Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mierzył wysoko. Juranda Jareckiego, architekta, twórcę modernistycznego oblicza Katowic, kilka dni po jego odejściu wspomina córka Danuta

Magdalena Nowacka-Goik
Magdalena Nowacka-Goik
Zdjęcie Juranda Jareckiego zrobione podczas świętowania przez niego 90. urodzin w ogródku rodzinnego domu na osiedlu Zgrzebnioka
Zdjęcie Juranda Jareckiego zrobione podczas świętowania przez niego 90. urodzin w ogródku rodzinnego domu na osiedlu Zgrzebnioka Fot. ARC Danuta Jarecka
Zenit, Skarbek, Biblioteka Śląska, kino Kosmos, aleja Wojciecha Korfantego czy osiedle Paderewskiego. Kultowe miejsca w Katowicach. Miejsca ikony, symbole modernizmu. Trudno wyobrazić sobie krajobraz stolicy Górnego Śląska bez nich. Chociaż przestrzeń miasta w ostatnich latach bardzo się zmieniła i zmiany częściowo dotknęły też tych miejsc. Niektóre „odeszły”. Teraz odszedł też ich twórca, wybitny architekt Jurand Jarecki. - Ojciec od dłuższego czasu zmagał się z chorobą Alzheimera. To choroba, w której człowiek odchodzi powoli - mówi Danuta Jarecka, córka zmarłego architekta. Odszedł na zawsze 13 marca. Miał 92 lata.

Spis treści

Jurand Jarecki życie zawodowe związał z Górnym Śląskiem

Jurand Jarecki urodził się w Krakowie, dzieciństwo spędził w Zakopanem, ale młodość i dorosłe, zawodowe życie związał z Górnym Śląskiem. Tu zrealizował swoje architektoniczne marzenia. Tu chodził po „swoich ulicach”, robił zakupy w „swoich” domach handlowych, odwiedzał „swoją” bibliotekę. Projekty, których był twórcą lub współtwórcą, nadały urbanistyczny kształt Katowicom. To była jego pasja. Największa, chociaż nie jedyna.

Wielkie domy, skocznie, samoloty. Zawsze mierzył wysoko nie tylko w wyobraźni

- Był wspaniałym tatą dla mnie i dziadkiem dla mojej córki. Kreatywny, z dużą, twórczą energią, którą czuło się na każdym kroku. Nie sposób było się nudzić w jego towarzystwie - mówi pani Danuta, córka architekta. W jej rodzinnym domu plastyczny i twórczy bakcyl był obecny od zawsze. - Wszyscy rysowaliśmy, projektowaliśmy kartki świąteczne. Nawet zbudowaliśmy w łazience ciemnię, robiliśmy chiński teatr cieni. Tata był superanimatorem, nigdy nie brakowało mu pomysłów. Mimo ogromu pracy, zawsze miał czas na te drobne zajęcia - podkreśla. Marzył, że Danusia pójdzie na architekturę, a potem będą razem pracowali, razem projektowali kolejne wyjątkowe miejsca.

- Można powiedzieć, że od dzieciństwa byłam przygotowywana do twórczego zawodu. Ale ostatecznie wybrałam studia w Akademii Sztuk Pięknych. Także można powiedzieć, po linii, aczkolwiek nie do końca. Widziałam, że bycie architektem w tamtych czasach, czasach komuny, nie było proste. Ciągła walka z systemem, brakiem materiałów. Takie były te czasy komuny. Ojciec bardzo żył swoimi projektami, więc w domu ciągle tematem wiodącym była architektura. I to nie były tylko rozmowy w gronie rodzinnym. Tata był bardzo towarzyski, prowadziliśmy dom otwarty, spotykało się u nas wielu architektów - wspomina.

Córka pani Danuty również miała doskonały kontakt z dziadkiem, jej także przekazywał swoją fascynację projektowaniem. I tu, podobnie jak w przypadku córki, udało się częściowo. Wnuczka znanego architekta studiuje bowiem w Londynie projektowanie biżuterii.

Cechy osobowości, które w przypadku Juranda Jareckiego wybijały się na pierwszy plan? Poczucie humoru i ambicja. - Był wymagający, ale nie surowy. Poprzeczkę stawiał wysoko, bo był ambitny, zawsze powtarzał, aby równać do góry. Ale był też wyrozumiały, ciepły, serdeczny. Mocno nas wspierał - podkreśla pani Danuta.

Mimo że jego największą pasją była architektura, nie była jedyną. - Tata był skoczkiem narciarskim (zaprojektował zresztą kilka skoczni). Latał też na lotni. Robił także modele polskich samolotów, gromadził literaturę związaną z ich historią. Zawsze mierzył wysoko - wspomina.

