Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Rozynek: Grzegorz Ciechowski wciąż mnie inspiruje

Ola Szatan
Marcin Rozynek
Marcin Rozynek ARC DZ
Grzegorza Ciechowskiego wspomina rockowy wokalista Marcin Rozynek. Ten pochodzący z Żywca artysta popularność zdobył jako członek grupy Atmosphere. Potem zdecydował się na solową karierę.

Dzisiaj mija 9 rocznica śmierci Grzegorza Ciechowskiego, jednego z najciekawszych i najlepszych artystów jaki pojawił się na polskiej scenie muzycznej.

W 2000 roku Marcin Rozynek poznał Grzegorza Ciechowskiego, który podjął się produkcji jego pierwszej solowej płyty. Prace nad albumem Księga Urodzaju rozpoczęły się w listopadzie 2001 roku... przerwała je śmierć Grzegorza. Dokończenia płyty z Marcinem Rozynkiem podjął się Leszek Biolik.

Posłuchaj piosenki z Księgi Urodzaju

Mówi Marcin Rozynek:
Grzegorz Ciechowski był, przede wszystkim, człowiekiem niezwykle otwartym, ciekawym zdania innych ludzi, zwłaszcza tych, z którymi przychodzi mu pracować. Chociaż miał świadomość, że jako producent nagrań mógłby pokierować nimi całkowicie według swoich koncepcji, zawsze słuchał, wypytywał, sprawdzał każdą możliwość, ale potrafił przy tym nie przeoczyć chwili kiedy rodzi się coś pięknego.

Pamiętam, że kiedy jechałem do Grzegorza, do studia, pierwszy raz, myślałem, że spotkam człowieka, który, nie ma co kryć, mieszka na szczycie szklanej góry, człowieka niedostępnego, który, owszem, zrobi co do niego należy, ale do tego też się tylko ogranicza, bo sam ma przecież milion swoich ważniejszych spraw. Jednak, co mnie absolutnie zaskoczyło, muzyka dość szybko stała się jakby tylko pretekstem do wielogodzinnych, często może nawet zbyt długich rozmów. Miałem wrażenie, że wszystkie te sprawy służbowe mają być tylko jakimś takim placem manewrowym, na którym, poza pracą nad takimi czy innymi dźwiękami, brzmieniem płyty, będziemy dochodzić do wielu innych, o wiele ciekawszych wniosków. I tak też się stało. Ostatecznie, o sprawach spoza muzyki, gawędziliśmy może nawet więcej niż o niej samej. Dla kogoś, kto przyjeżdża po naukę jest to nie do przecenienia.

Poza tym, Grzegorz potrafił otoczyć opieką nie tylko sam projekt, to co miało dziać się w studiu, ale też praktycznie każdy mój krok w tamtym czasie. Po wielu godzinach spędzanych w studiu woził do hotelu późną nocą, pomagał popchnąć do przodu wiele ważnych wtedy dla mnie spraw. Szczerze mówiąc, nie da się precyzyjnie oddać tego, czym jest dla młodego człowieka spotkanie z kimś takim jak Grzegorz Ciechowski. To potrafi napędzić na lata. To inspiruje już przez całe życie.

Ciechowski zmarł 22 grudnia na zawał serca. W najbardziej nieoczekiwanym momencie. Jego żona, Anna spodziewała się wówczas czwartego dziecka, wspólnie z powiększoną już rodziną mieli zamieszkać w nowym domu. Ta myśl bez reszty pochłaniała ich umysły. Zwłaszcza Grzegorza, dla którego narodziny kolejnego dziecka i przeprowadzka miała być początkiem czegoś nowego. Rockandrollowego małżeńskiego życia, Ciechowski zaznał przy aktorce Małgorzacie Potockiej. Oboje byli artystycznymi duszami, silnymi indywidualnościami, które czerpały życie pełnymi garściami. Ale tak intensywny tryb życia, jaki narzucił sobie Grzegorz, w pewnym momencie zaczął mu doskwierać. przynajmniej na płaszczyźnie prywatnej. Czuł, że życie przecieka mu przez palce, że potrzebuje odrobiny wyciszenia, przynajmniej we własnych czterech ścianach. Rozstanie z Małgorzatą nie było łatwe (zwłaszcza dla niej), ale serce Grzegorza nie było samotne zbyt długo. Wszystko za sprawą... młodej fanki Republiki. Początkowo platoniczne uczucie do idola, zamieniło się w dojrzałą i co najważniejsze odwzajemnioną miłość. Anna zgodziła się zostać żoną i matką dzieci Grzegorza, zejść na drugi plan i pozwolić mu na realizację artystyczną.

