Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Dziadku, kup mi polskiego mercedesa

Krzysztof Karwat
Wicepremier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla jednej ze stacji telewizyjnych wyraził satysfakcję, że w Jaworze powstanie fabryka silników Mercedesa, więc w konsekwencji - teraz zapisuję sens jego słów, a nie ich wierne brzmienie - „Polacy, którzy dotąd z Niemiec sprowadzali samochodowy złom, niebawem będą z naszego kraju wywozili piękne auta”.

Trudno tej satysfakcji nie podzielać. Wszyscy powinniśmy się cieszyć, że słynny koncern Daimler-Benz po raz pierwszy zdecydował się na produkcję silników poza granicami Niemiec. A zamierza włożyć w ten interes co najmniej pół miliarda euro. Jak tu się nie cieszyć i nie odczuwać dumy, skoro rywalizowaliśmy o tę inwestycję z kilkunastoma krajami i ten bój wygraliśmy! Powstaną nowe miejsca pracy, zapewne nie tylko przemysłowa infrastruktura się rozrośnie, a i sam Jawor - śliczne tysiącletnie śląskie miasteczko, ze wspaniałymi zabytkami, których Armia Czerwona szczęśliwie nie spaliła - na pewno przeżyje drugą młodość. Ach, będzie pięknie, a mnie może kiedyś znowu uda się spędzić letnie wakacje w tej części Śląska. Chciałoby się…

Mniej więcej w tym samym czasie - 2 maja, podczas pamiętnego przemówienia ochrzczonego przez dziennikarzy „drugim expose” - partyjny przełożony wicepremiera Mo-rawieckiego, poseł Jarosław Kaczyński, stwierdził, że „Polska musi wyjść z pułapki średniego rozwoju. Musi rozwijać się szy-bko, szybciej, wyraźnie szybciej niż inne państwa Unii Europejskiej, szczególnie te bogate (…). My mamy plan - plan Morawie-ckiego. Cały rząd powinien pracować dla tego planu (…). Bo to ogromnie ważne, rozstrzygające przedsięwzięcie dla naszej przyszłości, dla Polski, dla Polaków”.

Wygląda więc na to, że poseł Kaczyński też się cieszy, że nie tylko śląski Jawor uzyska szanse rozwoju. Choć wcale nie jestem tego taki pewny. To znaczy - nie jestem pewny, czy Kaczyński ma powody do radości. Oto bowiem dwa tygodnie wcześniej, w wywiadzie dla jednego z prorządowych tygodników, mówił: „W Polsce nie ma żadnych problemów z demokracją, ale są z nią problemy w Niemczech” (wspomniał też coś o ichniejszej dyktaturze, choć może mi się przesłyszało). Taki pogląd na temat ustroju politycznego naszego zachodniego sąsiada mógł niektórych leciutko zaskoczyć, ale nie tych, którzy oglądali wcześniejszy program telewizyjny, w którym ten sam lider Zjednoczonej Prawicy przekonywał, że „Niemcy są nam winni bardzo, bardzo dużo, w każdym wymiarze - począwszy od moralnego, a skończywszy na ekonomicznym”, a „rachunek krzywd po polskiej stronie jest ogromny, bo w ciągu tych 70 lat, które minęły już od końca wojny, te sprawy tak naprawdę nigdy nie zostały załatwione, także w sensie prawnym (…). Droga jest więc otwarta i w Nie-mczech też się powinno o tym pamiętać”.

Czy dobrze czytam te słowa? One chyba pozwalają przypuszczać, że inwestycja niemieckiego giganta samochodowego - być może - wcale nie jest biznesem, jak błędnie przypuszczałem (prawdopodobnie wicepremier Morawiecki też tak do niedawna myślał), lecz rodzajem zadośćuczynienia za krzy-wdy, jakie niemieccy pradziadkowie właścicieli Daimlera (i tysięcy mercedesowych robotników) wyrządzili narodowi polskiemu. Jeśli tak, to rzeczywiście, powodów do radości wielkich nie ma, bo te drobne pół miliarda euro to jeno kropla w morzu niemieckiego długu, zaciągniętego - chyba trafnie się domyślam? - przez niemieckich nazistów.

Któż z nas nie miał dłużników?… Kiedyś koledze nadużywającemu (nie tylko zaufania) pożyczyłem stówę, choć wiedziałem, że nie lubi oddawać. My, Ślązacy, jednak jesteśmy naiwni. Każdy o tym wie. O dziwo, zastosowawszy tylko sobie znany fortel, zdołałem pokonać tę swą etniczną przypadłość, i kasa do mnie wróciła! Nikomu nie powiem, jak to zrobiłem. Nie powiem żadnemu bliźniemu swemu, choćby nawet był najważniejszym na świecie posłem. Bo to moja tajemnica i tylko ja wiem, jak z oszustami wygrywać w każdym wymiarze - począwszy od moralnego, a skończywszy na ekonomicznym.

To moje moralne zwycięstwo - przyznam jak na spowiedzi - było jednak wątpliwe. Bo jak już temu mojemu kumplowi z gardła tę stówę wyjąłem, wcale nie odczułem radości. Zero! Nawet odrobiny satysfakcji nie miałem! W ogóle nie chciało mi się cieszyć! A kolegę straciłem...

Dlatego sam już nie wiem, czy lepiej być wierzycielem, czy może dłużnikiem. Pozornie odpowiedź sama się narzuca. Pamiętajmy jednak: w pozory tylko ciemny lud wierzy. Może to megalomania, ale ja i mój narodek śląski aż tak ciemni to chyba nie jesteśmy…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!