Z a oknem aura nie sprzyja podróżom. Może więc trzeba będzie wycieczkę odłożyć do wiosny? Polecam. Jakichś nadzwyczajnych wspaniałości turystycznych tam nie znajdziemy, ale sporo osobliwości historycznych, o których niewielu z nas pamięta.
Rok temu już raz nakierowywałem Państwa uwagę na owe południowe rewiry dawnego powiatu raciborskiego, w granicach jeszcze z czasów sprzed I wojny światowej. Pretekst był niebanalny. Oto bowiem po raz pierwszy ukazała się na polskim rynku wydawniczym powieść Augusta Scholtisa „Wiatr od wschodu” („Ost-wind”). Warto o tym przypomnieć, bo znam takich, którzy twierdzą teraz, że to najważniejsza książka prozatorska o Śląsku, jaka napisana została w XX wieku.
Byłbym ostrożny w ferowaniu takich wyroków, niemniej nie ulega wątpliwości, że - po z górą 80 latach - powinna to być lektura obowiązkowa dla nas wszystkich, bo pokazuje stan zawirowania w czasie poprzedzającym podział Górnego Śląska, waży racje niemieckie, polskie i „tutejsze”.
W losach plebejusza, niejakiego Kacpra Teofila Kaczmarka, przegląda się bowiem historia konfliktów etnicznych i politycznych tamtej epoki. Scholtis wywiódł swego bohatera właśnie z owego zapomnianego skrawka Górnego Śląska, czyli Kraiku Hulczyńskiego (nazwa pochodzi od Hulczyna, jednego z nielicznych miast tej części dawnej rejencji opolskiej), który po roku 1918 znalazł się w granicach Czechosłowacji (dziś w Republice Czeskiej).
Notabene, pisarz urodził się w Bolacicach (Bolatice, Bolatitz), gdzie w czasach jego dzieciństwa mieszały się języki czeski, morawski, niemiecki i polski w jego dialektycznej odmianie. Do dziś zresztą jest to obszar wyjątkowo wdzięczny dla badań językoznawczych, bo mowa Morawiaków (nie mylić z Morawianami), choć zanika i istnieje już tylko w szczątkowych formach, nie trzyma się granic administracyjno-państwowych i sporadycznie przenika także na obszar dzisiejszego powiatu raciborskiego.
Ale Bolacice interesujące są jeszcze co najmniej z jednego powodu. To tutaj urodził się Karl Sczodrok (potem Schodrok), swego czasu wpływowy redaktor i publicysta niemiecki na Górnym Śląsku, działacz społeczny, później w NSDAP, a po wojnie znany aktywista i wydawca w środowiskach ziomkowskich.
W powieści Scholtisa odnajdziemy jego satyrycznie odmalowaną postać, gdy był zgnuśniałym wiejskim nauczycielem przyszłego pisarza. Swoją drogą, nie doczekaliśmy się w Polsce zobiektywizowanego opisu działalności Schodroka prawdopodobnie z powodu jego związków z reżimem nazistowskim, które potem próbował odkupić, chociażby poprzez badania i popularyzację dziedzictwa literackiego wielkiego poety romantycznego Josepha von Eichendorffa, urodzonego i wychowanego w Łubowicach koło Raciborza.
Inna rzecz, nazwisko niemieckiego poety znowu nakierowuje nas w stronę Kraiku Hulczyńskiego, bo w miasteczku Krawarze zachował się do dzisiaj pałac, będący niegdyś własnością tego podupadającego już wtedy rodu (ta sama XVIII-wieczna nitka przywodzi nas do zamku w Toszku).
Warto też pamiętać o rodzinie Lichnowskich, która łączy ziemię hulczyńską z polskimi dziś Krzyżanowicami. Książę Karol był potentatem przemysłu włókienniczego na tym terenie, ambasadorem i dyplomatą, znanym z antywojennych przekonań. Ślady działalności tego rodu, choć w znacznym stopniu już zatarte, można jeszcze odnaleźć po obu stronach granicy przecinającej Górny Śląsk.
Skądinąd wiadomo, że Repu-blika Czeska to bodaj najbardziej zlaicyzowane państwo w Europie. Wyjątkiem pozostaje kraj (województwo) moraws-ko-śląski, w szczególności wła-śnie Kraik Hulczyński.
W większości z jego dwudziestu gmin natrafimy na ciągle otwarte kościoły katolickie, piękne i zabytkowe. Zwraca też uwagę, że tutejsze miejscowości - podobnie jak niektóre polskie (np. Tworków) - nie są ulicówkami, lecz raczej przypominają małe miasteczka, z centralnym placem pełniącym funkcję rynku.
Związki historyczne i kulturowe są więc ewidentne, ale łączyć nas powinna też wspólnota losów. Dlatego polecam uwadze twórczość Evy Tvrdej z Šilheřovic (Szylerzowic), pisarki, która wiele uwagi poś-więca rodzinnemu Kraikowi Hulczyńskiemu. Właśnie ukazała się jej powieść „Dziedzictwo” (w tłumaczeniu byto-mianki Karoliny Poszpiszyl), pierwsza część śląskiej trylogii.
Podobnie jak w przypadku Scholtisa, wydawcą jest niewielka, ale prężna oficyna Silesia Progress, której ambicją stało się przypominanie (albo odkrywanie) zapomnianych czy też nieznanych obszarów Śląska literackiego. Okazuje się - co dla wielu może być zaskoczeniem - ciągle wielojęzycznego i wielokulturowego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?