Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mama Justyny Kowalczyk: Wyróżniała się uporem i pracowitością

Daniel Weimer
O wywodzącej się z Kasiny Wielkiej Justynie Kowalczyk powiedziano i napisano już właściwie wszystko. My jednak mamy dla Państwa coś wyjątkowego. Przedstawiamy zawodniczkę od strony jak najbardziej prywatnej, przy czym ankietę personalną za mistrzynię olimpijską wypełnia jej mama - Janina Kowalczyk.

Zastrzega się, że odpowiedzi odnoszą się do chwili, kiedy córka nie przekroczyła jeszcze 15. roku życia. Zatem do czasu, który spędzała w rodzinnej miejscowości u podnóża Śnieżnicy. Później ciągłe wyjazdy sportowe spowodowały, że pociecha stała się dla rodziców bardziej gościem, aniżeli domownikiem

Imiona oficjalne: - Justyna, Maria.
Imię używane przez najbliższych: - Tysia, niechcący wymyśliła je jako dziecko sama Justyna. Miała kłopoty z wymówienia swego imienia w pełnym brzmieniu i pozwoliła sobie na zdrobnienie.

Urodzona: - 19 stycznia 1983 roku w limanowskim szpitalu, dokładnie o godz. 12 w południe. Jest najmłodszą z czworga rodzeństwa.
Wzrost, waga: - 173 centymetrów, 53-56 kilogramów.

Ukochana książka z dzieciństwa: - Justysia zawsze zaliczała się do czytelników tzw. 24-godzinnych. Oznacza to, że każdej książce poświęcała najwyżej dzień.
Pamiętam, że była fanką "Małego Księcia", "Misia Puchatka", baśni Andersena. Z tego, co wiem, to obecnie nie istnieje, za wyjątkiem psychologii, dziedzina, w którą by się szczególnie wgłębiała. Ma po prostu szeroki zakres zainteresowań.

Ulubiony program telewizyjny: - Nigdy nie była wielbicielką TV. Oglądała oczywiście dobranocki. Najbardziej lubiła takie czechosłowackie bajki ze Żwirkiem i Muchomorkiem. Nazywało się to chyba "Opowieści z mchów i paproci".
Pierwsze skojarzenie na dźwięk słowa Justyna: - "Zwierzak". Tak, tak, proszę się nie śmiać. Taki przydomek wymyślił jej brat. "Zwierzak" to była taka szalona, wiecznie rozkrzyczana, uśmiechnięta postać z programu "Muppet Show". Justyna do złudzenia przypominała ją w swym zachowaniu.

Chwile, kiedy drżała pani o los córki: - To było przed wieloma laty, kiedy w Austrii, w alpejskim tunelu w okolicach Ramsau zdarzyła się okropna tragedia. Justyna przebywała wówczas w tamtych okolicach. Zanim dotarła do Kasiny wiadomość, że córka w wypadku nie uczestniczyła, przeżyliśmy z mężem najdłuższe dwie godziny w życiu. No i to zasłabnięcie podczas biegu na pierwszych dla niej igrzyskach w Turynie. Widzieliśmy to z bliska. Omal nie dostałam wówczas zawału. Ale finał był radosny: brązowy medal na dystansie 30 km stylem dowolnym.

Kto wywarł największy wpływ na karierę sportową córki?: - Jej tata, a mój mąż. To on w dzieciństwie poświęcał jej najwięcej czasu, wyciągał na narty. Miał ku temu świetną sposobność. Pracował w turystyce i górskie eskapady były jedną z form jego działalności. Justyna nieodłącznie mu towarzyszyła. Od taty nauczyła się twardości, nieustępliwości. Natomiast tym sportem już przez duże "S" zaraził ją nauczyciel w szkole podstawowej w Kasinie Janusz Kałużny, zabierając na zawody w Polskę.
Prezent, który Tysi sprawił największą przyjemność: - Wszystkie upominki, każdy drobiazg przyjmowała ze spontaniczną radością. Frajdę, kto wie, czy nie większą, sprawiało jej jednak obdarowywanie bliskich. Jeśli brakowało jej pieniążków na zakup prezentu, to wyciągała z szafy jakiś ciuszek, który do niej należał, przerabiała go, prasowała i dawała jako nowy.

Święta Bożego Narodzenia, Wielkiej Nocy spędza: - Po staropolsku. W domu, tylko z rodziną. Sianko, słoma oraz jajeczko, baranek.

Ulubiona potrawa Justysi: - Nigdy nie przepadała za mięsem. Lubiła za to słodycze. Często czekolada zastępowała jej obiad. No i oczywiście ukochane naleśniki! Ale nie takie tradycyjne, z serem, lecz nadziewane przeróżnego rodzaju przetworami z owoców.

Hobby córki: - Kolekcjonowała mapy geograficzne. Pewnie nie marzyła nawet, że do miejsc, po których wodziła palcem, kiedyś osobiście dotrze. Poza tym frajdę sprawiało jej gromadzenie swych sportowych trofeów.

Największe zalety Justyny: - Pracowitość, upór w dobrym znaczeniu tego słowa, niezłomne dążenie do określonego celu. Kosztem wielu wyrzeczeń, przyjemności przynależnych każdej młodej dziewczynie. Przypominam sobie, że w klasie ósmej "podstawówki" pół zimy zajęły jej wyjazdy na zawody i uczestnictwo w przeróżnych szkolnych olimpiadach przedmiotowych. Z języka polskiego dotarła nawet do wojewódzkiego finału w Nowym Sączu. Poza tym: dobre serce, radość z życia.

Najpoważniejsza wada: - Czy ja wiem? Rzadko się ostatnio widujemy. Stała się więc dla nas trochę tajemnicza. Niewiele o niej wiemy.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Mama Justyny Kowalczyk: Wyróżniała się uporem i pracowitością - Gazeta Krakowska