Cóż, każdy z nas ma w swym życiorysie takie miasto, któremu się wybacza. Bo miłość wszystko wybaczy. Moim jest Chorzów, choć wcale się tu nie urodziłem i od wielu lat już w nim nie mieszkam. Ale przecież znam tu „każdy kąt” i ciągle do tych kątów zaglądam, więc wiem, czy ostatnio w nich przynajmniej kurze powycierano. Gdy dostrzegę poprawę, nową jakość i jakiś odjazd w przyszłość, to od razu mi się humor poprawia. A jest takich miejsc całkiem sporo! Wbrew temu, co twierdzą malkontenci.
Gdy chodziłem tu do szkół, to siedzieliśmy w przeładowanych klasach, na chybocących się krzesłach i przy zapaćkanych ławkach, zaś zabawy i sporty uprawialiśmy na koślawych trawnikach, w jakichś ulicznych zaułkach między hasiokami, w najlepszym przypadku - na asfaltowanych placach, z których i tak nas wyrzucano. A dziś? Infrastruktura służąca edukacji, amatorskiemu sportowi i rekreacji doprawdy może imponować. Tego się porównać nie da, a przecież w czasach realsocjalizmu to miasto liczyło ponad 150 tysięcy mieszkańców. Teraz - o jedną trzecią mniej! A mimo to liceów i szkół, które dają maturę, jest więcej niż wtedy. Nie mówiąc już o filiach czy oddziałach szkół wyższych. I znakomitych instytucjach kultury, niezliczonych imprezach i festiwalach wszelakich.
A służba zdrowia? Chorzów zaczął jej porządkowanie jeszcze w głębokich latach 90. Był na tym polu prymusem. Wiadomo, służba zdrowia to studnia bez dna, więc ludziska zawsze będą narzekali, że coś ich boli, a „oni” pomóc im nie chcą. A ktoś pamięta, jak to kiedyś naprawdę wyglądało? Jak wyposażone były chorzowskie szpitale i przychodnie, na których sam widok można było umrzeć? Między bajki włóżmy te wszystkie opowieści starszawych dziś ludzi, jak to wtedy było dobrze, bo władza dbała. O ich zdrowie wcale dbać nie musiała, bo ci ludzie - wtedy bardzo młodzi, w większości zatrudnieni w przemyśle ciężkim, wydobywczym, maszynowym i chemicznym - jeszcze zdrowi byli. To starzy umierali, choć wielu z nich miało ledwie 50, 60 lat. Bo chorzowianie przez całe generacje, już od czasów pruskich, oddychali pełną tablicą Mendelejewa tudzież takimi związkami chemicznymi, których ona nawet nie uwzględnia. I harowali.
Wyzysk wcale się w roku 1945 nie skończył. Za „późnego Gierka” i Jaruzelskiego stawka godzinowa hutnika z Batorego albo Kościuszki niewiele przekraczała cenę kufla piwa w którejś z parszywych knajp (robotnik mógł je po szychcie wypić, jak postał godzinkę-dwie w kolejce, a wcześniej popracował w systemie czterobrygadowym albo w niedziele, bo wtedy płacili podwójnie, więc stać go było!). Dla wielu, którzy tu po wojnie osiedli, i tak był to awans. Prędzej czy później dostali mieszkania, w najgorszym przypadku - pokoiki w hotelach robotniczych (dziś przerobionych na prawdziwe hotele i apartamentowce). Życie wcale łatwe i przyjemne nie było. Choć „chleba i ig-rzysk” nie brakowało! Na Śląskim dokopywaliśmy nie tylko Ruskim, bo nawet Anglikom. A Ruch potęgą był i basta! (dziś znalazł się mniej więcej tam, gdzie ponoć zalega jeszcze trochę węgla po kopalni Barbara-Wyzwolenie).
Celowo uderzam w tony antysentymentalne. Bo i mnie coś w środku ściska, gdy nawet w centralnych rewirach miasta widzę panoszącą się patologię, odrapane mury pięknych kamienic, a w bramach czuję woń niewysłowionej beznadziei. Bo Chorzów wszedł w okres transformacji z największymi obciążeniami.
W ciągu 25-30 lat wyparowało kilkanaście tysięcy miejsc pracy, a może jeszcze więcej! Aż dziw bierze, że to miasto nie upadło. Wprost przeciwnie - z dekady na dekadę, z roku na rok zrzuca starą skórę, nabiera żywszych kolorów i kształtów. Moim zdaniem, jest - w naszej regionalnej skali - najbardziej udanym przykładem triumfu lokalnej samorządności.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
PROGRAM TYDZIEŃ: Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?