A kariera lidera Republiki rozwijała się znakomicie. Zespół, który w pierwszej połowie lat 80. obudził w narodzie miłość do rockowej muzyki, powrócił w wielkim stylu, m.in. dzięki piosence Mamona. Znów na koncertach zaczęły falować czarno-białe flagi, choć już zdecydowanie mniej młodych mężczyzn prezentowało modną niegdyś (wysoko postawioną) fryzurę a la Ciechowski. Dla fanów najbardziej liczyła się muzyka Republiki i konkretne teksty Grzegorza Ciechowskiego.

- Wielokrotnie spotykałem się ze zdaniem, że Republika była i jest niezwykle ważnym zespołem dla pokolenia inteligentnych osób. Prywatnie też się z tym zgadzam. W ciężkich czasach ludzie mieli na czym się się oprzeć. Grzegorz jako tekściarz był swego rodzaju przewodnikiem, fani wręcz chłonęli jego słowa. Ten zespół pomagał dorosnąć nie tylko jego słuchaczom, ale także i nam. przynajmniej ja się mogę podpisać pod tym zdaniem powiedział Leszek Biolik, który przez 17 lat był basistą Republiki.

Z historii zespołu wiemy, że Republika miała lepsze i gorsze momenty w życiu artystycznym. Ale muzycy pomimo burz zawsze potrafili ostatecznie dojść do porozumienia, co świadczyło o ich klasie i profesjonalnym podejściu do zawodu. Potwierdził to Jerzy Tolak, wieloletni menedżer Republiki - Nie moglibyśmy współpracować ze sobą, gdyby brakowało wspólnego mianownika - mówi.
Na scenie i w studiu dawali z siebie wszystko. Grzegorz był wręcz tytanem pracy. Muzycy przyjaźnili się, ale prywatnie każdy z nich ustawiał życie po swojemu.

- Kilku dorosłych mężczyzn, którzy są połączeni zależnością zawodową musi od siebie odetchnąć. Poza sceną każdy z nas starał się ustalać własne zależności. Nie była to jednak ucieczka od siebie, a raczej realizacja własnych pasji. I opowiadanie przy okazji spotkań o tym, o czym pozostali nie mieli pojęcia - opowiadał Biolik.

Kiedy w grudniu 2001 roku Grzegorz Ciechowski nagle poczuł się źle i trafił do szpitala, nie brakowało głosów, że ma to związek z przepracowaniem. Wszyscy, którym Grzegorz był bliski wierzyli jednak, że siła pozwalająca Ciechowskiego funkcjonować na tak wysokich obrotach, pomoże mu wrócić do zdrowia. Niestety.

- To działo się przez dwa dni. Byliśmy na stałe podłączeni do telefonów, oczekując każdej nowej wieści. Podświadomie przygotowywaliśmy się jednak na najgorsze. To, że on zmarł było więc w pewnym sensie momentem wieńczącym. Gdy po śmierci Grzegorza jedni płakali, inni udzielali wywiadów, ja uzmysłowiłem sobie, że w ciągu jednego dnia kończy się wiele rozdziałów w moim życiu. Uczucie straty przyjaciela dotarło do mnie po paru miesiącach, emocje opadły, wszystkie sprawy zostały załatwione, zagraliśmy pożegnalny koncert Republiki. Wspominanie jest przedłużaniem życia. Wspólnie jeździliśmy na koncerty, podrzucaliśmy sobie ulubione książki, płyty. przez 17 lat co drugi dzień dzwoniliśmy do siebie. I nagle telefon zamilkł - wspomina Leszek Biolik.
Republika to dziś już zamknięty rozdział. Grzegorz i jego dorobek żyje - w twórczości innych.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo