Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Twaróg: Dajmy im więcej, lecz niech już nie dorabiają na boku

Marek Twaróg
Oczywiście, nóż w kieszeni się otwiera, gdy Jarosław Gowin (pensja ok. 15 tysięcy brutto) bajdurzy, jak to mu nie starcza do pierwszego. To nie tylko polityczne samobójstwo, ale głupota czystej wody, która pokazuje, że człowiek ten nie umie gospodarować budżetem domowym, a zabiera się za budżet całego polskiego szkolnictwa wyższego. Je za nasze, jeździ za nasze, w hotelach śpi za nasze, ale 10 tysięcy na rękę to mało. Tyle oczywistości.

Czy to jednak znaczy, że politycy powinni zarabiać mniej, jak chce tego Jarosław Kaczyński? Oczywiście, nie. Wiem, że teraz znów otwiera się Państwu nóż w kieszeni, ale nie zmieniam zdania, które tutaj przedstawiłem już co najmniej kilka razy. Politycy powinni zarabiać dużo, bo chcemy, żeby polityka była najwyższej jakości. Chcemy mieć w ministerstwach, parlamencie, a także w urzędach miast najlepszych fachowców, a nie chłopków-roztropków, którzy piszą ustawę na kolanie (jak tę o IPN-ie, która poruszyła cały świat), przebrzmiałe gwiazdy rocka, zwariowane profesorki Pawłowicz. Chcemy mieć za to adwokatów, właścicieli firm, menedżerów, naukowców - mądrych i odpowiedzialnych ludzi, którzy wejdą do polityki i wykorzystają swoje kompetencje dla dobra wspólnego, a nie tylko dla uprawiania swojego ogródka finansowego.

Zatem - podsumowując - nikt nie bieduje, gdy ma 15 tysięcy brutto i żale Gowina et consortes to idiotyzm. Jednak owe 15 tysięcy to wcale nie tak dużo, gdy chce się mieć prawdziwie profesjonalną kadrę polityczną.

Dziś (poniżej link) przyglądamy się zarobkom prezydentów. Lecz nie czytamy oświadczeń majątkowych (na to przyjdzie czas), a tylko zliczamy zarobki podstawowe z samych urzędów. Pensje te reguluje ustawa, więc nie różnią się one zbytnio w poszczególnych miastach (do 13 tysięcy zł brutto).

Gdyby jednak spojrzeć na całą sumę, którą prezydenci dostają miesięcznie (a może lepiej to widać rocznie), okaże się, że potrafią dorobić do podstawowego wynagrodzenia z magistratów nawet drugie tyle. Jak to możliwe? Ano tak, że raz załapią się na jakieś wykłady na uczelni, innym razem zasiądą w zarządzie jakiejś firmy, niekiedy napiszą książkę i mają pieniądze z praw autorskich. Kiedyś w całej Polsce sprawdziła to „Rzeczpospolita” i okazało się, że prezydent Krakowa, profesor, z dwóch uczelni, wyciąga dodatkowe 250 tysięcy złotych rocznie. Prezydent Poznania z kolei „marną” setkę dostaje za zasiadanie w radzie nadzorczej targów poznańskich. Podobnie jest w Gdańsku i Lublinie. (A jak na Śląsku? Gdy pojawią się nowe oświadczenia majątkowe - koniec kwietnia - napiszemy o tym).

I to jest nienormalne. Te dodatkowe przychody. Poprzez wybory powołujemy naszego faworyta na stanowisko prezydenta miasta i oczekujemy, że w stu procentach poświęci się naszym sprawom. Nie powinien co drugi dzień wyskakiwać na miasto, by głosować w radzie nadzorczej, i nie powinien znikać na uczelni, by wpisać oceny w indeksy. Zaufały mu tysiące ludzi i powierzyły arcyważne zadanie - zarządzanie otoczeniem i komfortem życia w mieście - nie po to, by robił to jedną ręką, bo drugą akurat podpisuje kwity w zarządzie jakiejś firmy.

Jeśli więc krzyczymy: obciąć prezydentom!, rozliczyć zarobki!, to propozycja z mojej strony jest taka: dajmy im wręcz więcej, ale zabrońmy dorabiać na boku. Niech za bardzo dobre pieniądze bardzo dobrze pracują wyłącznie na rzecz miasta.
Polecam zestawienie zarobków prezydentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!