Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smolorz: Górnoślązaków nadal traktuje się w Polsce jak tkankę obcą. To lud kilku narodów

Paweł Smolorz
Organizowany corocznie w lipcu marsz Ruchu Autonomii Śląska jest pogodnym spotkaniem zwolenników RAŚ, z reguły bacznie jednak obserwowanym przez mieszkańców regionu o nieśląskich korzeniach
Organizowany corocznie w lipcu marsz Ruchu Autonomii Śląska jest pogodnym spotkaniem zwolenników RAŚ, z reguły bacznie jednak obserwowanym przez mieszkańców regionu o nieśląskich korzeniach Paweł Smolorz
Górnoślązacy - lud kilku narodów i wielu słabości, a zarazem niczyj i na tyle silny, by nie dać się pokonać wielkim machinom urzędniczym. Zastygł w historii państw narodowych Europy Środkowej jako problem, bo wymykał się definicjom politycznym. Drażnił królestwa, drażnił reżimy, by w końcu drażnić demokrację. W wolnej Polsce nadal - podobnie jak w PRL - traktuje się go jak tkankę obcą, którą nie warto się zajmować.

Ślązak znaczy problem

Sprawujący w latach 45-48 urząd wojewody śląskiego generał Aleksander Zawadzki, wcielał na Górnym Śląsku komunistyczny plan przekształcenia byłej II RP, czyli państwa narodowościowego, w narodowe, czyli takie, w granicach którego nie było miejsca dla wieloetniczności.

Górnoślązacy w tej Polsce stanowili szczególny przypadek. W maju 45 roku Zawadzki miał stwierdzić na posiedzeniu Wojewódzkiej Rady Narodowej, że „na zawsze skończył się sławetnej pamięci okres separowania Ślązaków od reszty Polski, traktowania Ślązaków jako narodowość odrębną, pośrednią między Polakami i Niemcami”.

6 maja 1945 roku Krajowa Rada Narodowa oficjalnie zniosła autonomię śląską, powołaną po I wojnie światowej, by chronić interesy autochtonów.Zniosła teoretycznie, bo 44. artykuł statutu województwa śląskiego stanowił, że jej likwidacja jest możliwa tylko za zgodą Sejmu Śląskiego. Zgoda nie była możliwa, bo praktycznie autonomia upadła wraz z hitlerowską inwazją na Polskę. Sama zaś oficjalna likwidacja miała bardziej charakter politycznej propagandy; była sygnałem, który obwieścił homogeniczną Polskę, scentralizowaną, bez różnorodności. By przesunąć na Śląsku ten środek ciężkości, trzeba było wymyślić historię od nowa.

Dobry czas pozorów

Do roku 1989, mity - mające kulturowo i historycznie zacierać wieloetniczność Górnego Śląska - miały się dobrze. Nie kontestowano ich z przyczyn politycznych, a większość autochtonów przyjmowała je jako prawdy naukowe. Choćby mit o bohaterskiej obronie Katowic, opisany w książce Kazimierza Gołby „Wieża spadochronowa”. Tą opowieść o harcerzach września 1939 roku, którzy podjęli bohaterską walkę z Niemcami, już w latach 80. podważono i uznano za fikcję literacką. Szersza dyskusja na ten temat musiała poczekać jednak na lepsze czasy; obalanie patriotycznych mitów nie było po drodze centralistycznemu establishmentowi i odpowiednio „zaprogramowanej” opinii publicznej.

Jak traktuje Górnoślązaków obecna władza?
Wystarczy posłuchać życzeń premier Beaty Szydło. Zwraca się do Polaków, a nie wszyscy obywatele Polski są przecież Polakami

Opublikowany przezFacebook

Upadek Polski Ludowej przyniósł chwilowe ocieplenie dla śląskiego regionalizmu. W 1990 rząd Tadeusza Mazowieckiego (powołując przychylnego regionalizmom Andrzeja Drawicza na stanowisko przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji), umożliwił powstanie pierwszej publicznej samodzielnej anteny regionalnej. W Katowicach powołano Górnośląską Telewizję Regionalną (GTR3), której założeniem było promowanie śląskiego regionalizmu, w jego autentycznej odmitologizowanej formie. Niestety przez niespełna rok twórcom nie udało się wygrać z wciąż odżywającymi stereotypami, co doprowadziło dość szybko do rozwiązania GTR3.

Szefów anteny oskarżano, o „naruszanie polskiej racji stanu”, promowanie „śląskiego szowinizmu”, „proniemieckie sympatie”, a nawet o to, że ekipa tworząca program dąży do... „odłączenia Śląska od Polski”.

Nowe, przeciwne regionalizacji mediów publicznych, kierownictwo Telewizji Polskiej w maju 1991 roku, odsunęło twórców GTR3, i zmieniło nazwę na „Tele-Trójka”.
W tym samym okresie, w piwnicy kościoła Św. Jadwigi Śląskiej w Rybniku, grupa znajomych podpisała deklarację „Ruch na rzecz pełnej autonomii Śląska”, dając początek, zarejestrowanemu w KRS w czerwcu 2001 roku Ruchowi Autonomii Śląska. Rok później Ruch miał już na swoim koncie ważny sukces - agitował przed Narodowym Spisem Powszechnym pod hasłem „Masz prawo zadeklarować narodowość śląską”, w rezultacie czego, rachmistrze spisowi odnotowali ponad 173 tys. deklaracji śląskiej narodowości.

Pierwsze sukcesy Ruchu Autonomii Śląska poprzedziły jednak bezskuteczne starania Związku Ludności Narodowości Śląskiej o rejestrację. Sprawa ostatecznie trafiła na wokandę Trybunału Praw Człowieka, który skargę przeciwko Polsce odrzucił, nie zajął jednak stanowiska w sprawie samego istnienia narodowości śląskiej.

Paradoksalnie, w całej tej sprawie, najwięcej zaczęli ugrywać sami Ślązacy, a wśród nich na lidera zaczął wyrastać młody historyk sztuki z Uniwersytetu Śląskiego Jerzy Gorzelik.

Małpa

Gorzelik w procesie ZLNŚ przeciwko Polsce w Strasburgu pełnił rolę pełnomocnika. Wcześniej dał się już poznać jako inteligenty, czasem złośliwy erystyk. Kilka dni przed wizytą w siedzibie Trybunału Praw Człowieka, na jednej z panelowych dyskusji o Śląsku nawiązał do słów wypowiedzianych 1919 roku przez Lloyda George’a: „Oddać Śląsk Polsce, to jak dać małpie zegarek”. „Małpa zegarek zepsuła” złośliwie uzupełnił myśl brytyjskiego premiera Gorzelik.

Tydzień po przegranym procesie w Strasburgu, na pytanie dziennikarki Gazety Wyborczej - „Czy czuje się zdrajcą ojczyzny?” - odpowiedział - „Jestem Ślązakiem, nie Polakiem. Moja ojczyzna to Górny Śląsk. Nic Polsce nie przyrzekałem, więc jej nie zdradziłem. Państwo, zwane Rzeczpospolitą Polską, którego jestem obywatelem, odmówiło mi i moim kolegom prawa do samookreślenia. I dlatego nie czuję się zobowiązany do lojalności wobec tego państwa” (wyborcza.pl, 22.06. 2001)

Wypowiedzi Gorzelika pomogły, o tyle, o ile zaczęto coraz poważniej przysłuchiwać się temu co w granicach tkanki społecznej dzieje się na Górnym Śląsku. Zaszkodziły, bo zaczęto przysłuchiwać się z jeszcze większą podejrzliwością i nieufnością.

Stracony Śląsk w Polsce liberałów

Kontrowersje wokół lidera nie stanęły Ruchowi Autonomii Śląska na przeszkodzie, by - trzy lata po przejęciu przez Platformę Obywatelską władzy w Polsce - wprowadzić, właściwie bez kampanii wyborczej, z list pozapartyjnych trzech radnych do władz województwa śląskiego. Sam Gorzelik został wicemarszałkiem uprzednio wchodząc w koalicję z PO.

Z rządami Platformy Obywatelskiej na Górnym Śląsku wiązano wielkie nadzieje. Liczono, że liberalna partia, bez nacjonalistycznej otoczki, proeuropejska, będzie starać się zatrzymać górnośląskie wykorzenienie.
Jeszcze w 2007 roku, w wyborach do Sejmu, „jedynką” Platformy w Katowicach został Kazimierz Kutz, reżyser, na Górnym Śląsku postać wręcz kultowa, rozpoznawalna w każdym jego zakątku. Kutz liczył, że rząd Platformy za jego wsparcie, zrewanżuje się i znowelizuje ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych i języku regionalnym uwzględniając w niej mniejszość śląską. Trzy lata później już zaczęło iskrzyć. Kutz opuścił klub parlamentarny PO, pytany o przyczynę przez Polską Agencję Prasową odpowiedział: „Platforma nie zrobiła nic dla Górnego Śląska”, „Straciłem nadzieję”.