Kochał modernizm, zafascynowany był wizją Le Corbusiera

Po ukończeniu studiów na Politechnice Krakowskiej, wyjechał na stypendium do Francji. Tam zetknął się m.in. z czołowym przedstawicielem stylu modernizmu, francuskim architektem Le Corbusierem. Był zafascynowany jego twórczością.

Po powrocie do Polski rozpoczął pracę w Miastoprojekcie Katowice. To wtedy właśnie wspólnie z Mieczysławem Królem zaprojektował DH Zenit (w latach 1958-1962), następnie Skarbek (dziesięć lat później). Potem były kolejne projekty, m.in. Haperowiec - wieżowiec przy ul. Sokolskiej 33 (zwany też żyletą).

Jego ostatnim wielkim projektem był budynek Biblioteki Śląskiej, w latach 80. XX wieku. Pracował nad tym projektem z Markiem Gierlotką i Stanisławem Kwaśniewiczem.

- To była ostatnia poważna realizacja ojca i chyba z tym projektem czuł największą więź emocjonalną. Zwłaszcza że pomysł tego projektu przewijał się w jego życiu już chyba od lat 50., aż w końcu mógł go zrealizować. Zawsze kiedy przejeżdżaliśmy obok tego budynku, zwracał na niego uwagę, wspominał. Razem z kolegami jeździł oglądać, jak wyglądają takie miejsca, nie tylko wizerunkowo, ale też jak działają, jak wygląda zaplecze. Zależało mu na połączeniu funkcjonalności z estetyką - podkreśla pani Danuta.

Do Instytutu Dokumentacji Architektury Biblioteki Śląskiej przekazał swoją twórczą dokumentację.

- Mam kontakt z panią Igą Herok, która się tym zaopiekowała, materiały zostały zdigitalizowane. Trafiły w dobre ręce. Tacie zależało, aby każdy, kto szuka inspiracji, mógł mieć do nich dostęp, żeby to służyło kolejnym pokoleniom. Instytut bardzo się przyczynił do wskrzeszenia pamięci o dorobku nie tylko taty, ale i innych architektów tamtych czasów - dodaje córka architekta.

Trudny czas, nowe trendy, przeszłość niemile widziana? Może jednak nowe nie zniszczy starego

Chociaż Jurand Jarecki był ceniony, nazywany budowniczym Katowic XX wieku, to już dla projektów, których był twórcą lub współtwórcą, nastał trudny czas. Część zaczęła znikać, inne zmieniano, jakby wstydząc się ich w przestrzeni nowoczesnych Katowic.

- Był taki moment, że zmieniły się preferencje, jeśli chodzi o style w urbanistyce i wylał się hejt na architektów, którzy zmagali się z tą materią w czasach komuny. Tata bardzo to przeżywał. Po pierwsze to dorobek jego życia, a po drugie to wcale nie są buble! Teraz o wielu z nich można powiedzieć, że nabrały już historycznego charakteru. Często rozmawiałam z tatą, że są młodzi ludzie, którzy nie mają kompletnie świadomości, z jakim wysiłkiem architekci tamtych czasów starali się, mimo tylu utrudnień, zaproponować coś estetycznego i funkcjonalnego. Przy braku materiałów, z trudnościami biurokracji. I nagle przyszło zachłyśnięcie się nowym, a dla niektórych oznaczało to jedno: pozbyć się tego, co przypomina tamtą epokę - mówi Danuta Jarecka.

Co czuje teraz, kiedy spaceruje po Katowicach? Kiedy widzi te miejsca?

- To trudne pytanie. Jak widzę Zenit czy Skarbek, to nadal mam dumę i radość w sercu. Ale sporo zaprojektowanych czy współprojektowanych przez mojego ojca obiektów zostało zniszczonych i to boli - przyznaje.

Największy sentyment ma do kina Kosmos. - Pamiętam wnętrza ze spektakularnym modernistycznym malarstwem na ścianach kawiarni kinowej. Tego już nie ma. No to tak, wtedy mam te łzy w oczach. Albo pawilony na Koszutce... były cudowne, wyglądały jak kolorowe klocki - mówi.

Ma jednak nadzieję, że nie wszystkie miejsca się zmienią, nie wszystkie zostaną wyburzone, zniszczone, przerobione i... zapomniane.

- Wraca moda na lata 60. w dizajnie, wnętrzach i myślę, że to trochę pomogło spojrzeć na dzieła tamtych czasów z większym szacunkiem. Zastopowało ten pęd do bezmyślnego czasem niszczenia. Myślę, że poza nowym, dla tego starego będzie miejsce. Tata by się cieszył - dodaje.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera