Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niemowlę mogło się udusić. Strażak z Mysłowic uratował życie maluszka

A. Smolak, M. Chruścińska
St. asp. Jakub Skalmierski pełni służbę w Mysłowicach drugi rok. Prywatnie lubi wędkować, a we wrześniu poślubi swoją wybrankę
St. asp. Jakub Skalmierski pełni służbę w Mysłowicach drugi rok. Prywatnie lubi wędkować, a we wrześniu poślubi swoją wybrankę Aleksandra Smolak
St. asp. Jakub Skalmierski przez telefon instruował matkę niemowlaka, jak ma prowadzić reanimację. Udało się, malec zaczął znów oddychać.

Znajomi, a nawet koledzy po fachu śmiało mówią o nim: bohater. Ale on sam nie lubi tego słowa. - Każdy z moich kolegów, który byłby na moim miejscu, zrobiłby to samo - podkreśla st. asp. Jakub Skalmierski z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Mysłowicach, który uratował dwumiesięczne dziecko.

Dziecko dusi się, co robić?!

To była miniona środa, ok. godz. 13. St. asp. Skalmierski akurat wziął za kolegę dyżur, kiedy pod numer alarmowy zadzwonił zaniepokojony mężczyzna. "Dziecko dusi się, co mamy robić?" - usłyszał w słuchawce. I zachowując zimną krew, przez telefon, krok po kroku, poinstruował, jak ratować życie dziecka. Polecił swoim rozmówcom, by wzięli niemowlę na ręce, oparli główkę na kolanach, następnie kilkakrotnie uderzyli je w okolicach łopatki. W międzyczasie zadysponował na miejsce zdarzenia zespół państwowego ratownictwa medycznego.

Pan Jakub przyznał nam wczoraj, że pierwszy raz udzielał pierwszej pomocy telefonicznie. Szczęśliwie wszystko dobrze się skończyło. A przecież strażaka w dyżurce dyspozytora miało minionej środy nie być.

- Zazwyczaj pełnię służbę na "podziale bojowym", czyli wyjeżdżam do akcji samochodami - zaznacza. - W środę nie było dyżurnego i musiałem go zastąpić.

Strażak pełni służbę w PSP w Mysłowicach dopiero drugi rok. Jak przyznaje, wymarzył sobie mundur już w dzieciństwie. Do Ochotniczej Straży Pożarnej nigdy jednak nie należał. Do szkoły aspirantów w Częstochowie aplikował razem z przyjacielem, Piotrem.

Każdy strażak w trakcie służby w PSP przechodzi szkolenia z zakresu ratownictwa medycznego i pierwszej pomocy. Strażacy dyżurujący na stanowisku kierowania przechodzą także specjalne szkolenia z psychologiem. Mimo to - jak przyznaje Jakub Skalmierski - udzielanie pomocy przez telefon jest znacznie trudniejsze.

Rodzice dwumiesięcznego dziecka nie zdążyli jeszcze skontaktować się ze strażakiem, który uratował życie ich dziecka. Ten ma jednak nadzieję, że maluch czuje się dobrze i chwilowy bezdech nie odbije się w żaden sposób na jego zdrowiu.
Prywatnie Skalmierski pochodzi z Dąbrowy Górniczej, lubi wędkować, a we wrześniu zamierza poślubić swoją wybrankę, Izabelę.

St. kpt. Wojciech Chojnowski, rzecznik komendanta miejskiego PSP w Mysłowicach, podkreśla, że duże uznanie należy się także mężczyźnie, który zadzwonił pod numer alarmowy 112.

- W żaden sposób nie był związany ani z matką, ani z dzieckiem i potrafił w sposób opanowany, chłodny i konkretny przekazywać informacje ratującej życie niemowlaka kobiecie - zaznacza. - Dzięki współpracy dyspozytora i dzwoniącego udało się po raz kolejny uratować dziecko - cieszy się komendant.