W 2013 roku też stracono nadzieję na utrzymanie koalicji autonomistów z PO we władzach samorządowych. Platforma zaczęła popadać w tarapaty. Po kompromitującym starcie Kolei Śląskich, problemach w modernizacją Stadionu Śląskiego posadę marszałka stracił Adam Matusiewicz, człowiek przychylny RAŚ. Jego miejsce zajął Mirosław Sekuła, autochtoniczny Ślązak, politycznie bliski władzom centralnym.

Platforma straciła wsparcie autonomistów, odzyskała je dwa lata później, po odejściu Mirosława Sekuły i po tym jak Bronisław Komorowski przestał być prezydentem RP.

Prezydent piłsudczyk

W sierpniu 2010 roku Bronisław Komorowski został prezydentem RP, zastępując tragicznie zmarłego w katastrofie w Smoleńsku Lecha Kaczyńskiego. Nowemu prezydentowi nie podobała się od początku koalicja jego macierzystej partii z Ruchem Autonomii Śląska.

Komorowski dobrze oceniał reformę samorządową i uważał, że państwo polskie jest dostatecznie zdecentralizowane. Nie twierdził też, by w kompetencji samorządów nie było mechanizmów wspierających regionalizm. Na barbórkowym spotkaniu z górnikami w 2010 roku w Bieruniu zapytany o koalicję z RAŚ powiedział: Wydaje mi się to być poważnym błędem z punktu widzenia przyszłości państwa polskiego (..) Trzeba myśleć o państwie polskim jako o całości; nie tylko w perspektywie rozwiązań doraźnych, partyjnych, samorządowych czy koalicji lokalnych, ale trzeba myśleć o państwie polskim i o jego przyszłości jako całości. (...) Dzisiaj odnoszę wrażenie, że takie ukształtowanie koalicji może oznaczać lekcję, jaką odebrał w znanej baśni uczeń czarnoksiężnika, który uruchomił złe moce, a potem nad nimi nie był w stanie zapanować” (Wprost.pl 03.12.2010)

Prezydent unikał tych „złych mocy”, do tego stopnia, że w końcu przeniósł obchody barbórkowe do Warszawy, a w 90. rocznicę przyłączenia części Górnego Śląska do Polski nie zaprosił autonomistów. Ale zdawał sobie sprawę z tego, że swoje jednoznacznie negatywny stosunek do części Ślązaków musi czymś wypełnić. Z czasem - szczególnie w okresach przedwyborczych - zaczął mocniej wspierać propolskie ruchy na Górnym Śląsku, chcąc w ten sposób dać jasny sygnał, że sprawy Śląska nie są mu obojętne.

Brakowało mu jednak i wiedzy, i pokory. Prezydent zaliczył przez to wiele bolesnych wpadek. W Bytomiu - w kontekście postawienia pomnika Wojciecha Korfantego w Warszawie - wspomniał o „piłsudczykowskiej tradycji” w której wyrastał. Wystarczy znać historię Górnego Śląska, by pojąć rozmiar tej kompromitacji. Wpadka miała podwójne znaczenie, ponieważ Piłsudski nie tylko zniszczył karierę Wojciecha Korfantego, ale - gdy powstańcy śląscy przyszli prosić go o pomoc - zbył ich słowami: „Mam w dupie ten cały Śląsk, to stara prowincja niemiecka”.
847 tys. „niepewnych”

W 2012 roku Główny Urząd Statystyczny opublikował wyniki Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 roku. Nowe badania statystyczne miały zupełnie inny wymiar niż te z 2001 roku. Od 2005 roku zaczęła obowiązywać w Polsce Ustawa o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym, mająca chronić przed asymilacją, dyskryminacją, a przede wszystkim przed wykorzenieniem osób mających inne od polskiego poczucie narodowe czy etniczne.

W dokumencie wymieniono dziewięć mniejszości narodowych: białoruską, czeską, litewską, niemiecką, ormiańską, rosyjską, słowacką, ukraińską i żydowską, oraz cztery mniejszości etniczne: karaimską, łemkowską, romską i tatarską.

