Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elity znad Brynicy: Piotr Duda

Michał Smolorz
FOT. Karina Trojok
W polskiej polityce ksywa "komandos" ma znaczenie historyczne, przylgnęła do Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego z wczesnych lat 60. ub. wieku, kiedy Piotr Duda (rocznik 1962) dopiero raczkował.

Zapewne koledzy, którzy "komandosem" nazywają dzisiejszego przewodniczącego śląsko-dąbrowskiej "Solidarności", tamtej historii nie znają. Gdyby znali, zapewne oni i sam bohater radykalnie by się od tej ksywki odżegnali.

Duda nie pisał - jak Kuroń i Modzelewski - listów otwartych do członków PZPR, ale wszedł do polityki silnym krokiem autentycznego komandosa, kiedy w stanie wojennym służył w elitarnej Pomorskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej (słynne "Czerwone Berety"). Bogu dzięki były to czasy dowództwa generała Mariana Zdrzałki, który jak Rejtan bronił swej jednostki przed zaangażowaniem w polityczne awantury - a było takich pokus sporo. Mało brakowało, a naszemu "komandosowi" przyszłoby pacyfikować Hutę im. Lenina albo i jeszcze co gorszego. Ale za to ma w życiorysie kilka miesięcy spędzonych na Wzgórzach Golan po ich aneksji przez Izrael - jego jednostka wchodziła wówczas w skład misji pokojowej ONZ. A jak kto spojrzał w oczy równie pięknym co groźnym Żydówkom, siedzącym w osławionych czołgach "Merkawa", to już w życiu niczego się nie ulęknie, takoż i Piotr Duda.

Wizerunku surowego komandosa nigdy się nie pozbył, chyba nawet uważa go za swój atut. Do upadku PRL pracował w Hucie "Gliwice", potem zamienił tokarkę na gabinet związkowy i tak mu zostało. W 1997 roku został skarbnikiem regionalnego zarządu "Solidarności", posadę objął w niewesołej sytuacji po pamiętnej aferze finansowej, najbardziej wstydliwym epizodzie w dziejach firmy. Od 2002 roku jest przewodniczącym i odtąd rozwija skrzydła ku wielkiej polityce. Co się nie udało pod szyldem "czerwonych beretów", udało się pod sztandarami "Solidarności". Na czasy jego prezesowania w regionie przypadło kilka bojowych akcji ulicznych, kilka inwazji na Warszawę, kilka ekspedycji w celu upomnienia niepokornych ministrów, niezły magazyn spalonych opon, sporo wystrzelonej amunicji ze śrub i nakrętek, kilka potyczek z policją.
Na co dzień porusza się po przestrzeni publicznej wyłącznie w towarzystwie swego rzecznika prasowego, najbardziej zaufanego człowieka w całym związku (pod tym względem przypomina prezydenta Katowic, stąd zapewne wzajemna sympatia obu panów oraz ich rzeczników). Przypomnijmy, że sytuacja ta ma swoje pierwowzory w literaturze, podobny stosunek łączył np. prezesa Banku Zbożowego Nikodema Dyzmę i jego sekretarza Zyzia Krzepickiego. Na wzór bohaterów Dołęgi-Mostowicza, również Wojciech Gumułka nie jest dla Dudy jedynie rzecznikiem, jest doradcą w sprawach służbowych i osobistych, podszeptywaczem, tłumaczem, wreszcie adiutantem do szczególnych poruczeń politycznych.

W 2010 roku upływa kadencja naczelnych władz "Solidarności". Prezes śląsko-dąbrowskich struktur nie kryje ambicji przejęcia schedy po Januszu Śniadku ; po latach odżegnywania się i kokietowania ("moje miejsce jest na Śląsku, blisko załóg pracowniczych") najwyraźniej dojrzał do przeprowadzki do Gdańska. Na tę okoliczność rzecznik opracował już projekt nowego wizerunku prezesa, na którego surowym dotąd, często nawet ponurym obliczu, coraz częściej zakwita ledwo widoczny uśmieszek. Na gimnastykę mięśni twarzy jest jeszcze trochę czasu, do zjazdu powinno się udać. Delegaci głosujący na Piotra Dudę powinni jednak skalkulować, że potrzebne będą nie jedno, a dwa mieszkania służbowe w Trójmieście. Prezes z Katowic jest do wzięcia tylko w pakiecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!