Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Olek Klepacz: Artysta szczęśliwy to artysta bezpłodny [WYWIAD]

Ola Szatan
Olek Klepacz  to  lider częstochowskiej Formacji Nieżywych Schabuff
Olek Klepacz to lider częstochowskiej Formacji Nieżywych Schabuff Tomasz Jędrys
O pierwszej solowej płycie i o tym, jakie miejsce w jego życiu pełnią kobiety mówi Olek Klepacz, lider Formacji Nieżywych Schabuff w rozmowie z Olą Szatan

Dlaczego twój nowy projekt nosi tytuł "Kolor kobiety"?
Mój świat to kobieta. Ma jej smak, zapach, dźwięk, kształt. To właśnie m.in. dlatego zdecydowałem się, że mój pierwszy solowy projekt płytowy nazywać się będzie "Kolor kobiety". Kobiety sprawiają, że życie niemal każdego mężczyzny bardzo się zmienia. Moje życie zostało zmienione w momencie, kiedy pojawiła się ta najważniejsza kobieta, czyli córka Apolonia. Dokonała ona radykalnych zmian w mojej świadomości. W tej chwili jest to już 9-letnia kobietka, która jest damą mojego życia. Początkiem i końcem moich myśli, sensem wszystkiego, co się dzieje wokoło mnie.

Jest też inspirująca dla ciebie jako artysty?
Tak, bo ona jest dla mnie taką sublimacją kobiecości. Powiem szczerze, że bardzo się spieszyłem z nagraniem płyty "Supermarket", bo to był 2002 rok, kiedy Pola miała się urodzić. Chciałem ten album skończyć przed narodzinami córki, żeby świadomie móc celebrować każdy dzień. Napisałem piosenkę "Supermarket", która jest dla Poli, w niej zawarłem całą kwintesencję tego, co ojciec może przekazać swemu dziecku.

A jesteś już zazdrosny o Polę?
Bardziej jestem zazdrosny o świat, który potem będzie ją nosił na swoich rękach. Ale nie personalizuję tego. Chcę, żeby była szczęśliwa, a tak się stanie, jeśli będzie miała kogoś bliskiego, kto ją będzie kochał i szanował. Oczywiście chciałbym, żeby była z nami jak najdłużej, moją żoną i ze mną. I mam nadzieję, że wyposażę ją w taki "plecak", w którym znajdzie odpowiedź na każdą wątpliwość. Ale nowa płyta nie jest o Poli.

Choć jest o kobietach.
Pomyślałem sobie, że to już 45 lat borykam się z tym wszystkim, co nazywa się życiem. Pojawiły się w nim różne kobiety, które czasem znikały bezpowrotnie i zostawiły mnie z takimi gotowymi scenariuszami, do których ja sobie "nakręciłem" swoje filmy. Ja zawsze wychodziłem z założenia, że kobiety są nieskazitelne. Bardzo je idealizowałem. Oczywiście czas to zweryfikował, natomiast to idealizowanie być może było ślepym zaułkiem. Bo to tylko fizyczność. A fizyczność jest tak naprawdę dodatkiem, który ma powodować, że ktoś jest w moim typie bądź nie. Zwrócę na tę osobę uwagę lub nie. Moja żona obiektywnie rzecz biorąc jest przepiękną kobietą, subiektywnie jest jeszcze piękniejsza. Ale nie to jest najważniejsze, bo uroda przemija. I jeśli nie mamy o czym z sobą rozmawiać, nie mamy płaszczyzny, na której będziemy mogli się ze sobą konfrontować, to zachwyt i uroda przeminą niezwykle szybko. Młodzi ludzie nie mają świadomości śmierci. Tego, że wszystko jest nam dane tylko na chwilę. Jak jesteśmy bardzo młodzi, to podejmujemy ryzyko, nie zdając sobie sprawy z tego, na jak cienkiej linii balansujemy. Ale z drugiej strony bez tego nie byłoby progresu, świat by się nie rozwijał, bylibyśmy potwornie zachowawczy...

A było to w okresie największej popularności Formacji Nieżywych Schabuff? Jak zespół osiąga duży sukces, to nagle wokół niego zaczyna pojawiać się wielki szum, przypadkowe towarzystwo, chcące ogrzać się w blasku gwiazdy...
Zwykle uciekałem od tego i to dla mnie nie jest spójne z kwestią dojrzewania mojej świadomości. Ja uciekałem od wszystkiego, co zwane jest blichtrem i taką fasadowością tego, o czym mówisz, czyli popularności. To jest bilet w jedną stronę. Nie twierdzę, że niemiły. To bardzo przyjemne, sycące, elektryzujące i utwierdzające w przekonaniu, że jesteś coś wart. Natomiast zawsze miałem do tego potężny dystans i wiedziałem, że popularność też jest na chwilę. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ, że zachłystywanie się tym jest po prostu stratą czasu, bo trzeba się rozwijać i bogacić wewnątrz. Ale rzeczywiście, w pewnym momencie postanowiłem "wpaść w gówno, żeby później móc rozsiewać zapach róż" (K. Vonnegut). To było spowodowane zaczytywaniem się biografiami wielkich artystów, których kocham i uwielbiam, i których pewne zachowania próbowałem nieudolnie naśladować. Przez 5 lat mieszkałem w Zakopanem. Przez cały ten zakopiański okres zachwycałem się bohemą dwudziestolecia międzywojennego, Witkacym, Szymanowskim, Karłowiczem - całym tym towarzystwem, które w Zakopanem świeciło najmocniej. Tam się wszyscy ludzie zjeżdżali. Ja też znalazłem tam siebie i to swoje "gówno". Ale trzeba spaść na samo dno, żeby później móc zacząć wspinać się na górę. Najważniejsze w życiu to umieć się podnosić. Zakopower śpiewa o tym piosenkę "Galop".

Kiedy u ciebie nastąpił ten przełom, gdy zacząłeś się podnosić?
Obserwowałem sam siebie, zapisywałem wiele rzeczy, na przykład mój stan świadomości po dwóch-trzech tygodniach życia w ciemnym świecie. Budziłem się o 16.00-17.00, gdy było już ciemno, kładłem się spać około 3.00 nad ranem po filozoficzno-alkoholowych imprezach z góralami, m.in. z Sebastianem Karpielem-Bułecką, który nie był wtedy jeszcze tą słynną "Bułeczką" (uśmiech). Znam go od siedemnastego roku życia i to jest taki mój góralski brat. Ale kiedy zacząłem z tego wychodzić? Wiedziałem, że i tak prędzej czy później będę musiał z tego wyskoczyć, jeśli chcę jeszcze w życiu coś zrobić. Myślę, że od 20 lat żyję na krawędzi, ale już mniej destrukcyjnie podchodzę do życia.

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*ZOBACZ CZEGO NIE KUPOWAĆ KOBIECIE POD CHOINKĘ. LISTA NAJGORSZYCH PREZENTÓW
*LISTA NAJGORSZYCH PREZENTÓW POD CHOINKĘ DLA MĘŻCZYZNY. ZOBACZ
*GYSZYNKI DO KOŻDEGO ŚLONZOKA - TO KUP HANYSOWI
*NAJLEPSZE PREZENTY POD CHOINKĘ - PORADNIK DZ [ZDJĘCIA I CENY] - ZOBACZ KONIECZNIE
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


WIELKI KONKURS. Pokaż zimę na Śląsku i wygraj narciarski WEEKEND!Wybieramy NAJFAJNIEJSZĄ CHOINKĘ w woj. śląskim. ZAGŁOSUJ na swoją!
Dlaczego w ogóle postanowiłeś zrealizować solową płytę?
Długo chodziło to za mną, bo to jest tak, że ja na pewne rzeczy nie chcę i nie mogę sobie pozwolić w Formacji Nieżywych Schabuff. Tam jestem z premedytacją fasadowy i zdystansowany, taki np. Pan Stańczyk (śmiech). Staram się nie opowiadać wprost o pewnych sprawach fundamentalnych, takich jak śmierć, samotność, przemijanie, bezsilność wobec systemu itd. Zajmuję się nimi, kamuflując je tak, żeby były odczytywane tylko przez określone grono dociekliwych odbiorców. Piosenka "Lato" ma powszechnie konotację bardzo banalną i niech tak pozostanie, a tak naprawdę to drugie dno nie jest oczywiste i banalne. Tak samo piosenka "Klub wesołego szampana" czy "Ławka" opowiadają o refleksyjnych sytuacjach. Ja w ogóle uważam, że artysta szczęśliwy to artysta bezpłodny i bezużyteczny. Mamy na polskim rynku paru szczęśliwych i nic z tego nie wynika. Sam czasami bywam subiektywnie szczęśliwy, artystycznie bezużyteczny. Uważam, że jedynie silne i wyraziste emocje są w stanie doprowadzić artystę - człowieka wrażliwego do generowania rzeczy interesujących dla świata. Tutaj postanowiłem odsłonić słuchaczom nieco inne, bardzo intymne i osobiste oblicze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!