Nieźle się zamieszało minionego tygodnia w sondażowym kotle przy warzeniu preferencji partyjnych. Jednego dnia Kantar Public podaje, że Zjednoczoną Opozycję (PO i Nowoczesna) popiera 32 proc. dorosłego narodu, a Zjednoczoną Prawicę (PiS i Przystawki) - tylko 29 proc. wielbicieli. Ci pierwsi - od wyborów wreszcie górą. Kolega, znany dziennikarz, który sądzi, że jak raz rządzącym spadnie, to do wyborów już się nie wyhamuje - wykonał taneczny pląs radości.
Lecz nazajutrz w odsiecz tym drugim przyszedł rządowy CBOS: PiS i Reszta - 46 proc., Zjednoczona Opozycja - 20 proc. Nad kreską jeszcze tylko SLD i Kukiz’15. Głos nawet zabrał sam prezes, uciszając siłą spokoju wzburzone fale komentarzy: „Do sondaży podchodzę z rezerwą, bo wiem, jak są robione” - nie powiedział ty-lko, który sondaż ma na myśli.
O sondażach wiem mniej więcej tyle, co prezes, choć nigdy żadnego nie zamawiałem. Tysiąc złotych piechotą nie chodzi, a najprostszy tyle kosztuje - można je wydać przyjemniej. Chociaż… przy odpowiednio sprytnym sformułowaniu pytań mogłoby się okazać, że jestem najpoważniejszym kandydatem na prezydenta Katowic, w których już dawno nie mieszkam. Co udowodnił 5 lat temu casus Przemysława Wiplera, który - po rozstaniu z PiS-em - założył Stowarzyszenie Republikanie.
Zamówiony w Homo Homini sondaż poprzedził prostymi pytaniami preferencyjnymi w rodzaju: czy podatki są za wysokie, czy ZUS zbyt drogi, nieefektywny i marnujący społeczne pieniądze i czy w takim razie obywatele są zgodni, że swoją kasą będą zarządzać lepiej niż urzędnicy? Okazało się, że nowy projekt polityczny zyskał poparcie 19 proc. rodaków i tym samym uplasował się zaraz po PO i PiS-ie. W efekcie nasz bohater nie przekroczył w wyborach 2 proc., a sondażownia HH zniknęła bezszelestnie z rynku.
Generalnie obowiązuje zasada, że zwycięża ten, kto płaci. Z tym, że jeden wynik - za tańsze pieniądze, idzie dla gawiedzi, drugi - droższy, zostaje wewnątrz partii i to on jest tym politycznym straszakiem, choć publicznie szczerzą zęby te rezultaty, które miażdżą przeciwników. Sztuczek na pozytywny wynik jest co niemiara. Sonda-żownia, która ma w swojej bazie namiary na kilkadziesiąt tysięcy respondentów, po kilku badaniach wie, do kogo dzwonić - w zależności od zamawiającego. A jeśli wysyła ankieterów na badania „twarzą w twarz” - ci z kolei wiedzą, że ankietę niespełniającą oczekiwań trafi szlag - wraz z oczekiwaną forsą. Aby poznać preferencje wyborcze 30 mln Polaków, wystarczy zapytać tysiąc osób. Z tym, że połowa z nas nie chodzi na wybory.
Jan Dziadul, felietonista
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Muzycy z Wiednia zagrali dla pacjentów z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?