Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: To byli nasi dziadkowie. Piękny przykład „sztafety pokoleń”

Krzysztof Karwat
Wcześniej podobnie zatytułował książkę o II wojnie światowej, widzianej przez pryzmat Górnego Śląska i przymusowego poboru do Wehrmachtu. Pisał wtedy o „naszych ojcach”, bo rzeczywiście stracił tatę i nigdy go nie poznał. Tym razem Alojzy Lys-ko cofnął zegar o kolejną generację. Znowu zaglądamy na ziemię pszczyńską, do bojszow-skich domów i gospodarstw.

Odczuwam szacunek, podziw, ale i trochę zazdrości, gdy spoglądam na to, co w ostatnich latach Lysko zdołał zrobić. Sam bowiem próbowałem, z o-graniczonym skutkiem, „uporządkować” rodowodowe koneksje i jakoś rzucić je na plan współczesnych dziejów Górnego Śląska. Tymczasem Lysko nie działa - by tak rzec - tylko w imieniu własnym; raczej stoi za nim siła lokalnej gromady. Inna rzecz, że czerpie z niej nie tylko inspirację, ale także realne materiały, dokumenty i wartościowe zdjęcia. To niepojęte, że tak wielu ludzi jednak je zachowało, a teraz - niczym relikwie - darowuje innym. I poniekąd sobie samym.

Oto na jednej z pierwszych kart tej księgi, także formatem nieco przypominającej rodzinny album, został wyrysowany szkic rodzinnej miejscowości sprzed z górą 100 lat. Zaznaczono na nim każdą chałupę, każde pole, łąkę i dróżkę. Korzystając z kalendarza adresowego, poszczególnym numerkom przypisano imię i nazwisko gospodarza, wraz z zawodem. Bezcenne! A potem - jako się rzekło - zaglądamy do tych domostw i widzimy, jakie Wielka Wojna uczyniła w nich wyrwy. Żołnierze odzyskują krótkie biografie, nierzadko twarze. Dowiadujemy się, którym udało się powrócić, a którzy polegli. A wszystko to skonfrontowane z zapiskami kronik parafialnych, z fragmentami wspom-nień, listów, z „obrazkami z życia Bojszów”. Słowem - niekończąca się familiada, bo gdy skonfrontujemy swojskie brzmienia nazwisk, to zobaczymy, jak przeplatają się ze sobą i mieszają. W wielu przypadkach - aż do dzisiaj.

Podobnie skonstruowana jest jeszcze obszerniejsza księga, zatytułowana „Ożywieni przez miłość i pamięć. Ofiary wojen 1914-1918 i 1939-1945 z Nowego Bierunia i okolic”. Opracował ją Henryk Ganobis, z pomocą - a ja-kże - Alojza Lyski, niegdyś swego szkolnego nauczyciela. Poza wszystkim to piękny przykład „sztafety pokoleń”. Przecież ci ludzie, choć nie są zawodowymi historykami, właśnie pamięć przekazują kolejnym generacjom swych ziomków. W ich ujęciu, o-na składa się z ułamków realnych życiorysów. Kilkanaście wiosek i przysiółków może teraz w nich się przeglądać niczym w zawieszonym w domu lustrze.


*Studniówki 2016 Szalona zabawa maturzystów. Zobaczcie, co się dzieje ZDJĘCIA + WIDEO
*Abonament RTV na 2016: Ile kosztuje, kto nie musi płacić SPRAWDŹ
*Horoskop 2016 dla wszystkich znaków Zodiaku? Dowiedz się, co Cię czeka
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Karwat: To byli nasi dziadkowie. Piękny przykład „sztafety pokoleń” - Dziennik Zachodni