Tu nie ma czasu na refleksję

W 2013 roku w ten sam sposób życie 2-letniego Dawida uratował asp. Krzysztof Skibiński, również strażak mysłowickiej komendy. Został za to rok później wyróżniony m.in. tytułem wybitnego dyspozytora przez Europejskie Stowarzyszenie Numeru Ratunkowego - EENA 112.

Mówił potem skromnie, że jedynie wykonywał swoją pracę. - Musiałem spokojnie, dokładnie wytłumaczyć kobiecie po drugiej stronie słuchawki, jak ma postępować. Choć sam jestem ojcem, w takiej sytuacji nie mogę sobie pozwolić na refleksję czy współczucie. Te przychodzą dopiero, kiedy jest już po wszystkim. Tak samo jak satysfakcja z dobrze wykonanej pracy - opowiadał wówczas DZ.

Wymagającej pracy, bo jak przyznał nam, niewiele brakowało, a mógł nie wrócić z akcji do domu. Zapaliła się papa na dachu kilkupiętrowego szeregowca. - Gasiliśmy ogień na dachu i szukaliśmy butli z gazem - opowiada. - Jedną znaleźliśmy, drugiej nie byliśmy w stanie, bo droga ucieczki została odcięta. Musieliśmy skakać na balkon na 4 piętrze i ewakuować się przez czyjeś mieszkanie. Chwilę później butla wybuchła - wspomina.

Telefonicznie pierwszej pomocy udzielał tylko raz, właśnie małemu Dawidowi. - Wcześniej miałem tylko bezpośredni kontakt z poszkodowanymi. Wtedy nie miałem nawet możliwości sprawdzić, czy moje polecenia są właściwie wykonywane. To od rodziców chłopca zależało jego życie. Ja byłem tylko narzędziem w ich rękach - mówi.

Pełen podziwu wobec my-słowickich strażaków jest też Wojciech Miciński, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. Choć podkreśla, że takie przypadki to codzienność w życiu dyspozytora medycznego. - O bohaterstwie mówimy dopiero, gdy taki telefon odbierze i udzieli odpowiednio pomocy np. policjant, strażak. Zasługuje to na podziw, świadczy o jego profesjonalizmie - mówi.

Zapis akcji ratunkowej

Straż pożarna Mysłowice, st. asp. Jakub Skalmierski proszę...
- Dzień dobry, wie pan co, mam dziecko, co się dusi. Co mamy robić? To małe dziecko dusi się...
- Proszę powiedzieć, ile dziecko ma lat?
- Pół roku.
- Dobra, niech...
- Dwa miesiące...
- Zakrztusiło się? Nie wie pan...?
- Zakrztusiło się herbatą.
- Proszę wziąć dziecko, położyć na jednej ręce, głową w dół (słychać, jak mężczyzna przekazuje matce instrukcje - przyp. red.), najlepiej na kolanie, tak, żeby miał pan palce na podbródku dziecka i uderzać delikatnie w łopatki. Około pięciu razy. Po pięciu uderzeniach dziecko w ogóle nie oddycha? Oddycha dziecko?
- Jeszcze się dusi...
- Ale nie oddycha, tak?
- Nie oddycha.
- Uderzamy między łopatki w plecy. Już wysyłamy pogotowie. To Mysłowice, prawda? (...) Niech mi pan powie, jak wygląda sytuacja z dzieckiem?
- Moment, jest oddech? (dzwoniący mężczyzna pyta matkę dziecka - przyp. red.) - Wie pan co, chyba zaczęło oddychać...
- Zaczęło oddychać? Proszę się nachylić nad ustami dziecka i posłuchać, czy dziecko oddycha? Czy klatka piersiowa się unosi?
- Wie pan co, chyba tak, ale wolałbym, aby to pogotowie przyjechało.
- Dziecko krzyczy, cokolwiek?
- Pojękuje. O słyszę, zaczęło płakać...
- No to super. (oprac. MCH)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!