Nie ma cwaniaka nad klienta, czyli czemu sprytne zakupy się opłacają [SMART SHOPPING]

Jak to wygląda w Polsce? Czy jesteśmy sprytnymi klientami?

Każdy pewnie zna zapobiegliwą panią domu, która pamięta ceny mleka w okolicznych sklepach i nie żałuje czasu, by udać się po karton najtańszego, nawet gdy oznacza to 10-minutowy spacer. Nie dziwi też 30-latek, który zanim kupi, trzy razy odwiedzi sklep, by pomacać (bo jednak tradycyjne metody oglądu towaru są niezastąpione) np. sweter znanej i drogiej marki, przymierzyć go, by potem, wykorzystując internetową porównywarkę cen, kupić go 30 proc. taniej w sklepie internetowym.

- Zamarzył mi się tablet - opowiada 35-letni Witold Pordzik, bezdzietny inżynier z Gliwic. - Nie lubię przepłacać, więc od razu nastawiłem się na to, że nie kupię go podczas pierwszej wizyty w sklepie. Obleciałem dwa centra handlowe, zobaczyłem, jaka jest oferta. Wybierałem między Samsungiem i Apple, to tacy moi faworyci. Potem poczytałem opinie o nich w internecie i sprawdziłem, ile kosztują w sklepach interne-towych. Apple nie miał wielu darmowych aplikacji, więc przegrał z Samsungiem. Przez kolejny tydzień codziennie sprawdzałem ceny upatrzonego tableta w internecie, aż w końcu trafiłem na ekstrapromocję - do mojego tabletu dodawano kolorową drukarkę, a cena tylko nieznacznie podskoczyła. Wtedy dopiero zdecydowałem się na zakup - opowiada. Jednak, jak się okazuje, wcale nie jest tak różowo. Polacy wciąż mają sporo do nadrobienia w kwestii przemyślanych zakupów.

Serce kontra umysł

Jak wynika z badań SMG/KRC Millward Brown dla Silesia City Center w Katowicach, chociaż 75 proc. z nas deklaruje, że na zakupy chodzi w konkretnym celu, a tylko ceną kieruje się 42 proc. kupujących, to 37 proc. z nas daje się skusić nowościami, tylko po to, by je wypróbować, a 42 proc. zdarza się kupować rzeczy, których nie potrzebuje.

Takie wyniki badań można tłumaczyć tym, że zakupy to wciąż dla sporej grupy ludzi - a zwłaszcza dla kobiet - po prostu przyjemność, pozytywne emocje, sposób spędzania czasu, wreszcie nagroda za ciężką pracę. Smart shopping wymusza za to odstawienie emocji na bok, zastąpienie ich chłodną kalkulacją. W dodatku, podobnie jak jedzenie, gwarantuje błyskawiczną satysfakcję...
Inni za to nie mają czasu na zakupy, tak jak Monika Gaweł z Tychów, właścicielka małej firmy i mama dwóch małych dziewczynek. - Gdy raz na jakiś czas uda mi się zostawić córki z babcią albo opiekunką, to wpadam jak burza do centrum handlowego, przymierzam to, co mi się podoba, kupuję i wychodzę. Jak mam robić sprytne zakupy? Nie mam na takie fanaberie czasu - mówi Monika.

Galeria na zakupy, a nie na spacer

Smart shopping może być zagrożeniem dla galerii handlowych, ale Marek Thorz, rzecznik prasowy gliwickiego Forum, twierdzi, że porządne marki zawsze obronią się jakością i ceną.

- Ciuchy to towar, który kupujemy zwykle impulsywnie. W sklepie można je przymierzyć, ma się też gwarancję, że towar nie jest podróbką, czego nie ma w przypadku zakupów przez internet. W zwykłych sklepach często można oddać rzeczy nawet do miesiąca od zakupu, a w tych internetowych jest to już bardziej skomplikowana operacja - mówi Thorz.

Zmierzchu galerii handlowych nie prognozuje też Maciej Kowalczyk, szef polskiego oddziału międzynarodowej firmy Experian FootFall, zajmującej się liczeniem klientów centrów handlowych.

- Rzeczywiście, liczba klientów galerii ostatnio trochę spadła, głównie ze względu na długą zimę, ale za to rośnie średnia wartość paragonu. Wydaje się, że szwendanie się po galeriach już nie jest takie popularne jak kiedyś, mogą na tym ucierpieć nie tyle sklepy, co restauracje, kawiarnie i inne miejsca służące umilaniu czasu - twierdzi Kowalczyk.

72 proc. Polaków deklaruje, że na zakupy wybiera się tylko w konkretnym celu - wynika z badań SMG/KRC Millward Brown
39 proc. osób z wyższym wykształceniem przyznaje, że kupuje coś bez potrzeby, tylko dla zachcianki. Ta skłonność rośnie wraz z wykształceniem i poziomem zamożności
500 zł to maksymalna kwota, jaką jesteśmy skłonni wydać na rzeczy kupione w sposób nieracjonalny. Najczęściej są to odzież i obuwie

Czy nasz region wkrótce będzie zagłębiem shoppingowym? Duże galerie powstają u nas

W tym roku w Polsce przybędzie pięć wielkich centrów handlowych. Aż dwa z nich - na Śląsku.

Wielkopowierzchniowe centra to te, które mają więcej niż 50 tys. mkw. powierzchni. Od 1 marca można robić zakupy w pierwszym z nich, czyli gliwickiej Europie Centralnej, liczącej 67 tys. mkw. Prawdopodobnie we wrześniu podwoje otworzy Galeria Katowicka przy dworcu PKP (50,5 tys. mkw.). Pozostałe trzy centra to Galeria Bronowice w Krakowie (ok. 60 tys. mkw.), Poznań City Center w Poznaniu (58 tys. mkw.) oraz rozbudowywane centrum handlowe Wzgórze w Gdyni.

W ubiegłym roku oddano do użytku o 20 proc. mniej nowoczesnej powierzchni handlowej niż w 2011 r. Jedyne większe centrum otwarto w Rzeszowie, jednak ma ono zaledwie 42 tys. mkw. W tym roku ma być już lepiej, chociaż inwestorzy chętniej budują mniejsze, czasami wręcz osiedlowe centra handlowe (do 35 tys. mkw.) niż te olbrzymie oraz wybierają małe i średnie miasta (do 200 tys. mieszkańców). Przykładem jest sieć pasaży Czerwona Torebka. W tym roku powstały one m.in. w Tychach i Rudzie Śląskiej, a nowych na koniec roku ma być aż 65 (obecnie dostępnych dla handlu, nie zawsze już otwartych), jest 84. Wybudowanie jednego kosztuje ok. 2,5 mln zł.

*Kutz: Autonomia okazała się oszustwem. Ślązakom należy się status mniejszości etnicznej [WYWIAD RZEKA]
*TYLKO W DZ: Niesamowite zdjęcia górników i kopalń z XIX w. Maxa Steckla
*Cygańskie wesele w Rudzie Śl. On - 21 lat, ona 16 lat. ZOBACZ ZDJĘCIA Z ZABAWY
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]