Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poczekalnia zwana sejmikiem

Jerzy Gorzelik
Efektowne przedbiegi batalii o Pałac Namiestnikowski absorbują uwagę opinii publicznej, odsuwając w cień zaplanowane na schyłek bieżącego roku wybory do samorządów.

O ile jeszcze elekcji prezydentów dużych miast media poświęcają sporo uwagi, o tyle nad wyborami do wojewódzkich sejmików zapadła głucha cisza. Za ową zasłoną milczenia wstydliwie skrywa się instytucja, która jest upośledzonym i niekochanym dzieckiem reformy rządu premiera Jerzego Buzka. Ów brak ciepłych uczuć tłumaczyć można poniekąd tym, że poczęcie zostało wymuszone - utworzenie regionalnego szczebla samorządu wynikało z konieczności dostosowania do wymogów unijnych.
W atmosferze straszenia "landyzacją" przez obecnych liderów PiS i Polski Plus centrala oddała województwom minimum, które oddać musiała, zamiast regionów prawdziwie samorządnych, budując szesnaście Patiomkinowskich wsi. Nasza - choć po mazowieckiej - najzasobniejsza,dysponowała w 2009 r. budżetem zbliżonym do Poznania i kilkadziesiąt razy mniejszym niż autonomiczna Katalonia.

Porównanie finansowych możliwości województwa śląskiego do budżetowych wpływów Bawarii (ponad 60 razy większych), Dolnej Saksonii (40 razy większych) czy ubożuchnej Brandenburgii o populacji mniejszej o 2 miliony mieszkańców (ale dochodach większych 16 razy) nie pozostawia cienia wątpliwości - "landyzacji" udało się uninknąć. A w roku 2010 owo straszliwe niebezpieczeństwo oddala się jeszcze bardziej - wojewódzki budżet jest bowiem znacząco mniejszy.

Czy można się dziwić, że dysponowanie takimi pieniędzmi - a wszak to one są miarą realnej władzy - nie zaspokaja aspiracji naszych znakomitych radnych, którzy w liczbie 48 zasiadają w ławach dawnego Sejmu Śląskiego? Świadomi, że zasługują na więcej, z determinacją dążą tam, gdzie czekają na nich prawdziwe wyzwania. W obecnej kadencji sejmik stał się przystankiem w drodze na Wiejską dla sześciu przedstawicieli Platformy Obywatelskiej. Troje kolejnych objęło stanowiska w rządzie, jednym z wojewódzkich funduszy oraz w NFZ. Swoich sił w wyborach parlamentarnych próbowało trzech dalszych radnych wybranych z listy PO, pięciu z PiS, trzech z SLD i trzech, czyli komplet, z PSL. Regionalną elitę wabiły też salony Brukseli i Strasburga. Do Parlamentu Europejskiego startowało dwóch radnych PSL-u, jeden PiS-u i dwóch byłych radnych PO. W ciągu czterech lat z sejmikiem usiłowała przedwcześnie pożegnać się z różnym skutkiem ponad połowa składu wyłonionego w 2006 roku.
W historycznej sali Sejmu Śląskiego panował także spory ruch wewnętrzny. Radni ochoczo opuszczali macierzyste szeregi. Najbardziej spektakularne było rozstanie z PO, skłóconego z wojewódzkimi władzami partii, byłego marszałka Janusza Moszyńskiego, za którym podążyło troje innych radnych. Platforma częściowo powetowała sobie straty, przygarniając dwóch uciekinierów z PiS-u, w tym Piotra Spyrę, który w ciągu jednej kadencji przynależność zdążył zmienić dwukrotnie. Z partii Kaczyńskich czmychnęło jeszcze czterech innych działaczy. Skalę zmian zachodzących w składzie sejmiku ilustruje fakt, że z dwudziestu jeden radnych PO, którzy uzyskali mandaty w 2006 r., w klubie pozostało zaledwie siedmioro.

Wydawałoby się, że nawet tak licha namiastka regionalnego parlamentu może i powinna stać się miejscem ożywionej debaty o sprawach dla Górnego Śląska i ziem ościennych zasadniczych. Tak było jednak tylko wówczas, gdy do sali Sejmu Śląskiego zapraszano ludzi nauki, dyskutujących o problemach tożsamości mieszkańców województwa, o edukacji regionalnej czy o śląskiej mowie. Postulaty, kierowane przy takich okazjach do władz samorządowych, spotykały się niezmiennie z tą samą reakcją - wzruszeniem ramion i szczerym wyznaniem własnej bezsilności. Symptomatyczne, że ani w tej, ani też w poprzedniej kadencji w sejmiku nie pojawiła się żadna osobowość zdolna skupić na sobie uwagę opinii publicznej i pretendująca do roli regionalnego lidera.

Trudno formułować program dla regionu, wypracowywać wizję jego przyszłości, przebierając nogami i tęsknie wzdychając na myśl o warszawskich salonach czy obmyślając plan kolejnej politycznej wolty. Mimo wspólnoty miejsca dzisiejszy sejmik - traktowany przez partyjnych działaczy jak dworcowa poczekalnia - wpisuje się nie w tradycję Sejmu Śląskiego, gdzie ścierały się autentyczne poglądy i wybitne postaci, lecz bezradnych rad czasów PRL.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!