Musioł o pieniądzach w sporcie: Co za dużo to niezdrowo. Żużel już to wie, ale inni jadą za nim

Z żużlowej lekcji nie wszyscy chcą jednak wyciągać wnioski. Zresztą nie zawsze w przeinwestowaniu chodzi tylko o stronę finansową. Czasami dotyczy ona po prostu przesady jako takiej. Właśnie po takiej ścieżce kroczy siatkówka. Mocno wspierana przez Polsat rozrosła się do monstrualnych rozmiarów. Sezon zasadniczy i ligowe play offy, niezliczone europejskie puchary (do których zresztą sporo się dokłada, więc coraz częstsze staje się nieznane w piłce nożnej pojęcie rezygnacji z udziałów) plus mecze reprezentacji spotęgowane seryjnymi powtórkami w kanałach-córkach Polsatu Sport, zaczynają przynosić efekt odwrotny od oczekiwanego. Co zresztą zauważają sami uczestnicy tego cyrku.

Jeden z trenerów czołowej drużyny, podczas spotkania w redakcji Dziennika Zachodniego, przyznał, poza protokołem, że zauważa wśród kibiców... znudzenie. Ba, boją się już otworzyć lodówkę, by nie zobaczyć w niej meczu Plus albo Orlen Ligi. Poza tym pojawiają się dodatkowe komplikacje. Społeczne, bo fanów nie stać na zakup biletów na tak dużą liczbę spotkań, i ekonomiczne, bo o czym nie wszyscy wiedzą, ma to wpływ na... wysokość ubezpieczeń. Intensywne granie grozi częstymi i poważnymi kontuzjami, więc firmy asekuracyjne umieściły siatkarzy w grupie najwyższego ryzyka, a to przekłada się na koszty klubowych składek.

W tych dwóch przypadkach konsekwencje nieprzemyślanych działań widać coraz wyraźniej, ale niektóre dyscypliny są dopiero na etapie testów. Frekwencją na trybunach nigdy specjalnie nie przejmowano się w lidze hokejowej, która od kilku lat stanowi ciekawostkę dla koneserów, tak długo chodzących na mecze, aż ktoś z przyjaciół nie namówi ich na wypad za południową granicę, by przekonali się, jak ten sport może - i powinien wyglądać. Działacze skupieni dotychczas na kłótniach i wyrywaniu sobie stołków (najlepiej dosłownie spod siedzących konkurentów) nieoczekiwanie poczuli zapach pieniędzy.
Finałowy turniej Pucharu Polski w Krakowie przyniósł bowiem rekordową frekwencję, a więc i takie same zapewne wpływy. Postanowiono więc pójść za ciosem i na mistrzostwa świata drugiej ligi ustanowiono iście mistrzowskie ceny biletów - aby zobaczyć w akcji biało-czerwonych trzeba wyłożyć minimum 40 zł za zajęcie krzesełka za bramką. Czy ten skok na kasę się udał zobaczymy w kwietniu.

Na razie dość skutecznie tworzy się atmosferę sukcesu, chociaż wiele wpisów kibiców na forach sugeruje, że dane sprzedażowe nie są odzwierciedleniem faktycznego stanu rzeczy, a jedynie sprytnych zabiegów marketingowych. Polegających np. na rzucaniu na rynek niewielkich puli biletów, przez co pozostałe miejsca przedstawiane są jako "niedostępne", co jednak nie oznacza "sprzedane".

Co ciekawe, zarówno żużel, jak i siatkówka, to polskie specjalności. Nigdzie na świecie te dyscypliny sportu nie są traktowane z takim gestem. Czy to tylko przypadek, czy kolejny przejaw narodowej tradycji skodyfikowanej w powiedzeniu "Zastaw się, a postaw się"?

*Waloryzacja rent i emerytur 2015 PODWYŻKA NIE DLA WSZYSTKICH JEDNAKOWA
*16-letni Wojtek z Piekar zmarł na lekcji WF. Szok w szkole ZDJĘCIA
*Zielony jęczmień na odchudzanie? Tak! To działa. Właśnie zielony jęczmień stosują gwiazdy TV
*Koncert Linkin Park w Rybniku POZNAJ SZCZEGÓŁY + BILETY
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku