O tym co zrobiliście nie można myśleć jedynie w kategoriach sztuki. Czym jest „Głusza”?
Dagmara Stanosz: „Głusza” jest projektem realizowanym od kilku lat jako działanie włączające osoby niesłyszące, w którym wspólnie badamy problem komunikacji. W tym czasie prowadziliśmy działania edukacyjne, przede wszystkim seminaria, na które zapraszaliśmy osoby Głuche, aby miały możliwość opowiedzenia o sytuacji osób niesłyszących w Polsce, Europie i na świecie. Celem naszej pracy było stworzenie wystawy, na której poruszymy problem komunikacji, barier językowych i komunikacyjnych między ludźmi. Na tym gruncie pokazujemy kulturowo-językową społeczność głuchych. W pierwszej części wystawy staramy się wprowadzić zwiedzających w temat języka, zadać pytanie czym jest język i różne formy komunikacji? Dlaczego język migowy powinien być równoprawny względem innych języków mówionych? Dlaczego Głusi powinni mieć prawo do edukacji i rozwoju we własnym języku migowym, najbardziej naturalnym dla osób niesłyszących? Dlaczego edukacja dwujęzyczna jest tak istotna i ważna dla kultury? W kolejnych częściach poświęconych kulturze, społeczności i historii Głuchych staramy się przybliżyć odbiorcom tę grupę, jako grupę kulturową, a nie jako osoby z niepełnosprawnością słuchu. Ta społeczność ma swoją historię, język, teksty kultury i własną ścieżkę emancypacji i dochodzenia do walki o prawo do języka, edukacji i prawo do bycia mniejszością kulturową. W ostatniej części przybliżamy współczesną sztukę Głuchych, która bardzo bliska jest sztuce krytycznej. Głusi podejmują tematy związane z ich problemami oraz sytuacją społeczną i kulturową. W „Głuszy” prezentujemy prace polskich współczesnych artystów oraz Nancy Rourke, artystki amerykańskiej, która jest prekursorką nurtu Deaf Art. Bardzo mocno eksploruje tematykę głuchoty, audyzmu i dyskryminacji osób niesłyszących. To bardzo ciekawa artystka, która wchodzi w dialog również z innymi tekstami kultury. Są to też pierwsze zakupione w Polsce i w Europie prace Nancy Rourke, a my jesteśmy pierwszym muzeum, w które je prezentuje.
Michał Justycki: „Głusza” to wystawa, która przełamuje bariery i uczy ludzi rozumienia tego kim są Głusi. W Polsce bardzo niewiele osób zna ich historię. Dużo słyszących nie wie też, jak wygląda ich kultura. Głusi mają swoją kulturę, ale osoby słyszące nie rozumieją tego, co myślą Głusi i jak wygląda ich życie od środka. Teraz jestem bardzo szczęśliwy i uważam, że warto było się w to zaangażować razem z Dagmarą. Gdyby nie ona, to nie zrobilibyśmy „Głuszy”, to była bardzo trudna praca. Na początku bałem się o to, jak będę się komunikować z osobą słyszącą. Pomyślałem, że spróbuję popracować dwa miesiące, a jak będzie problem z komunikacją to się zwalniam, bo bez sensu jest się stresować i denerwować. Spróbowałem pierwszy miesiąc, później drugi, trzeci i okazało się, że ludzie byli bardzo otwarci. Wyobraź sobie, że jako osoba słysząca jesteś w świecie głuchych. To byłoby bardzo trudne. Wtedy poczułem, że warto razem pracować, bo ja zbieram doświadczenia ze świata słyszących, a Dagmara ze świata głuchych i wymieniamy się nimi. Jest bardzo mało informacji pisanych na temat historii, kultury i środowiska głuchych, dlatego przekazuję dalej wszystko co znajduję.
„Głusza” to też badanie grupy kulturowej osób Głuchych i włączanie jej do lokalnej społeczności. Jak przebiegał ten proces?
DS: Zaciekawiłam się tym tematem z punktu widzenia edukatora i antropologa. Natomiast Michałowi też zależało bardzo na włączaniu osób głuchych, żeby to środowisko zaktywizować, zachęcić głuchych do przychodzenia do muzeum i bycia aktywnym w sferze kultury. W momencie, kiedy zapadła decyzja, że Michał będzie zatrudniony w muzeum na stałe, mogliśmy zacząć pracować w procesie, a takie działania mogą być realizowane tylko w ten sposób. Trzeba mieć świadomość tego, że jak chcemy włączyć jakąś społeczność, to się nie dzieje w ciągu 2 miesięcy, tylko przez 2-3 lata. Nasze działania zaczynały się od prowadzenia warsztatów w szkołach dla dzieci głuchych. Potem one przyjeżdżały do muzeum na lekcje, które prowadził Michał, jako osoba głucha. To było ważne, bo mogły zobaczyć, że one też mogą w przyszłości być edukatorami, historykami sztuki, mogą iść na studia, że jest to realne i dostępne. Kolejnym krokiem było zlecanie prowadzenia warsztatów czy wykładów osobom głuchym. Kinga Hołda-Justycka prowadziła w języku migowym warsztaty fotograficzne dla słyszących, które były tłumaczone na język foniczny. Trochę odwróciliśmy role i znowu pokazywaliśmy, że głuchy może być artystą, nauczycielem, pracownikiem i robi to tak samo dobrze, jak słyszący. Staraliśmy się pokazać równość. W 2018 roku zaczęliśmy organizować seminaria i zapraszaliśmy na nie głuchych. Chodziło nam o to, żeby stworzyć forum, na którym głusi mogą opowiedzieć o sobie. Seminaria były też dostępne w streamingu, bo chcieliśmy dotrzeć do jak najszerszej grupy publiczności. Zależało nam na tym, żeby opowiedzieć o problemach, z którymi spotykają się głusi. Przeprowadziliśm też wywiady z seniorami, aby zobaczyc jak językiem migowym, posługiwało się starsze pokolenie Ślązaków. Rozwinęliśmy koncepcję nagrań o wypowiedzi młodszych osób i artystów zajmujących się sztuką głuchych.
Kultura Głuchych to nie niepełnosprawność lub choroba, a nowa jakość. Co ją charakteryzuje?
MJ: Na przyład sztuka i ruchy takie jak De'VIA i Rourkizm – dla osób słyszących może to być coś zupełnie nowego. Dlaczego Muzeum Śląskie właściwie kupiło obraz Nancy Rourke? Z perspektywy głuchych jest to ważne. Mają takie myślenie, że zastanawiają się, dlaczego w żadnej galerii nie ma obrazów osób głuchych? Uważają, że są gorsi, a ich kultura jest dyskryminowana. Trzeba pokazać, że słyszący i głusi mogą być razem, że bardzo dużo jest artystów głuchych, którzy są profesjonalnymi artystami, kończą Akademie Sztuk Pięknych i pracują. Na przykład dzieci głuche oglądając obraz zawsze pytają, czy ten malarz był głuchy? Myślą sobie, że są gorsze, ponieważ są głuche, mają depresję i są smutne. Trzeba im pokazywać, że są też artyści głusi. Wtedy dzieci się cieszą, są dumne z tego, że widzą artystów głuchych. Głusi są normalni, mają prawo do wszystkiego, potrafią malować, a nigdy ich nigdzie nie ma. Głusi mają swoją tożsamość i nie chcą być traktowani jak chorzy. Na wystawie można zobaczyć Nancy Rourke i całą grupę artystę głuchych – robimy to też dla słyszących, żeby zrozumieli, że istnieje tożsamość głuchych.
DS: Michał opowiada z perspektywy wewnętrznej o tym, co jest rzeczywiście ważne dla tej społeczności i jako samorzecznik środowiska wie o tym najlepiej. Ja jestem kimś, kto stoi z boku i obserwuje. Jest to też dla mnie wielkie odkrycie jako dla antropolożki kultury. Nie spotkałam się ze źródłami, w których ktoś badał to pod kątem kulturowym, a przecież z punktu widzenia kulturowego, jeżeli mamy odrębny język, to on stwarza kulturę. Język sprawia, że percepcja jest inna i tym samym stwarza świat. Tutaj rzeczywiście tak jest - język migowy, czy języki migowe, stwarzają świat i kulturę Głuchych. Mamy czasami bariery językowe i nawzajem się dyskryminujemy, głównie my jako słyszący nieświadomie dyskryminujemy Głuchych. Mam tu na myśli narzucanie pewnego modelu kulturowego grupie, której nie rozumiemy i nie znamy, a która ma własną kulturę przejawiającą się w tym, że ma swój język, filmy i własne, specyficzne zwyczaje.
Jak praca przy „Głuszy” wpłynęła na środowisku osób Głuchych na Śląsku? Czy dzięki temu zmieniła się ich rzeczywistość?
MJ: Dużo głuchych na Śląsku jest bardzo zadowolonych. Na początku nie wierzyli, że w muzeum będzie „Głusza”. Większość z nich kojarzyła wydarzenia z Polskim Związkiem Głuchych, że tylko tam się coś dla nich robi, w sposób zamknięty. W wystawę w muzeum, w najważniejszej instytucji na Śląsku nikt nie wierzył. Teraz zaczęli wierzyć, choć wciąż myślą, że to jakaś bajka. Bardzo dużo ludzi głuchych nie rozumiało tego, czym jest sztuka. Prowadziłem w języku migowym wykłady o historii sztuki i artystów głuchych – nikt nie znał, żadnych wybitnych głuchych malarzy, ani żadnych innych głuchych, którzy byli znani i mieli osiągnięcia. Myśleli, że jak ktoś jest głuchy to musi być prostym człowiekiem.
Teraz dużo się zmieniło. Pracuję tu już pięć lat. Na początku nie mieliśmy z innymi pracownikami dobrej komunikacji. Widać, że niektórzy migają, potrafią powiedzieć „dzień dobry” i zapytać „w czym mogę pomóc?”. My komunikujemy się już bez problemu, bardzo dużo się zmieniło, w czym pomogła też praca nad wystawą „Głusza”. Pięć lat temu Muzeum Śląskie nie miało dla głuchych żadnego znaczenia, mijało się je. Ważny był Kraków i Warszawa, jako miejsca w których się coś działo. Teraz dołączyły do tego Katowice. O Muzeum Śląskim głusi słyszeli już w wielu krajach Europy, Ameryki, Stanach Zjednoczonych ponieważ Nancy Rourke i inni artyści mówią o Muzeum Śląskim. Dzięki nim wiele osób wie co to jest Muzeum Śląskie i gdzie się znajduje. Po otwarciu „Głuszy” pewnie dowie się o tym jeszcze więcej osób.
Czy młoda osoba niesłysząca, która przyjdzie zobaczyć taką wystawę, poczuje siłę do walki o swoją przyszłość?
MJ: Tak, na pewno poczuje wielką dumę. Dużo głuchych spotyka się z takim podejściem „ale ty jesteś biedny, nie słyszysz, masz problemy z komunikacją, musisz się leczyć”. Bardzo dużo ludzi ma właśnie taką narrację. Jest to związane z brakiem informacji, ale dzięki rozpowszechnieniu się dostępu do Internetu, to też już zmienia się to na lepsze.
Nie przeocz
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?