Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nad powstańczym pustosłowiem

Jerzy Gorzelik
Kolejne rocznice wybuchu zbrojnego konfliktu zwanego w polskiej historiografii III powstaniem śląskim, przebiegają w podobnej atmosferze. Na przekór apelom o pogłębioną refleksję, obchody ograniczają się do złożenia wieńców, szkolnych akademii i przemówień lokalnych dygnitarzy.

Nie może również zabraknąć żalu pod adresem Warszawy, która od złożenia imponującego daru - trzech powstańczych skrzydeł w Katowicach - "zbrojny czyn ludu śląskiego" zdaje się całkowicie ignorować.
Nie inaczej będzie zapewne i w tym roku, a strach pomyśleć, jaką erupcję nadętego pustosłowia wyszykują nam regionalne elity na rocznicę w 2011 r.

By uniknąć spodziewanego niesmaku, warto postawić na profilaktykę i formułę obchodów już teraz poddać rzeczowej dyskusji. Nie ulega bowiem wątpliwości, że wydarzenia roku 1921, bez względu na ich ocenę, odgrywać będą znaczącą rolę w regionalnej polityce historycznej. A to, że ta ostatnia jest nam niezbędna, to dla mnie absolutny pewnik. Inaczej skazani będziemy na wzorce importowane i niekoniecznie odpowiadające naszej wrażliwości.

Zbrojne zmagania 1921 r. stały się instrumentem politycznych rozgrywek i przedmiotem manipulacji już w okresie międzywojennym. W polskiej części regionu Korfanty i Grażyński spierali się o to, komu Rzeczpospolita winna jest wdzięczność za pozyskanie bogatego, uprzemysłowionego obszaru. Wystawiony w Katowicach z inicjatywy sanacyjnych władz pomnik Piłsudskiego miał składać się nie tylko z konnej figury marszałka, ale także z wizerunków powstańców. Przekaz był jasny - Piłsudski, polityczny mentor Grażyńskiego, oraz powstańcy należeli do tego samego obozu. Obozu romantycznych bojowników, którzy swych praw dochodzili z bronią w ręku. Gardząc dyplomacją i gabinetowy-mi rozgrywkami, w których Korfanty czuł się jak ryba w wodzie. Po drugiej stronie granicy tradycję walk o zachowanie Górnego Śląska dla Niemiec zawłaszczyli sobie narodowi socjaliści. Na Górze św. Anny stanęło mauzoleum kryjące prochy poległych w walkach z polskimi insurgentami członków Selbstschutzu. Poniżej powstał amfiteatr, w którym swe hałaśliwe ceremonie organizowała hitlerowska SA.

Po wojnie powstańczy etos zgrabnie wkomponowali w swą wizję górnośląskich dziejów komuniści. Powstańcy stali się "bojownikami o wyzwolenie narodowe i społeczne". Niektórzy zresztą szybko odnaleźli się w tej roli. Mało kto pamięta, że pierwszy, nieistniejący już pomnik wdzięczności Armii Czerwonej na katowickim placu Wolności wzniesiono z inicjatywy koncesjonowanej organizacji dawnych powstańców. Swą inicjatywę uzasadniali przekonaniem, że czerwonoarmiści walczyli o te same cele, które przyświecały polskim uczestnikom konfliktu 1921 r.
Po 1989 r. wśród Górnoślązaków zderzyły się różne wizje tamtych dramatycznych wydarzeń. Pochodzący z Zabrza pisarz Stanisław Bieniasz, zmarły w 2001 r., bodaj jako pierwszy nazwał je górnośląską wojną domową, zwracając uwagę na tragedię rozdartego regionu. To spojrzenie, w którego centrum pozostają nie narodowe interesy, ale losy jednostek i najmniejszych wspólnot, okazało się bliskie wielu Górnoślązakom. Naukowcy młodszego pokolenia odrzucili obraz spontanicznego ludowego zrywu przeciw niemieckim ciemiężycielom. W historiografii dostrzeżono, że powstanie było zaplanowaną militarną operacją i że po obu stronach, obok przybyłych z zewnątrz Polaków i Niemców, walczyli mieszkańcy regionu - nieraz sąsiedzi lub krewni.

W związku z przypadającą w przyszłym roku 90. rocznicą konfliktu odżyje zapewne podnoszony od lat pomysł powołania Muzeum Powstań Śląskich. Idea to słuszna, jeżeli przyjąć, że większość jej dotychczasowych orędowników nie będzie miała wpływu na sposób realizacji. W przeciwnym razie doczekalibyśmy się kolejnego ołtarza za publiczne pieniądze. A do muzeum ludzie powinni przychodzić, by myśleć, a nie by wierzyć. Gdy chodzi o formę, wzorem być może Muzeum Powstania Warszawskiego.

Gdy zaś chodzi o treść, należy postąpić dokładnie odwrotnie. Żadnego uświęcania bezsensownych hekatomb i wymachiwania sztandarem. Zamiast tego pochylenie się nad losem ludzi, którzy, po jednej i drugiej stronie, zdecydowali się siłą dochodzić swych racji, i tych, którzy stali wówczas z boku. Refleksja nad tym, jak ich decyzje interpretowała później ta czy inna władza. Możemy pokazać, że nie tylko mamy własną historię, ale i własne, różne od "warszawskiego", spojrzenie na dzieje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!