Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pożegnanie z Domem Prasy

Monika Krężel
Za kilka dni już nas tu nie będzie. Na pamiątkę zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie
Za kilka dni już nas tu nie będzie. Na pamiątkę zrobiliśmy sobie wspólne zdjęcie
Katowice, Młyńska 1. Pod tym adresem od 46 lat można było spotkać śląskich dziennikarzy. Tu także od 1963 roku mieściła się nasza redakcja. To już jednak historia. "Polska Dziennik Zachodni" za kilka dni wyprowadza się do nowej siedziby na pograniczu Katowic i Sosnowca, a pamiętający czasy głębokiego komunizmu budynek czeka gruntowny remont, choć jego właściciel , Urząd Miasta w Katowicach, nadal nie ma pomysłu, jak będzie wyglądał. Rozważa się nawet wyburzenie jednego lub kilku pięter.

Dom Prasy. Najbardziej kultowa siedziba śląskich redakcji. Świadek koncertów Maryli Rodowicz, odwiedzin miejskich sekretarzy i stawiających pierwsze kroki w zawodzie znanych później dziennikarzy. W położonym w ścisłym centrum Katowic budynku dziennikarzy zastąpią urzędnicy. W zapomnienie odchodzą fusiasta kawa z Cafe Sport, noce spędzane nad maszyną do pisania i znany adres - Młyńska 1, od ponad 40 lat kojarzony ze śląskimi dziennikarzami.

Od sportu do gazet

Dom Prasy, o czym rzadko pamięta najmłodsze dziennikarskie pokolenie, miał być... Domem Sportowca. Pod taką nazwą figuruje w najstarszych dokumentach z 1959 roku, które zachowały się w archiwum Urzędu Miejskiego. Projektant Domu Sportowca, inż. Marian Śramkiewicz, był wtedy pracownikiem firmy Miasto-projekt Katowice - Przedsiębiorstwo Projektowania Budownictwa Miejskiego. Marian Śramkiewicz zmarł w 1993 roku.

- Pracowaliśmy obaj w Miasto-projekcie - wspomina architekt Jurand Jarecki, którego dziełem jest m.in. katowicki Skarbek. - Nie pamiętam jednak oficjalnego otwarcia Domu Prasy, chyba nie było wtedy takich uroczystości. Ale jak to się stało, że budynek przeszedł w ręce prasy, nie wiem... - rozkłada ręce.

- Trudno dociec, dlaczego wprowadziły się tam redakcje - dodaje Czesław Ludwiczek, emerytowany dziennikarz, który w Domu Prasy pracował od momentu oddania go do użytku. - Może uznano, że rozproszone tytuły powinny mieścić się w jednym budynku? - zastanawia się Urszula Kowaczek, maszynistka "Dziennika Zachodniego". - Przecież wszystkie były własnością jednego wydawnictwa, RSW Prasa-Książka-Ruch, potentata na krajowym rynku.

Dokumentacja obiektu była gotowa w październiku 1959 r. W papierach jako inwestor figuruje Wojewódzki Komitet Kultury Fizycznej w Katowicach. Jego przewodniczący, Roman Stachoń, został później przewodniczącym Wojewódzkiej Rady Związków Zawodowych. W maju 1960 roku powołano Komitet Budowy Domu Sportowca, a w styczniu 1961 roku komitet wystąpił do prezydium Rady Narodowej o wydanie pozwolenia na budowę. 1 lutego 1961 roku wykonawca przejął plan inwestycji.

Budowa za 8 milionów

Teren, na którym zaprojektowano Dom Sportowca, wyrósł na miejscu czterech pięknych przedwojennych kamienic, które nosiły adresy: Młyńska 1, Pocztowa 1, Pocztowa 3 oraz 3 Maja 2. Wiadomo, że kamienica przy Pocztowej 1 u schyłku lat 30. XX wieku była własnością miasta Katowice. Wcześniej należała do rodziny Glodny i do Banku Kwilecki z Poznania.

Cztery kamienice zostały zniszczone pod koniec II wojny światowej. Prawdopodobnie, tak jak ratusz, zostały podpalone przez czerwonoarmistów.

- Gruz wywieziono po wojnie, miejsce uporządkowano, powstały mury oporowe od sąsiednich kamienic i przypory - wspomina Jurand Jarecki. - Na miejscu przyszłego Domu Sportowca był spory plac, gdzie stały budki i sprzedawano pieczywo, nabiał, owoce. Prywatny handel kwitł tam do 1948 roku - dodaje.

Gdy na plac budowy wjechał ciężki sprzęt, budowlańcom ukazały się piwnice i pomieszczenia bankowe, tzw. safesy. Z dokumentów zachowanych w Archiwum Państwowym w Katowicach wynika, że obiekt kosztował 8 mln 700 tys. ówczesnych zł. Dom Sportowca finansowały różne instytucje, m.in. Wojewódzka Rada Narodowa, Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, Totalizator Sportowy, organizacje sportowe.

Budowę Domu Sportowca zakończono w 1963 r., ale nie zachowały się dokumenty o oddaniu go do użytku.

Dziennikarze pamiętają, że wprowadzili się do nowoczesnego budynku w październiku 1963 roku. - "Dziennik Zachodni" razem z "Wieczorem" mieścił się wcześniej tuż obok, w kamienicy przy ulicy Młyńskiej, tam gdzie dzisiaj jest siedziba Straży Miejskiej. Nie ma co ukrywać, cztery piętra, było ciasno. Przeprowadzaliśmy się do wyśmienitych warunków - podkreśla red. Czesław Ludwiczek.
"Trybuna Robotnicza" wraz ze Śląskim Wydawnictwem Prasowym RSW Prasa-Książka-Ruch mieściła się z kolei w budynku obecnej przychodni przy ul. Mickiewicza. "Sport" w prywatnej kamienicy przy ul. 3 Maja. Zaraz po przeprowadzce na pierwszym piętrze uruchomiono Cafe Sport, kawiarnię cieszącą się ogromną popularnością w mieście. Drugie piętro zajęło wydawnictwo, które w tych czasach było jednym z najsilniejszych na krajowym rynku, wydając wszystkie śląskie gazety (ich łączny nakład wyniósł w latach 70. aż 2 mln 900 tys. egzemplarzy). Na trzecie i czwarte piętro wprowadzili się dziennikarze "Trybuny Robotniczej", a na piąte "Dziennika Zachodniego". Szóste piętro zajęły redakcje "Sportu" i "Wieczoru". - Siódme piętro było wspólne, tam była taka rezerwa dla wszystkich redakcji, dopóki Sokołowski nie założył "Panoramy". Tam mieściły się też "Poglądy" Wilhelma Szewczyka - wyliczają dziennikarze. - Na ósmym piętrze była stołówka. Każdego dnia o 10.00 czy 11.00 nie można tam było szpilki wetknąć, bo dziennikarze przychodzili na kawę.
- Ileż to razy red. Bronisław Schmidt-Kowalski, naczelny "Dziennika Zachodniego", szukał dziennikarzy w Cafe Sport... - wspominają byli pracownicy. - Imprez było wtedy mnóstwo, zawsze hucznie obchodziliśmy Dzień Kobiet - mówi dziennikarka Jolanta Ilewicz.

O krok od tragedii

Nie da się ukryć, że budynek wyróżniał się w centrum miasta. Projektant zastosował ścianę kurtynową, jedną z pierwszych w kraju, całkowicie szklaną, która nie pełniła żadnych funkcji konstrukcyjnych. Na parterze były czytelnia Klubu Międzynarodowej Prasy i Książki, biura Orbisu, kasy biletowe, kasy wymiany walut i informacja turystyczna.

W 1965 roku w budynku zauważono zagrzybione ściany. Okazało się, że niedrożne były kanały spalinowe. Jeden zasypany był piaskiem i gruzem, w drugim znajdował się przewód... centralnego ogrzewania.

Zakłady Gazownictwa Okręgu Zabrzańskiego wystosowały więc pisma, m.in. do straży pożarnej, MZBM-u, prezydium Miejskiej Rady Narodowej. Zawiadamiano w nich, że "instalacja wywiewna dla spalin gazowych(...) nie działa prawidłowo (...), wskutek czego ściana jest zawilgocona, tynki zniszczone i pokryte grzybem i pleśnią (...), a utrzymująca się wilgoć zagraża życiu zatrudnionym tam pracownikom i grozi pożarem".

W budynku przeprowadzono wizję lokalną. Inżynier wydający orzeczenie napisał: "Musiał nastąpić jakiś szczęśliwy zbieg okoliczności, że powyższe zagruzowanie przewodów nie było przyczyną zatrucia ludzi pracujących w najbliższym sąsiedztwie lub wybuchu, gdyż spaliny te w tych warunkach nie mogły swobodnie wydobywać się ponad dach".

Komitet i cenzura

W latach 60. i 70., pomimo kłopotów z grzybem, Domu Prasy nie omijał partyjny wystrój. 22 lipca cały był przepasany biało-czerwonym wizerunkiem Lenina.
- Także 1 Maja nasz budynek był mocno udekorowany, podobnie jak inne budynki w centrum Katowic - mówi Urszula Kowaczek. - Jego położenie sprzyjało dziennikarzom, bo wiele imprez odbywało się na Rynku i wystarczyło, że wychylili głowy przez okna. Ale pamiętam też dramatyczne chwile, jak w 1968 r. podczas wydarzeń marcowych czołgi oblewały ludzi wodą, a milicjanci wyłapywali studentów i pakowali do suk. To było straszne przeżycie, a nie można było o tym napisać - mówi. Urszula Kowaczek była jedną z trzech maszynistek w redakcji "Dziennika Zachodniego". Zaczynała na maszynach mechanicznych, potem były elektryczne i wreszcie komputery. Do dzisiaj pamięta, jak wściekli dziennikarze rzucali maszynami o podłogę.

W 1966 roku do budynku wprowadził się "Krwawy Maciek", czyli Maciej Szczepański, który do 1972 roku szefował "Trybunie Robotniczej". Potem został przewodniczącym Komitetu ds. Radia i Telewizji oraz posłem PRL-owskim .

Wszyscy kandydatury na stanowiska redakcyjne w śląskich gazetach musiały być zaakceptowane przez Komitet Wojewódzki PZPR. - Komitet decydował o wszystkim, o przenosinach dziennikarza z jednej redakcji do drugiej, o tym, kogo trzeba zwolnić, bo ukazał się jakiś niepochlebny tekst, a cenzura tego nie wyłowiła - wspomina dziennikarka Bogumiła Hrapkowicz. - Naczelny Schmidt-Kowalski nie chciał zwalniać dobrych dziennikarzy, więc kazał im pisać pod obcymi nazwiskami - opowiada.

Dziennikarze w tych czasach pisali też jednak za darmo... przemówienia dla sekretarzy partyjnych. Za organ partyjny KW PZPR uważana była "Trybuna Robotnicza", redaktor naczelny był członkiem egzekutywy.

Fotoreporterzy w tych czasach też nie mieli łatwego zadania. Powszechnie znana nienawiść towarzysza Grudnia do generała Ziętka skutkowała tym, że jeżeli obaj pokazywali się na jakichś uroczystościach, fotoreporterzy mieli obowiązek wyciąć postać Ziętka i tak zaaranżować zdjęcie, jakby go tam nie było. - Do kopalni doświadczalnej Jan w Katowicach przyjechała delegacja radziecka, a wraz z nią Ziętek i Grudzień. Robiłem im zdjęcia. Na drugi dzień patrzę, a w gazecie Jorga nie ma. Myślę sobie, że zaraz zadzwoni jego sekretarka. I zadzwoniła, bo generał mnie wzywał - opowiada Zygmunt Wieczorek, fotoreporter. - Poszedłem do niego, a on pyta: Wieczorek, to mnie tam nie było?! Ponoć zadzwonił do Gierka i trzy dni później na innej oficjalnej imprezie wystąpił sam na zdjęciu.
Największą imprezę przeżył Dom Prasy na początku 1970 roku, gdy "Dziennik Zachodni" obchodził 25-lecie powstania. Przyjechali wtedy Maryla Rodowicz, zespół Trubadurzy, był I sekretarz KW PZPR w Katowicach Edward Gierek.

- Maryla Rodowicz z zespołem denerwowała się, że musi występować w stołówce - śmieje się Czesław Ludwiczek.

Niepokorni - na bruk

Dom Prasy nie przechodził większych remontów ani modernizacji. W 1985 roku Śląskie Wydawnictwo Prasowe RSW Prasa-Książka-Ruch wystąpiło do Urzędu Miejskiego o wydanie pozwolenia na obłożenie elewacji okładziną blaszaną.

Na początku 1982 roku, tuż po ogłoszeniu stanu wojennego, dziennikarze pracujący w gazetach mieszczących się w Domu Prasy przechodzili za to weryfikację.

- Ci, których uznano za nieprawomyślnych, stracili pracę - wspomina Hanka Jarosz-Jałowiecka, dziennikarka. - Dostaliśmy zakaz pracy w prasie centralnej i wielkonakładowej, przygarnęły nas za to gazety lokalne - dodaje.

Przeprowadzka

Po 1989 roku budynek przy Młyńskiej 1 powoli pustoszał. Jedne redakcje wyprowadzały się, inne... zamykano. W latach 90. nie było już "Wieczoru" i "Panoramy", "Sport" się wyprowadził, a "Trybuna Robotnicza" zmienia nazwę na "Trybuna Śląska". W 2004 roku "Dziennik Zachodni" , który od lat jest jedną z najbardziej prestiżowych i opiniotwórczych gazet w kraju, połączył się z "Trybuną Śląską".

Za kilka dni dziennikarze "Polski Dziennika Zachodniego" opuszczą budynek przy Młyńskej 1 i przeprowadzą się do Milowic na pograniczu Sosnowca i Katowic. Trochę żal, ale czas najwyższy, by największa gazeta regionalna w kraju miała supernowoczesną siedzibę.

- Przy ul. Młyńskiej 3 w Katowicach zostaną naturalnie nasze Biuro Ogłoszeń i stanowiska dziennikarskie - wyjaśnia prezes "PDZ", Zenon Nowak.

Dom Prasy jest własnością miasta. Właśnie zlecono opracowanie ekspertyzy jego stanu technicznego. - Konstrukcja jest w dobrym stanie, elewacja w złym, budynek wymaga gruntownej modernizacji - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik UM w Katowicach. - Zostanie prawdopodobnie obniżony o jedno piętro, gdyż chodzi o dostosowanie jego wysokości do innych, zgodnie z przyjętą koncepcją przebudowy centrum. Na dole chcielibyśmy utworzyć biuro obsługi mieszkańców, na piętrach znajdowałyby się biura urzędu - zapowiada rzecznik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!