W nowym Spisie GUS ustawowo przyjął, że przynależność narodową lub etniczną należy rozumieć jako „deklaratywną (opartą na subiektywnym odczuciu) cechą indywidualną każdego człowieka, wyrażającą jego związek emocjonalny (uczuciowy), kulturowy lub genealogiczny (ze względu na pochodzenie rodziców) z określonym narodem”.

Wyniki uderzyły w sens ustawy o mniejszościach. Zbadano, że 847 tys. obywateli RP, zadeklarowało narodowość śląską, z czego 436 tys. jako pierwszą, (w tym 376 tys. jako jedyną). Oznaczało to, że mniejszość śląska, jest największą mniejszością narodową w Polsce (właściwie etniczną ponieważ nie posiada własnego państwa narodowego), a zarazem najbardziej dyskryminowaną, bo nie uwzględnioną w ustawie ochronnej.

...i tak was nie ma!

Teoretycznie wyniki Spisu powinny otworzyć drzwi, które były zamknięte od czasów nieudanej próby rejestrowania ZLNŚ. Otworzyć je też powinien nowy porządek prawny, choćby wspomniana ustawa o mniejszościach, oraz konieczność respektowania prawa unijnego.

Mimo tego, powstałe w roku 2011 roku Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej z siedzibą w Opolu, zarejestrowane mimo wielu skarg prokuratora, decyzją Sądu Okręgowego w Opolu we wrześniu 2012 roku, ostatecznie zdelegalizowano w Sądzie Najwyższym w Warszawie rok później.

W 2012 roku, Sąd Okręgowy nie dopatrzył się łamania prawa i uprawomocnił wpis Stowarzyszenia w KRS; w uzasadnieniu napisano: „(…) nieuprawnionym jest przede wszystkim założenie Prokuratora, jakie legło u podstaw apelacji, że zarejestrowanie stowarzyszenia zrzeszającego osoby narodowości śląskiej prowadzi do powstania innej mniejszości narodowej, nieznanej ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych, a tym samym do uzyskania przez członków tego stowarzyszenia przywilejów ...”

Prokuratura na to postanowienie złożyła skargę kasacyjną, którą 5 grudnia 2013 roku Sąd Najwyższy uznał za zasadną. Stwierdzono, że nazwa stowarzyszenia wprowadza w błąd co do istnienia narodu śląskiego: „Szanując przekonanie części Ślązaków ich pewnej odrębności,wynikającej z kultury i regionalnej gwary, nie można jednak zaakceptować sugestii, iż tworzy się naród śląski, bądź już istnieje - w liczbie kilkuset tysięcy osób, którzy zadeklarowali taką przynależność w spisie powszechnym” - napisano w uzasadnieniu.

Sprawa najprawdopodobniej znajdzie swój finał w Trybunale Praw Człowieka. Stowarzyszenie po rozprawie zanotowało 60- procentowy wzrost liczby deklaracji członkowskich. Wielu komentatorów uznało wyrok za niezrozumiały, bo właściwie nie dotyczący istoty sprawy - „Trudno nam się jest bronić, gdy postanowienie Sądu nie opiera się o działalność SONŚ” - komentuje dziś Pejter Długosz, współzałożyciel i prezes, a obecnie likwidator stowarzyszenia.
Jak nie my, to kto?

13 stycznia 2014 roku, szef RAŚ Jerzy Gorzelik, senator Kazimierz Kutz, posłowie Marek Plura (PO) i Piotr Chmielowski (SLD) oraz prezes SONŚ Pejter Długosz, w siedzibie Związku Górnośląskiego ogłosili powstanie - pierwszej w Polsce na taką skalę - regionalnej inicjatywy obywatelskiej, której celem jest uwzględnienie Ślązaków w ustawie o mniejszościach.

Przez trzy miesiące od 22 kwietnia do 16 lipca w województwie śląskim zebrano 140 tys. podpisów pod tą inicjatywą obywatelską (to o 40 tys. więcej niż wymaga tego polskie prawo). W sierpniu, projekt został skierowany do pierwszego czytania w Sejmie.

W październiku, a więc kilka miesięcy po wybuchu afery podsłuchowej w Polsce, która osłabiła rząd Platformy Obywatelskiej, Sejm po raz pierwszy obradował nad projektem nowelizacji ustawy, ostatecznie kierując prace do trzech podkomisji. Po odejściu z PO Donalda Tuska, a później przegranych wyborach prezydenckich przez Bronisława Komorowskiego, stało się niemal pewne, że projekt spadnie na barki nowego rządu - i nie będzie to rząd Platformy.

