Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uciążliwe dziedzictwo kulturowe Polski i Śląska

Krzysztof Karwat
Ta informacja przeszła bez większego echa, choć już wiele miesięcy temu było wiadomo, że Sejm nie ustanowi Roku Reformacji.

Niedawno zabrał głos w tej sprawie jeden ze śląskich senatorów partii rządzącej. Wyjaśnił, że stało się tak dlatego, bo ewangelicy to właściwie chrześcijanie „gorszego sortu”.

Zdaje się, że papież Franciszek jest innego zdania, skoro jesienią weźmie udział w światowej celebrze 500-lecia wystąpienia Marcina Lutra, który w 1517 r. w Wittenberdze ogłosił słynne tezy zmierzające do usunięcia z życia kościelnego patologii i korupcji. W konsekwencji doszło do rozbicia Kościoła katolickiego i narodzenia się wielu nurtów protestanckich, w tym m.in. ewangelicko-augsburskiego. Skądinąd wiemy zaś, jak wiele w kwestiach ekumenizmu i pokonywania różnic doktrynalnych zrobili Jan Paweł II i Benedykt XVI. Pośrednio więc ich wysiłki też zostały zlekceważone, a na pewno pominięte. Dlaczego?

Nie wierzę, by w tej sprawie palce maczał episkopat, co sugerują niektórzy komentatorzy. Bardziej prawdopodobne, że rządzący chcieli uniknąć dyskusji na temat wielokulturowego dziedzictwa Rzeczpospolitej, bo jest im ona niepotrzebna, a mogłaby rozwodnić święte przekonanie, że katolik równa się Polak, a Polak równa się katolik. Inna rzecz, że faktycznie, obecnie (przez całe wieki było zupełnie inaczej) ok. 94 proc. obywateli Rzeczpospolitej ściślej lub luźniej łączy swą tożsamość z katolicyzmem i chyba w Europie nie ma drugiego kraju o tak monolitycznej strukturze wyznaniowej, co jednak nie unieważnia prawdy podstawowej: katolicki - znaczy powszechny (a nie np. polski). Moim zdaniem, wygrało przekonanie, że gest honorowania ewangelicyzmu mógłby nie spodobać się środowiskom ortodoksyjno-nacjonalistycznym.

Jeszcze raz okazało się, że nie warto starać się być bardziej papieskim od papieża, co w tym przypadku nawet nie jest metaforą. Na Śląsku, zwłaszcza Cieszyńskim, decyzja parlamentarzystów nie może być zrozumiała, tym bardziej że wielu z nich, gdy byli jeszcze posłami AWS-u, jakoś nie przeszkadzało to, że na czele rządu polskiego stał wtedy Jerzy Buzek, ewangelik ze śląskimi korzeniami. Coś się zmieniło od tego czasu? Historię dziedzictwa kulturowego Polski - i Śląska - należy czytać od nowa? No to spróbujmy.

Podstawy programowe pod tzw. reformę oświaty wprawdzie zostały już napisane, a listy lektur wyznaczone, to przecież to i owo chyba jeszcze można poprawić? Po co - na przykład - uczyć dziatwę szkolną, że Mikołaj Rej był „ojcem literatury polskiej”. Będzie rozsądniej, gdy powiemy, że ledwie „ojczymem”, skoro był tak zagorzałym kalwinistą. Ostrożnie też z Janem Kochanowskim! Choć nie ma dowodów, że odszedł z łona Kościoła katolickiego, to jednak podejrzewa go o to zbyt wielu literaturoznawców, więc lepiej zachować czujność. I w ogóle całe to gadanie, że w dziejach Rzeczpospolitej wiek XVI był „złoty”, trzeba dać w podwójny cudzysłów. Podejrzanie dużo innowierców na ten epitet zapracowało!

Podręczniki historii tym bardziej wymagają korekty. Józefa Piłsudskiego należy nazywać wyłącznie Dziadkiem, bo to oznaka jego dojrzałości i naszego szacunku. Po co wypominać mu młodość, gdy popełniał niewybaczalne grzechy? Nie dość, że był lewakiem, to jeszcze konwertytą. Nie mieszajmy dzieciom w głowach! Kłopot może być z generałem Władysławem Andersem… Jak wytłumaczyć i usprawiedliwić jego ewangelicyzm? Może zaczekać do wyborów senackich? Lepiej wcześniej nie konsultować tego dylematu z jego córką…

Historię Śląska trzeba by zacząć dopiero od powstań śląskich. Ale też należy zachować ostrożność, bo rychłą polonizację Katowic i innych miast przemysłowych tego regionu robiono rękami i umysłami m.in. Ślązaków z Cieszyńskiego: inżynierów, architektów, nauczycieli, artystów, polityków, samorządowców i naukowców. Gdy nieostrożnie sięgniemy głębiej, to wyjdzie na to, że znakomita część najstarszego polskojęzycznego piśmiennictwa śląskiego wyszła spod pióra protestantów. Ale to nie problem, bo dzieci i tak tego nie zrozumieją. Schody zaczną się dopiero wtedy, gdy pojedziemy z nimi katowicką aleją Roździeńskiego. A nuż któreś zapyta, kto zacz. Jak tu wytłumaczyć, że Walenty był ewangelikiem, a mimo to swój poemat o hutnikach i górnikach „Officina Ferraria” napisał na początku XVII wieku po polsku? Może więc warto wykorzystać ustawę o zmianie patronów ulic i zawczasu troszkę zdekomunizować tego Roździeńskiego? Samej drogi bym jednak nie zamykał. Jak żadna inna, szeroko prowadzi w stronę Krakowa i Warszawy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!