MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ojcze nasz. Krew z krwi

Julita Adamiuk
ARC
Nielegalny imigrant w amerykańskiej dżungli

nasza ocena ****
Argentyna/USA, dramat, 2007, reż. Christopher Zalla, wyst. Jesus Ochoa, Armando Hernandez

Film jest jak maraton. Nabierz formy, zanim wystartujesz - to, jak przyznał w jednym z wywiadów Christopher Zalla, najlepsza rada, jaką dostał na temat kręcenia filmu. 35-letni reżyser nieźle zawczasu się nagimnastykował, bo jego debiutancki obraz okazał się inteligentnym dramatem z elementami thrillera i greckiej tragedii.

Rzecz rozgrywa się w Nowym Jorku, do którego w ciężarówce pełnej nielegalnych meksykańskich imigrantów przyjeżdża dwóch chłopaków. Jeden nazywa się Pedro i zamierza odnaleźć w amerykańskim mieście ojca, którego nie zna (zmarła niedawno matka zostawiła mu list z adresem mieszkania ojca, bogatego właściciela restauracji). Juan wskoczył do ciężarówki ścigany przez gangsterów. Młody przestępca zdobywa zaufanie naiwnego Pedro, po czym go okrada z rzeczy materialnych, w tym z listu, i przywłaszcza sobie jego tożsamość. Idzie do ojca ofiary. Mężczyzna początkowo nie chce mieć z nim nic wspólnego. Z czasem jednak budzi się w nim ojcowska miłość. W tym czasie prawdziwy Pedro bez grosza przy duszy błąka się po ulicach Nowego Jorku. Spotyka narkomankę Magdę, która dla pieniędzy zrobi niemal wszystko. Dziewczyna zgadza się mu pomóc odszukać ojca w zamian za zapłatę. Jednocześnie uczy go jak przetrwać w brutalnej, miejskiej dżungli jaką jest Nowy Jork.

Zalla jako dziecko był obieżyświatem. Kursował między rozwiedzionymi rodzicami, którzy często przeprowadzali się w związku pracą. W efekcie mieszkał w dwunastu krajach na czterech kontynentach. Z bliska widział, jak w zglobalizowanym świecie migrujący ludzie usilnie chronią swoją prywatność i dbają o własne interesy. Ale przekonał się też, że w traumatycznych chwilach potrzebują jedności. Tydzień po wydarzeniach z 11 września, mając już za sobą pracę asystenta Cary'ego Woodsa (producent Kids, Krzyk), zaczął pisać scenariusz Ojcze nasz. Obraz miał być jego pracą magisterską na ukończenie szkoły filmowej, ale przyniósł mu znacznie więcej - Grand Jury Prize na festiwalu w Sundance oraz nominacje do Satellite Awards za najlepszy film zagraniczny i Independent Spirit Awards za najlepszy film debiutancki i scenariusz.

Zalla chciał w "Ojcze nasz" opowiedzieć o potrzebie bliskości w globalnej wiosce, ale trzeba przyznać, że jego "próba badawcza" nie jest reprezentatywna. Nielegalni imigranci są wyjątkowo nieufni w stosunku do innych, bo też z racji swojej sytuacji są często wykorzystywani. Podejmą się niemal każdej pracy w obcym dla siebie miejscu, byle zarobić. Zrobią użytek ze swojej tężyzny fizycznej, a jak zajdzie potrzeba, sprzedadzą swoje ciała. A ponieważ postępują wbrew prawu, nie mogą domagać się sprawiedliwości, gdy zostaną oszukani przez nieuczciwych pracodawców. W świecie nielegalnych imigrantów każdy sobie rzepkę skrobie. Każdy chce się dorobić, ciężko pracuje, dba o własne interesy i pilnuje, żeby nikt go nie wyrolował. Na czyjeś zaufanie trzeba zapracować i to wyjątkowo ciężko. I tak na zewnątrz szorstcy, podejrzliwi, w środku są nieszczęśliwi, samotni. To wszystko znalazło odbicie w "Ojcze nasz".

Zalla chcąc dodatkowo ubarwić dramat imigrantów, wykorzystał dobrze znany w kinie motyw kradzieży tożsamości. Ale tak jak choćby René Clémenta w filmie z 1960 roku zatytułowanym "W pełnym słońcu" zostawił intrygę kryminalną w cieniu. Skupił się na bohaterach, ich emocjach, relacjach. Zdarzają mu się przy tym dłużyzny, co nie zmienia faktu, że Zalla nie ma powodów, by wstydzić się swego debiutu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo