Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wot, charoszyje Poliaki

Jerzy Gorzelik
W Krapkowicach odrzucono projekt wprowadzenia dwujęzycznych tablic głosami wszystkich polskich radnych, którzy - by dać zdecydowany odpór niemczyźnie - wyjątkowo wznieśli się ponad polityczne podziały

Nie milkną głosy oburzenia z powodu represji wobec polskiej mniejszości na Białorusi. Sejm podjął uchwałę potępiającą działania reżimu Łukaszenki, a prominentni politycy domagają się energicznej interwencji instancji europejskich. Na prezydencie - z wieloletnim stażem na stanowisku dyrektora sowchozu - żądania poszanowania praw mniejszości wydają się nie robić najmniejszego wrażenia. Co gorsza, Polaków nie lubią ponoć także Czesi. Drwią sobie z nich w internecie i dewastują tablice z polskimi nazwami miejscowości w czeskiej części Śląska. Biednemu zawsze wiatr w oczy. Upokorzenia można sobie jednak powetować sponiewierawszy innych.

Odwet na mniejszościach

Wie o tym doskonale młody mieszkaniec Opola, który w internecie zamieścił petycję przeciw dwujęzycznym, polsko-niemieckim tablicom z nazwami miejscowości na "Opolszczyźnie" (tym obrzydliwym rusycyzmem niektórzy określają zachodnią część Górnego Śląska). A co! Skoro południowi sąsiedzi mogą brać na przydrożnych szyldach odwet za zajęcie tzw. Zaolzia w 1938 r., to tym bardziej Polakom należy się ta odrobina satysfakcji za ogrom niegodziwości doznanych z niemieckiej ręki.

Możliwość umieszczania tablic z nazwami miejscowości w języku mniejszości zagwarantowała Ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych i języku regionalnym (ta sama, która całkowicie zignorowała istnienie Ślązaków - według spisu powszechnego z 2002 r., największej mniejszości w Polsce). Mogą pojawić się tam, gdzie przynależność do mniejszości zadeklarowało co najmniej 20 proc. mieszkańców, lub w konsultacjach społecznych taką wolę wyraziła ponad połowa uczestników.

O podobne rozwiązania zabiegają od lat Polacy na Wileńszczyźnie - jak dotąd bezskutecznie. Litewskie władze wykorzystują sprzeczności systemu prawnego w celu oddalenia ich ro-szczeń. Polskie regulacje zasługują zatem na tym tle na wysoką ocenę. Autor podważającej je petycji, podobno student politologii (pewna nieporadność stylu i argumentacji pozwala sądzić, że stoi jeszcze u początków swej naukowej kariery), wolałby jednak wprowadzenia standardów rodem z Łukaszenkowej Białorusi.

Jak to robią w Krapkowicach

Petycja cieszy się umiarkowanym zainteresowaniem - w ciągu kilku dni podpisało ją niewiele ponad trzysta osób (nieco mniej wyraziło wobec niej swój sprzeciw) - można by ją zatem zbyć jako jeden z wielu przykładów radośnie nieodpowiedzialnego korzystania z wolności słowa. Można by, gdyby stanowiła odosobnione świadectwo ksenofobii, kwitowane przez większość wzruszeniem ramion.

Tymczasem od podobnego myślenia nie są wolni członkowie lokalnego establishmentu. W Krapkowicach odrzucono projekt wprowadzenia dwujęzycznych tablic głosami wszystkich polskich radnych, którzy, by dać odpór niemczyźnie, wyjątkowo wznieśli się ponad polityczne podziały. Zdaniem krapkowickich rajców, nazwy Krappitz czy Ottmuth wywoływałyby konflikty i prowokowały wandali. Przypuszczenie to jest poniekąd uzasadnione: przejeżdżając przez województwo opolskie, trudno przeoczyć przekreślone - prawdopodobnie tą samą ręką - szyldy. Uleganie presji kilku chuliganów ze sprejami można by jednak usprawiedliwiać w przypadku drobnego sklepikarza z podejrzanej dzielnicy, nie zaś liderów lokalnych społeczności.

Odcienie i barwy śląskości

Ta sama opolska elita, która dziś trzęsie się na samą myśl o szowinistycznych pomrukach, przez lata kreowała obraz prawdziwej idylli, urzeczywistnionej rzekomo w ciasnym, ale własnym województwie. Zgodne współżycie ludzi różnych narodowości i o różnych korzeniach - prawdziwy "cud nad Odrą", sławiony na łamach gazet, na wiecach, z ambon i przez zapiewajłów na wiejskich weselach - był jednym z głównych argumentów w walce o zachowanie wojewódzkiej odrębności.

Okazał się jednak zwykłą blagą. Opolskie to wciąż dwa różne światy. Pierwszy to ten autochtoniczny, zamknięty w wioskach i miasteczkach wschodniej części województwa. Drugi rozciąga się na zachód i w większych miastach. Trudno usłyszeć tam śląskie słowa. Jeżeli w ogóle są wypowiadane, to wyłącznie szeptem.

Niepisana umowa, na której opiera się funkcjonowanie obu społeczności, ustanawia niewidzialną granicę, którą przekroczyć ośmielają się wciąż nieliczni. Śląskości, także tej o niemieckim zabarwieniu, wyznaczono ciemny kąt, prominentne miejsce rezerwując dla polskości, przeważnie w wersji importowanej, niezakorzenionej w miejscowej kulturowej glebie.

Symptomatyczna była odpowiedź urzędnika opolskiego magistratu na propozycję uhonorowania jednego z niemieckojęzycznych pisarzy - sławiących w swej twórczości miasto i region - tablicą na elewacji ratusza. Okazało się, że w opinii lokalnej władzy szlachetne mury zarezerwowane są dla postaci "zasłużonych dla polskiego oręża".

Różne miary zasług i wielkości
Utrzymywanie tego stanu rzeczy angażuje niemal wszystkie siły polityczne. Od wykonujących "rzymski salut" pod pomnikiem na Górze św. Anny młodzieńców z ONR-u, przez eksposła LPR-u, obecnie radnego wojewódzkiego PiS, Jerzego Czerwińskiego, znanego z antyniemieckich tyrad, po działającego w białych rękawiczkach posła Platformy Obywatelskiej, Leszka Korzeniowskiego.

Ten ostatni przed kilku laty storpedował inicjatywę nadania zespołowi szkół w Oleś-nie imienia Noblistów Śląskich. Za pretekst posłużyła biografia jednego z laureatów - Fritza Habera - który podczas I wojny światowej wspierał swą wiedzą wykorzystanie gazów bojowych; nie przeszkodziło to Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk uhonorować go Nagrodą Nobla w roku 1918.
Ten sam poseł sześć lat temu podpisał się pod projektem ustawy o utworzeniu w Bydgoszczy uniwersytetu noszącego imię pewnego gwałciciela, bigamisty i księżobójcy - Kazimierza Wielkiego. Czyżby życiorysu polskiego monarchy parlamentarzysta nie prześwietlił z precyzją równą tej, z jaką zajął się pochodzącym ze Śląska chemikiem?

Olesno daleko, a Sosnowiec tuż

Paradoksalnie, marginalizacja niepolskich tradycji regionu wydaje się odpowiadać tak-że mniejszości niemieckiej. Przez dwadzieścia lat oficjalnego funkcjonowania niewiele uczyniła dla ich popularyzacji, a wszelkie przejawy niechęci z polskiej strony wykorzystywała w celu mobilizacji opolskich Górnoślązaków pod swymi sztandarami, utrwalając syndrom oblężonej twierdzy i stare podziały. Jej liderzy ponoszą odpowiedzialność za podtrzymywanie wśród ludności rodzimej lęków odziedziczonych po latach upokorzeń i w konsekwencji za deficyt obywatelskich postaw, prowadzący nieuchronnie do marginalizacji autochtonów.

Idylla, jaka miała zapanować w - z trudem obronionym województwie - stała się udziałem jedynie miejscowego establishmentu. Ten wygodnie urządził się w swoim grajdołku i, jakby nieświadom groteskowości swych deklaracji, wciąż powtarza mantrę o - używając słów pewnej zacnej pani profesor - "dobrze funkcjonującym województwie opolskim".

Prowincjonalny zaduch staje się jednak powoli nie do zniesienia. "Może mieszkańcy naszego regionu powinni się zastanowić nad celowością podtrzymywania województwa opolskiego" - pytają w oświadczeniu sprzed kilku miesięcy starosta i radni powiatu oleskiego. Wątpliwości będą narastać.
Kiedy większość uświadomi sobie, że jedynym "cudem nad Odrą" było zmobilizowanie regionalnej społeczności w celu obrony kilku stołków, istnienie województwa stanie pod dużym znakiem zapytania. Czy jednak katowickie elity, od lat odwrócone do Opola plecami, będą wówczas przygotowane do złożenia mieszkańcom zachodniej części Górnego Śląska godnej oferty? Czy może, zbyt zaabsorbowane zaszczepianiem śląskości na gruncie Częstochowy czy Zagłębia Dąbrowskiego, przegapią tę kolejną szansę na zjednoczenie regionu?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!