Górny Śląsk w rękach Kaczyńskiego

PiS, który od końca 2015 roku sprawuje niemal pełnią władzę w Polsce, na Górnym Śląsku jest materią niepewną. Znany jedynie bardziej z niezręcznych, lub - szczególnie przed wyborami - populistycznych („Na Górnym Śląsku będzie Bawaria”) wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego, niż z realnych działań. Od chwili powstania, Prawo i Sprawiedliwość, rządziło w Polsce tylko w latach 2005-2007, to za krótko by wykazać się na arenie regionalnej.

Nie oznacza to jednak, że rząd Beaty Szydło, rozbudza nadzieje środowisk regionalnych na zmianę dotychczasowego kursu. Wręcz przeciwnie. Niepokój budzi narodowy (przez niektórych uważany za wręcz nacjonalistyczny) charakter partii Jarosława Kaczyńskiego, silnie centralistyczne sprawowanie władzy, zafascynowanie polityką Viktora Orbana, w której nie ma miejsca dla jakichkolwiek mniejszości, oraz coraz częstsze ingerowanie w podstawowe prawa demokracji. Nie bez znaczenia są też wypowiedzi niektórych polityków PiS-u niższego rzędu, oraz skupionych przy partii publicystów, aktywnych szczególnie wtedy, gdy PiS był jeszcze partią opozycyjną. To właśnie oni w dużej mierze ukształtowali negatywny stosunek opinii publicznej do ruchów autonomicznych na Górnym Śląsku utożsamiając je z „separatyzmem”, czy nazywając „piątą kolumną”.

Szybko największy śląski projekt obywatelski spadł na barki nowego rządu Beaty Szydło i szybko okazało się, że w Polsce Jarosława Kaczyńskiego, może nie być miejsca dla śląskiej odrębności.

Walec jedzie dalej...

„Rozpędzony w 1945 walec etnicznego ujednolicenia nie wyhamował po roku 1989. Siłą bezwładu toczy się dalej. W latach komunistycznych rządów zmiażdżył Słowińców, Mazurów i Warmiaków, wspomnianych w projekcie stanowiska rządu, jakby autor nie wiedział, że wspólnoty te padły ofiarą etnocydu. Etnocydu czyli polityki zaprzeczającej etnicznej i kulturowej tożsamości i samookreślaniu grupy. Macie Państwo szansę zatrzymać ten walec. Ślązacy nie muszą dołączyć do apelu poległych społeczności, których śmierci niemal nikt nie zauważył. Przyznanie Ślązakom statusu mniejszości etnicznej otwiera możliwość mądrego pielęgnowania tożsamości i pamięci. To dziś jedyny szansa na powstrzymanie zaniku ich odrębności, która dodaje urody Rzeczypospolitej” - apelował do posłów nowej kadencji Jerzy Gorzelik. Kiedy zaczął mówić większość posłów wyszła z sali, ci którzy zostali, po wystąpieniu szefa RAŚ, w większości urządzili w sali plenarnej popisowy spektakl pełen niewiedzy, niezrozumienia i pogardy. Ostatecznie projekt skierowano do podkomisji.

Już prawie sto lat - niezależnie od ustroju - tworzy się w Polsce śląski problem. Zrodzony z hermetycznej ideologii, pisanej przez polskich komunistów, został przejęty przez wolnościowych polityków, którzy bezmyślnie zachowują jego status quo. Demokracja w Polsce, w śląskiej sprawie, mimo pozorów, poległa zanim jeszcze się narodziła. W jakiej Polsce Ślązacy będą Ślązakami, a nie problemem?

ZGADZASZ SIĘ Z AUTOREM TEKSTU? NAPISZ KOMENTARZ. TWÓJ GOS SIĘ LICZY

***

140 tysięcy podpisów

Uznanie śląskiej mniejszości etnicznej zakłada projekt zmian w ustawie o mniejszościach. Obywatelski projekt (obecnie trafił do sejmowych podkomisji) sprowadza się do dopisania do obecnej listy czterech mniejszości etnicznych (karaimskiej, łemkowskiej, romskiej i tatarskiej), piątej - śląskiej. W ciągu niespełna trzech miesięcy od 22 kwietnia do 16 lipca 2014 roku pod obywatelskim projektem zebrano 140 tysięcy podpisów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Smolorz: Górnoślązaków nadal traktuje się w Polsce jak tkankę obcą. To lud kilku narodów - Dziennik Zachodni