczem jest bowiem jej lokalizacja, powiązanie z drogami krajowymi i autostradami, z międzynarodowym lotniskiem i ważnymi instytucjami. Nic też tak dobrze nie robi jak obecność innych firm, bo zaświadcza ona, że inni już tu są, mają się dobrze, a w każdym razie nie zamierzają stąd uciekać. Biada temu, kto zlekceważy wagę klimatu biznesowego, czyli atmosferę przyjazną inwestorom i wspierającą ich działania. I wreszcie ograniczona biurokracja, rozumna promocja, szkoły z językiem angielskim, klimatyczne kawiarnie i restauracje, instytucje rozrywki czy obiekty sportowe dopełniają reszty.
Ważnym elementem budowania klimatu inwestycyjnego jest zaufanie i niski poziom korupcji. A to polskie i regionalne pięty achillesowe. Warto przypomnieć, że rodacy to najmniej ufny naród w całej Unii Europejskiej. Nie ufamy politykom, sądom i wielu instytucjom życia publicznego. A jednocześnie prawie bezgraniczną ufnością (90%) obdarzamy rodzinę, bliskich krewnych i znajomych. Cenimy niezwykle Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, Caritas i PCK. Gdyby prezydentem państwa miał zostać obywatel o szczególnie wysokim poziomie zaufania, Jerzy Owsiak już teraz winien przymierzać reprezentacyjne fraki i garnitury. Taki klimat sprawia, że czasami inwestor bywa traktowany z dystansem, niepokojem i podejrzeniem, że być może uczestniczy w jakimś spisku i w ogóle jest niecnotą. Pocieszające wydaje się jednak to, że ponad połowa obywateli ufa lokalnym samorządom, choć ta postawa nie zawsze przekłada się na obecność przy wyborczej urnie.

Złe przygotowanie społeczności lokalnej do inwestycji skutkuje zazwyczaj negatywną integracją, odrzuceniem zmiany, pikietami i protestami. W nieznośnym żargonie naukowym mówi się wtedy o ruchach NIMBY (Not In My Backyard - buduj, ale nie na moim podwórku). Mówiąc po prostu, ludzie godzą się na inwestycję byle byłaby ulokowana daleko poza ich siedliskiem i domowym obserwatorium. Czasem takie postawy pojawiają się w przypadku instytucji o wyjątkowej roli i randze. Myślę na przykład o hospicjach, domach opieki dla nosicieli wirus HIV czy ośrodkach samotnej matki.

Jestem jak najdalszy od traktowania inwestora w ponadludzkich kategoriach, oddawanie mu hołdów i przesadnej czci. Najważniejsze, aby powstający zakład, instytucja, ośrodek były odwrócone twarzą, a nie plecami, do społeczności lokalnej, w której powstają. I vice versa oczywiście. Ludzie muszą mieć świadomość korzyści płynących z ulokowania nowych firm w ich najbliższej przestrzeni, miejsc pracy czy dobrodziejstw podatkowych. Równie istotny jest jednak sukces wizerunkowy, kontakt z nową kulturą organizacyjną i, co na Śląsku trudno jest przecenić, nowym elementem wspólnoty gospodarowania. Dobra inwestycja uruchamia zazwyczaj efekt śniegowej kuli i zachęca innych do biznesowej obecności. Warto wtedy jednak pamiętać o Albercie Camusie, literackim mistrzu, uhonorowanym Noblem w 1957 roku. Podkreślał on zwykle w takich sytuacjach, że łatwiej zdobyć sukces, trudniej na niego w pełni zasłużyć. Pozostaje jeszcze kwestia "jak go utrzymać?", ale to już rzecz na odrębny felieton.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera