MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Narzeczony mimo woli

Magdalena Leończuk
FORUM FILM
Komedia romantyczna z Sandrą Bullock w roli ambitnej pani dyrektor

nasza ocena: **
USA, 2009, komedia romantyczna, reż. Anne Fletcher, wyst. Sandra Bullock, Ryan Reynolds, Mary Steenburgen

W dobie kryzysu o robotę ciężko, więc jeśli już się ją ma, trzeba robić wszystko, by zadowolić przełożonego i nie wylądować na garnuszku u rodziców, w pokoju cuchnącym stęchlizną. Ale nawet w czasach prosperity współczesny człek zwykł harować latami jak wół, by zdobyć upragniony awans.
Andrew Paxton - bohater filmu Anne Fletcher - przez trzy lata rano zaopatrywał swoją szefową Margaret Tate w latte z mlekiem sojowym, a w nocy jeździł do drogerii, by kupić jej tampaksy. Odbierał telefony i organizował służbowe spotkania. Przez trzy lata był wasalem na każde jej skinienie w nadziei, że pani kierownik firmy wydawniczej zrobi go redaktorem. Jest więc w kropce, gdy kobieta grozi mu, że wyleci z pracy, jeśli się z nią nie ożeni. Tylko małżeństwo z Amerykaninem uratuje bowiem Margaret przed deportacją do Kanady. Ale jeśli urzędnik imigracyjny udowodni im oszustwo, Andrew trafi do pudła na pięć lat. Para ma kilka dni, aby lepiej się poznać i zdać urzędniczy test, w którym oboje udowodnią, że łączy ich uczucie, a nie biznesowy układ.

To był materiał na ciętą komedię ironizującą na temat dzisiejszego wzoru męskości, emancypacji kobiet, biurokracji czy etosu pracy w korporacji. Ostrzejszą, bardziej współczesną niż "Zielona karta" z Andie MacDowell i Gerardem Depardieu. Niestety powstała typowa komedia romantyczna - zrobiona bez fantazji, złożona z ogranych scen, które wywołują ni to śmiech ni to płacz i prowadzą, mimo paru ciekawych zawirowań w ostatnim akcie, do szczęśliwego finału.

Anne Fletcher po nakręceniu zabawnych i nieco melancholijnych "27 sukienek", zdecydowała się na film z o wiele większą dawką elementów czysto komediowych. Miała je generować dynamika relacji między szefową i asystentem, którzy udają parę, by w końcu odkryć, że łączy ich coś więcej niż biznesowy układ. Chemia była niezbędna. Sandra Bullock i Ryan Reynolds przyjaźnią się od lat, więc jako Margaret i Andrew potrafią sobie docinać. Gorzej wychodzi im udawanie miłości.

W ogóle Bullock nie wypada dobrze. Nie dlatego, że słynna "dziewczyna z sąsiedztwa" musi grać "jadowitą żmiję", "kochanicę szatana". Taki zwrot mógłby nawet śmieszyć, gdyby nie to, że aktorka sprawia wrażenie, jakby męczyła się na planie. Bądź co bądź po dwóch latach nieobecności na ekranie znowu przyszło jej powielać typową dla niej rolę kobiety, która ma problemy z miłością. Jej mniej utytułowany kolega wypada zdecydowanie korzystniej. Zresztą od wątku uczuciowego, ciekawszy wydaje się mniej rozrywkowy, ale za to bardziej prawdziwy konflikt między ojcem a synem.
Może gdyby tę komedię nakręcili Brytyjczycy, byłaby lepsza, bardziej sarkastyczna i miałaby zgrabne przejścia między dramatem a komedią. Amerykanie tutaj są subtelni jak czołg, którym Pierce Brosnan potraktował ulice St. Petersburga w "GoldenEye".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!