Melomani mają nieźle
Blok z numerem 19 przy ul. Sowińskiego. Biało-żółty, prostokątny 10-piętrowiec. Po drugiej stronie autostrada, centrum handlowe, lotnisko i miasteczko OFF Festivalu. Jeszcze puste, ale jutro rozbiją tu obóz amatorzy muzyki z całej Europy. Z czwartego piętra mieszkania Wojciecha Wrony widać będzie niewiele.
- Wszystko drzewa zasłaniają, ale słychać będzie dobrze - pan Wojtek wspomina ubiegłoroczną edycję festiwalu. Muzykę kocha od zawsze. - Pracowałem nawet trochę przy organizacji takich koncertów. Robiliśmy m.in. Gwarki w Tarnowskich Górach.
Znał osobiście Tadeusza Nalepę i Ryszarda Riedla. Od Ryśka dostał nawet kiedyś kapelusz. Cieszy się, że jutro rusza pod jego oknami wielkie święto muzyki, choć nie do końca w jego klimatach. - Wolę klasykę: stary dobry blues, rock'n'roll, ale tego, co tam grają, też chętnie posłucham - siada na fotelu na swoim balkonie. - Co ty na to Dudek? - zagaduje nagle swojego psa.
Czarno-biały kundelek wskakuje mu na kolana. To chyba znaczy, że taki plan mu pasuje.
- Kiedy się tu wprowadzałem ponad 10 lat temu, niewiele się działo. Chyba że sąsiad akurat sobie wypił - żartuje Wrona.
Teraz dość często słychać muzykę na osiedlu. Jak nie roznosi się z Muchowca, to z Doliny Trzech Stawów. Z balkonu w trakcie OFF-ki widać nawet światła po zmroku. Jeszcze lepiej widać je u pani Sabiny z 10. piętra. Ale i tutaj drzewa zasłaniają miasteczko festiwalowe.
Festiwalowicze są spoko
Wczoraj na osiedlu było jeszcze cicho. Krystyna i Olgierd Wieczorkowie wracali właśnie z zakupów.
- OFF Festival? Pewnie że wiem, co to jest - mówi pan Olgierd. - Rok temu przez ten festiwal nie mogłem sobie nic kupić w KFC, bo taki był tłum klientów. Festiwalowicze stoją w kilometrowych kolejkach od rana do nocy, no ale coś w końcu muszą jeść - tłumaczy. Podkreśla jednak, że wszyscy zachowywali się kulturalnie. - W trakcie festiwalu nigdy nie chodzą też po naszym osiedlu, nie śmiecą, nie krzyczą. Jest porządek. A że jest głośno? Trudno. Choć my z żoną akurat lubimy posłuchać swingu i jazzu - dodaje.
Na czas OFF-ki zamykają raczej okna, bo muzyka z koncertów miesza się wtedy z hałasem z autostrady.
- Na ósmym piętrze ekrany akustyczne się nie sprawdzają - przyznaje pan Olgierd.
Na weekend prewencyjnie zamierzają wyjechać z miasta. - Chyba że będzie brzydka pogoda. Wtedy, kto wie, może nawet i pójdziemy na festiwal - śmieją się Wieczorkowie.
Dobre miejsce dla muzyki
Michał Lipus mieszka przy Sowińskiego 32 dopiero rok. Wczoraj, przechodząc obok lotniska, zobaczył rozłożoną scenę.
- Nie wiedziałem, co się tam dzieje - opowiada. - Jak wróciłem do domu, zacząłem szperać w internecie. Myślę sobie: Artur Rojek, koncerty, przekrój gatunków muzycznych olbrzymi. Fajnie! Nakręciłem znajomych i już wiemy, że pójdziemy - cieszy się.
Do Katowic przeprowadził się z Orzesza. Osiedle bardzo mu się podoba. Blisko woda, zaraz za zakrętem zjazd na autostradę. A koncerty?
- To gdzie je robić, jeśli nie tu?- zastanawia się.
Najbliżej festiwalu są mieszkańcy byłego hotelu robotniczego przy Francuskiej 40. Czteropiętrowy budynek w kształcie litery L, przed nim duży, ogrodzony plac zabaw z boiskami, po drugiej stronie ogródki działkowe. Od OFF-u dzieli ich tylko lotnisko Muchowiec.
Festiwal im generalnie nie przeszkadza. To znaczy muzykę da się przeżyć, mają jedynie problem z parkowaniem.
- Kiedy wracam wieczorem z pracy, to już nie ma gdzie zostawić samochodu - żali się Agata z Francuskiej 40.
Rok temu nie mogła też kupić bułek i chleba w Realu.
- Kolejki były tak wielkie, że musiałabym stać chyba z godzinę, a nie miałam tyle czasu - opowiada.
Tutaj każdy wie, czym jest OFF. Festiwal jest znany w całej Polsce i nie tylko.
- Ale nikt tu u nas o festiwalu nie rozmawia - wtrąca się Ewa, siostra Agaty. Wszyscy tu mają własne problemy. Dziewczyny właśnie wybierają się do lekarza. Będzie ściągał szwy z nogi Agaty. Na festiwal się nie wybierają.
Bilet ma już za to Agata Dzidowska, też z osiedla.
- To będzie mój pierwszy OFF na legalu. Poprzednie oglądałam zza płotu - śmieje się.
Raz trzeba zęby zacisnąć
Przy ulicy Sowińskiego siedzą na ławce Krystyna Śpiewak i Urszula Paluch. Wyszły na lody z wnuczką pani Krysi, 4-letnią Julką.
- Rok temu strasznie było głośno, nawet telewizora nie mogłam sobie w domu pooglądać. Nic nie było słychać - wspomina pani Urszula.
W tym roku będzie ten sam problem. Swans, jedna z zaproszonych gwiazd festiwalu, już zapowiedział: nasz koncert będzie ekstremalnie głośny.
Pani Krystyna na to głęboko wzdycha: - Dobrze, że to tylko raz w roku. Trzeba będzie jakoś wytrzymać.
Mimo to obie panie zgodnie przyznają, że osiedla by nie zmieniły. - Na co dzień jest tu spokojnie, bezpiecznie, a przede wszystkim zielono. Wszędzie blisko, wręcz wymarzone miejsce do mieszkania - zachwalają zgodnie. No żyje się!
Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO
*Marsz Autonomii 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?